— No i znowu przegrałaś — zakpił głos z drugiej strony słuchawki, a ręka dotychczas hardo zaciskająca się na myszce z impetem uderzyła w klawiaturę laptopa.
— Nie gram z tobą, cheaterze! — Odepchnęła się stopami od biurka i obróciła się na krześle obrotowym, prawie wyrywając słuchawki podpięte do urządzenia.
— Nie jestem cheaterem. Po prostu to ty jesteś słaba. — odparł zaczepką na zaczepkę, kompletnie wyprowadzając rudą z równowagi.
— Skoro tak, to graj sobie sam! — Wypowiedziawszy zdanie z wyższością w głosie, rozłączyła się z rozmowy i zamknęła Discorda, zakładając w złości ręce na piersi.
To jest takie nie fair, myślała, przecież to niemożliwe, żeby ktoś grał tak dobrze, jak on. Wstała z krzesła i zamykając laptop, rozejrzała się po pokoju, po którym bałagan niósł się chmarami. Po podłodze walały się samotne skarpetki i majtki, a staniki leżały porozrzucane po półkach. Bluzka sprzed dwóch dni zasłaniała pół telewizora, a parapet zapełniony był kolekcją niewyniesionych talerzy po obiedzie i niedopitych butelek wody lekko gazowanej z Polarisa. Mimo wielkich niechęci, zdecydowała się posprzątać burdel panujący w pokoju. Poczynając od talerzy i butelek, docierając do bielizny i ubrań, a kończąc na papierkach i odkurzaniu podłogi. Ku jej uciesze, sprzątanie trwało ledwie piętnaście minut.
Zadowolona z efektu końcowego usiadła na skraju łóżka, chcąc zaraz się położyć na świeżo przebraną pościel, jednak pani d'Arquien postanowiła pokrzyżować jej plany.
— Chloé, czy masz... Oh, widzę, że nareszcie sprzątnęłaś ten bajzel — Zauważyła kobieta po czterdziestce, opierając się ręką o biodro.
— Jak widać...
— W każdym razie, masz spakowaną torbę? — spytała, a nastolatka na samo wspomnienie o przedmiocie kojarzonym ze szkołą wzdrygnęła się. Wywróciła oczami i zerknęła na mamę wymownym spojrzeniem, które wystarczająco dużo tłumaczyło.
— No to na co czekasz? Rusz się, jutro szkoła! — dodała z akcentem na ostatnie słowo i wyszła z pokoju.
Z przedłużonym, pojedynczym westchnięciem wzięła się za pakowanie torby, wskutek czego podreptała w stronę biurka i wzięła z niego wydrukowany plan lekcji, przeto zerkając ukradkiem na zamknięty laptop. Korciło ją ponowne wejście i zagranie meczu w LOLa, no i oczywiście rozmowa z Arminem, ale musiała odpuścić przyjemność na potem. Teraz ważniejsza jest szkoła, pomyślała i choć sama w to nie wierzyła, musiała się z tym pogodzić.
Spakowała torbę i wykorzystując kolejne pół godziny na ciepły prysznic, w chwili obecnej leżała w łóżku, patrząc w ekran telefonu. Otwartego miała Discorda, a widząc natłok wiadomości od chłopaka, zaczęła je odczytywać, mimo zamykających się oczu ze zmęczenia.
Cheater: Rusz tyłeczek, do nogi
Cheater: Kupo
Cheater: Halo, psie? Żyjesz?
Cheater: Nie mam z kogo się śmiać przy kolejnych wygranych meczach..
Cheater: Kobieto, no!
Cheater pisze...
D'Arquien postanowiła zignorować wiadomości od Armina, a położyć się spać. Nadal była na niego obrażona. Ułożyła się w wygodnej pozycji na pościeli z Miraculous i zamknąwszy oczy, poczuła, jak ukochany Morfeusz zabiera ją w swoje objęcia.
473 Słowa
CZYTASZ
Brąz a Challenger [SF]
Fanfiction„Miłość, to rodzaj choroby, która ani rozumnych, ani głupich nie oszczędza. Nawet zawodowych graczy League Of Legends."