Obudziłam się rano, spojrzałam na telefon i zorientowałam się że już 6.30. Toaleta oczywiście była zajęta przez mojego starszego brata, który nakładał sobie smalec na włosy czy jak to się tam nazywa. Nie wiem po co on to robi i tak żadna dziewczyna się w nim nie zakocha. Przebieram się szybko i idę na śniadanie.
-Cześć, podwieźć Cię do szkoły?-spytał
-No w sumie to okej , ale podjedź po Monikę ok?-odpowiedziałam
-Niech ci będzie- powiedział
Zjadłam śniadanie, wzięłam moją torbę i zeszłam na dół.
-Już jestem- odparłam ale i tak mnie nie słyszał bo właśnie gadał z tym głupim Matteo.
-No w końcu jesteśmy- odpowiedziała Monika siedząca z tyłu.
Weszłyśmy do szkoły i czekałyśmy aż zadzwoni dzwonek rozpoczynający tą przeklętą lekcje -MATEMATYKĘ.
*7 godzin później
Wyszłam właśnie ze szkoły i muszę czekać na mojego brata jeszcze co najmniej 15 minut - bo zanim on wyjdzie to trochę minie.
- No nareszcie! Ileż można czekać?!- wykrzyknęłam
-Nie przesadzaj nie było nas tak długo!- powiedział Matteo troszeczkę podirytowany.
Dojechaliśmy do domu. Poszłam do swojego pokoju aby się przebrać.
- Wyjdź stąd co ty wyprawiasz?- krzyknęłam, do Matteo, który wbił do mojego pokoju gdy zmieniałam bluzkę.
- Przepraszam, pomyliłem drogę- powiedział uśmiechnięty
-Pomyliłeś drogę? Nie ściemniaj, przychodzisz tu od dziecka, znasz ten dom jak własną kieszeń! Podglądałeś mnie tak?- krzyczałam na niego
- Co tu się dzieje? Matteo, Hope? Wy jesteście......
- Nie...- powiedziałam to jednocześnie razem z Matteo
-W ogóle ubierz się Hope- krzyknął na mnie aż mnie dreszcze przeszły. Wybiegłam z pokoju .....
CZYTASZ
Always there where you
FanfictionTo moja druga książka ...nie wiem czy mi się uda ...mam nadzieje ze tą będę pisać zapraszam 😍