Obudziły mnie promienie słoneczne przeciskające przez zasłonięte rolety do mojego pokoju. Dziś pierwszy raz wracamy do szkoły po zimowych feriach. Cóż wiele się nie wydarzyło, święta spędziłam w ciszy i przytulnym nastroju w moim malutkim pokoju, cóż muszę stwierdzić, że było całkiem przyjemnie zwłaszcza gdy nie przeszkadza ci Eskild za ścianą. Chłopak wyjechał na święta odpocząć i wróci za parę dni. Niestety, jest też ta zła, strona do szkoły będę musiała jechać autobusem lub w najgorszym wypadku na piechotę gdy teraz się nie pośpieszę i spóźnię na niego. Wstałam szybko i się ogarnęłam, zjadłam w pośpiechu śniadanie i wyszłam z domu nie mówiąc nic Linn, która nawiasem mówiąc i tak pewnie by mnie nie słyszała. Wiedziałam, że jestem już nieźle spóźniona, ale tona śniegu i śliskie chodniki nie pozwalały mi na szybkie dotarcie na dworzec. Spojrzałam na zegarek w moim telefonie i już wiedziałam, że aż tak nie potrzebuję się śpieszyć, gdyż mój autobus właśnie w tej chwili odjeżdża. Poprawiłam ubranie i zaczęłam szukać słuchawek w moim ulubionym plecaku. Skierowałam się na przejście dla pieszych. Cóż nie powiem zawsze się rozglądam i jestem ostrożną osobą, jednak wtedy moja głowa była zajęta zupełnie czymś innym. Weszłam na pasy i ujrzałam w niedalekiej odległości rozpędzony samochód. Sparaliżowało mnie i pewnie stała bym tak tam do śmierci, która pewnie miała zaraz nadejść gdy poczułam czyjś mocny ucisk i parcie do przodu. W ostatniej chwili ktoś mnie uratował. Będąc cała w emocjach, dysząc i ledwo stojąc ca nogach zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć i podziękować za uratowanie życia, tego kogoś już ze mną nie było. Wyjęłam szybko telefon i napisałam wiadomość na naszej grupie z dziewczynami, że bardzo się spóźnię i opowiem im wszystko gdy tylko bezpiecznie dojdę do szkoły. Gdy tylko weszłam do budynku szkoły od razu skierowałam się na stołówkę gdzie czekały już na mnie dziewczyny. Gdy je zobaczyłam uśmiechnęłam się lekko i usiadłam obok Evy, która zaczęła rozmowę.
- Noora opowiadaj, co się stało? Dobrze się czujesz?
- Tak wszystko w porządku, jestem trochę w lekkim szoku, nie wiem kto mnie uratował. - powiedziałam poprawiając włosy za ucho.
- Dla mnie to wszystko jakieś dziwne. - stwierdziła Eva. Mówiła coś jeszcze, ale nie słuchałam jej, ponieważ na stołówkę weszli nie kto inny jak William i Chris oraz paru innych z ich bussu. W sumie to byłam z siebie dumna, w tamtym roku nie było dnia żeby Vilde nie mówiła o Williamie, ale teraz nic o nim nie mówi. On ode mnie chyba też odczepił się na amen albo mi się tylko tak wydaje. Zresztą wcale mnie to nie obchodzi, po tym zdarzeniu gdy mu nagadałam podchodził jeszcze do mnie parę razy, ale konsekwentnie go spławiałam. Może on też przyjął zasadę; ostatni rok, trzeci rok - wreszcie się zmieniam. Przyłapałam się na myśleniu i patrzeniu w stronę Williama i szybko odwróciłam głowę oraz wyjęłam telefon, ponieważ dostałam jakąś wiadomość.
Od Nieznany numer:
Chyba jesteś mi coś winna za uratowanie życia, moja droga.
Przeczytałam to i miałam wrażenie, że to ktoś kogo znam a ten ktoś zna mnie. Nie obejrzałam się a zaraz dostałam kolejną wiadomość od innego numeru.
Od Nieznany numer:
Już tak tego nie ukrywaj, że na mnie patrzysz, widzę to.
Spojrzałam skrycie w stronę Williama i Chrisa, oboje trzymali telefony w ręce zresztą jak prawie każdy na stołówce. Wahałam się czy odpisać chłopakowi, jednak wewnętrzny głos zwyciężył i postanowiłam napisać.
Do Nieznany numer:
Nie wydaje mi się, żebym podawała ci mój numer telefonu, także to chyba logiczne, że nie chce otrzymywać od ciebie wiadomości. Ps. Wcale nie patrzę na ciebie.
Wysłałam wiadomość i ostatni raz moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem chłopaków. Poczułam się niezręcznie i nie mówiąc słowa dziewczynom po prostu wyszłam ze stołówki jak i z całej szkoły. Na dziś już miałam dosyć przygód.