Rozdział 2

20 2 0
                                    

W dniu kiedy ustaliłyśmy plan zdobyłyśmy kluczyki. Jeszcze przed poszukiwaniami samochodu zebraliśmy zapasy składały się z 16 puszek z mielonką oraz 12 butelkami wody. Już miałyśmy ruszać gdy odezwała się Gabrysia. A może tu zostaniemy?- Zaproponowała. Milena popatrzyła się na nią złowrogo, nie odezwała się już potem słowem.
...
Na parkingu, lub nie na pobojowisku leżały szczątki ciał. Jedna ręka, dwie nogi, czego byś nie potrzebował znalazłbyś. A, i stały tam trzy zombie. Pieprzone gady. - Stwierdziła Michalina. Ominełyśmy je. Co jeszcze? No tak kluczyki od początku Milena naciskała na przycisk aby usłyszeć gdzie jest. Hej, tutaj! - Krzyknęła z umiarem aby nie ściągnąć więcej zombie. Hm, ładny ten samochód próbowałam pocieszać siebie w myślach ponieważ był mi to samochód dobrze znany, a mianowicie był mojego dziadka. No co dziewczyny wsiadamy?- Próbowałam je pocieszyć. Michalina usiadła na miejscu kierowcy a ja po lewej stronie. Pozostała reszta usiadła z tyłu. Ruszyłyśmy okrężną drogą trwała ona z 30-45 min przynajmniej tak myślę ponieważ przysnełam. Ktoś mnie szturchnął, kolejny raz i jeszcze kolejny. To była Michalina. Gdy otworzyłam oczy byłam w szoku. Byłyśmy już na miejscu i było bardzo czysto jak na taką apokalipsę. Weszłam do domu, drzwi były otwarte. A w środku nikt. Czas na dalszy plan. Milena i Michalina zabezpieczyć dom. Przytakneły. A Gabrysia poszuka jedzenia w domu i zrobi jedzenie. Chciała zaprzeczyć że nie umie gotować ale jak mus to mus musiała je zrobić. A ja poszukam czy nikt się tu nie ukrył. No i żwawo ruszyłyśmy do pracy, oprócz Gabrysi. Wchodziłam właśnie na 3 piętro gdy usłyszałam ciche szepnięcie. Czy jest tu ktoś? Natalka?- Usłyszałam. Kto to był? Nie wiem ale wróciłam się do pokoju, w którym kiedyś spałam. Rozejrzałam się i ujrzałam lekko odchylone drzwi od szafy. Zajrzałam do środka i zobaczyłam swojego młodszego brata. Nic mu nie było, powiedział tylko że jest bardzo głodny i chętnie zjadłby kona z kopytami. Spojrzałam na niego i zaprowadziłam na dół. Kocham go ale nie wiem jak go obronić. Na dole była już Milena i Gabrysia. Michalina właśnie schodziła za nami. Gabrysia zawołała nas do stołu i podała nam pseudo kotlety i chleb. A i jeszcze znalazła kompot. Prawdziwy raj wszyscy się zajadali, tylko Gabrysia smętnie grzebała w kotlecie. W końcu Michalina spytała się jej czy wszystko w porządku. Co miało by być w porządku? Tkwimy tu i pewnie zginiemy, hmm a może lepiej ZOSTANIEMY ZJEDZONE?- Odpowiedziała z flustracją. Hej, hej, hej spokojnie, takie akcje tylko nas rozdzielą.- Odpowiedziała Michalina ze spokojem. Gabrysia jeszcze coś mruknęła pod nosem i zaczęła jeść.  Hej dziewczyny.- Antek spojrzał na mnie z wyrzutem. I chłopaki. Przydało by się zaopatrzyć, co nie? Milena, Michalina i ja idziemy po zapasy i inne, wy zostajecie na strychu i pilnujcie domu. Dasz radę Gabrysia? A ty Antek bądź dzielnym rycerzem i broń Gabrysi.- Milena weź poszukaj jakiejś broni w garażu. A ty Miśka chyba dasz radę zatankować? Po tym wszystkim spotkanie przy kominku! Wszyscy dokończyli jedzenie i rozeszli się Antek poszedł się pobawić tym co miał przy kominku a ja i Gabrysia poszłyśmy przygotować miejsce do spania na strychu. Nagle ktoś krzyknął z dołu do mnie. Mycior czy się zajmował twój dziadek?!- Odpowiedziałam że pracował jako piłkarz i jako myśliwy. TO MAMY FARTA!- Od krzyknęła. Ja zostawiając Gabę, puściłam się pędem na dół i zobaczyłam dwie wiatrówki i jedną na ostrzoną siekierę.  Z takim wyposażeniem możemy nawet ruszyć na wojnę. No może nie na wojnę ale na kilka zombie tak. Strych wydawał się najlepszym rozwiązaniem na skład broni i jedzenia tylko trzeba było by zrobić wyjście ewakuacyjne. Michalina dasz radę?- przytakneła z lekkim zmęczeniem. Ja i Milena musimy iść po zapasy oznajmiłam dla całej grupy. Starajcie się nie pozabijać ani nie wpuszczajcie nikogo.
...
W sklepie nie było już tak czysto jak przy naszym domu. W okolicy kręciło się siedem szwędaczy a w sklepie były dwa. Nie wiem jak Milena i ja je ominełyśmy ale jeszcze zabralyśmy ubrania z jakiegoś domu. Przydałoby się wybrać do sklepu z militariami.-zaczęłam rozmowę kiedy wracałyśmy. Milena odpowiedziała następująco. - Nie wiem co będzie dalej ale boje się, że Gabrysia zacznie wymyślać i będzie chciała zostać. A pomysł że sklepem jest bardzo zły, mamy tylko taki jeden w Białymstoku a hordy zombie już tam są przez ludzi którzy tam popędzili. - Ja wąchając się trochę przyznałam się, że nawet nie pomyślałam i mogłam narazić naszą grupę. Potem rozmawiałyśmy o tym co potem i rozważałyśmy jak to powiedzieć. Kiedy wróciłam do domu, przywitała nas porządna barykada z dwóch stron domu a była tam sprytnie wymyślona kładka i wejście połączone z drabiny, koszyka do wciągania różnych rzeczy i liny na dach która jednocześnie prowadziła do strychu. Wszyscy siedzieli na ostatnim piętrze, Antek sprawdził swój elektroniczny zegarek, wskazywał 18:43. Każdy chyba był już zmęczony, a jęki nie umarłych dobiegały zza zabarykadowanego płotu. Gabrysia zeszła z Michaliną na dół aby się umyć a Milena usiadła na oknie. Ja starałam się wyjaśnić Antkowi co się stało. Dałam mu nóż i powiedziałam by celował w głowę. Tłumaczyłam mu też że nie można być głośno. Odezwiesz się głośno, to cię zabije. Chyba rozumiesz?- Antek z przerażeniem kiwną głową. Położyłam go spać i opowiedziałam bajkę. Sama zeszłam na dół po dziewczyny. Zeszłam po schodach i skierowałam się w stronę łazienki. W łazience zobaczyłam kłócące się dziewczyny. Zobaczyłam na ręce Gabrysi bandaż a wokół niego sino-żółty ślad. Czemu mi nie powiedziałaś? Czemu nam nie powiedziałaś?- Krzyczała na Gabrysię Michalina. Wtrąciłam się do rozmowy mówiąc. -Tak mogłaś nam powiedzieć.- Gabrysia odwróciła się zaskoczona i ze źrenicami rozszerzonymi jak pięć złotych. - Od kiedy masz ugryzienie?- Spytała się Milena. - Mam ugryzienie od momentu kiedy miałam zrobić obiad, poszłam do piwnicy po przydatne rzeczy. A w niej połowa zombie mnie użarła. Myślałam, że jeśli odkaże i zabandażuje to nic się nie stanie.- Milena jej przerwała.- Myślałaś a nie zapytałaś?!- Milena ze złością obmyła swoją twarz. Gabrysia była na skraju załamania.- Odetniemy ją. Idę poszukać znieczulenia napewno to tu jest babcia miała kilka strzykawek na wszelki wypadek. Gabrysia cofnęła się przerażona.-Milena idź przygotuj stół i znajdź coś co się przyda do odcięcia, nie mamy czasu toksyna chyba się jeszcze nie przedostała do mózgu. Toksyna jak widać, a przynajmniej jak wnioskowałam nie była zbyt daleko. Ręka była sina tylko do łokcia. Milena krzyknęła że wszystko gotowe wzięłam niepostrzeżenie suszarkę z półki i uderzyłam ją w głowę, gdy protestowała. Mam nadzieję, że są jeszcze jakieś szanse. Prześcieradło leżało na stole a na nim Gabrysia. Milena wstrzyknęła substancje w strzykawce w zgięciu łokcia i potarła miejsce ukłucia. Operacje czas zacząć.

Gwiazdki i komentarze bardzo pomagają w pisaniu. Mam nadzieję że książka przypadnie wam do gustu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 17, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Krwawe ŚladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz