— Cholera! — krzyknęła zdenerwowana brązowowłosa dziewczyna, gdy spaliła kolejnego naleśnika.
Gotowanie zdecydowanie nie było jej fachem. Niejednokrotnie zdarzyło się, że przesoliła makaron, czy też przypaliła mleko. Pomimo to nie poddawała się. Ciągle próbowała swoich sił w przyrządzaniu rożnych potraw.
— Gotować każdy może — prychnęła pod nosem, przypominając sobie cytat z ulubionej bajki.
Wyrzuciła spalonego placka do kosza, który był pod zlewem. Mówią, że do trzech razy sztuka, jednak ona dopiero po siódmym miała dosyć. Przez to wszystko straciła apetyt. Udała się do niewielkiego salonu, by obejrzeć coś w telewizji. Nie lubiła być sama w domu. Samotność była jej największym wrogiem. Uwielbiała towarzystwo innych ludzi, choć na początku ucieszyła się na wieść, że będzie mieć wolne mieszkanie przez prawie trzy dni. Myślała, że w ciszy i spokoju odpocznie od rzeczywistości, jednak ciągle zadręczała się niepotrzebnymi myślami. Na szczęście dzisiaj miała wrócić Avalon. Jej współlokatorka, a zarazem wybawienie.
Za pomocą jednego przycisku pomieszczenie ogarnęły przepełnione emocjami głosy bohaterów hiszpańskiej telenoweli. Ivy szybko zmieniła kanał, gdyż leciał odcinek, który już oglądała. Padło na program kulinarny. Dziewczyna cicho westchnęła. Mężczyzna na ekranie przygotowywał czekoladowe ciasto z idealnie czerwonymi truskawkami, na które miała uczulenie. Postanowiła zajrzeć na media społecznościowe. Kliknęła w biało-niebieską ikonkę Twittera. Przeglądając tablicę, natknęła się na najnowsze zdjęcie obsady It z wczorajszego wywiadu w Nowym Jorku. Ogarnęła ją straszliwa tęsknota, gdy spojrzała na chłopaka z czarnymi lokami. Nie widywali się zbyt często przez pracę bruneta. Zazwyczaj dzieliły ich setki, czasem nawet tysiące mil. Był aktorem, a kiedy wyszedł nowy film, gdzie grał jedną z głównych ról, jeszcze rzadziej spotykał się z Ivy. W końcu różne gale, wywiady czy spotkania z fanami zajmowały dużo więcej czasu. Starała się być wyrozumiała. Nie chciała pozbawiać go tego, co kocha. Aktorstwa. Wystarczyło, że zrezygnował dla niej z zespołu, tłumacząc to rozpadem. Lecz szatynka znała prawdziwy powód.
Odruchowo spojrzała na okrągły zegar, wiszący nad telewizorem. Dochodziła szesnasta. Za kilka godzin powinna wrócić Ava. Nuda zaczęła ogarniać dziewczynę. W takich chwilach jak ta żałowała, że nie miała psa. Spacer ze zwierzątkiem byłby dobrym pretekstem, by wyjść z domu. Co prawda mogłaby iść sama, ale to co innego. Odłożyła komórkę na szklany stolik, po czym oparła się o miękkie oparcie czarnego fotela. Bez większego zainteresowania wpatrywała się w kucharza, który gotował nieznane jej wcześniej danie.
— Pieprzyć to — mruknęła z nutą obojętności w głosie i wyłączyła telewizor. — Pewnie i tak sam tego nie ugotowałeś.
Spojrzała w stronę brudnego od deszczu okna. Przez gęste chmury zaczęły przedzierać się promienie słońca, a po opadach sprzed kilkunastu minut prawie nie było już śladu. Ze względu na poprawę pogody postanowiła udać się do sklepu po większe zakupy. Szafki po jej kuchennych eksperymentach świeciły pustkami. Wyrwała pojedynczą kartkę ze swojego notatnika, który leżał na stoliku. Zaczęła wypełniać listę, zaczynając od najpotrzebniejszych rzeczy. Zapisała wszystko, co chciała, jednak cały czas miała wrażenie, że o czymś zapomniała.
Poszła na przedpokój. Założyła ulubione trampki w białym kolorze oraz znoszoną dżinsową kurtkę, gdyż na zewnątrz, pomimo tego, że był czerwiec, było chłodno. Schowała karteczkę do kieszeni spodni i wyszła z domu. Dokładnie sprawdziła, czy zamknęła drzwi. Często zdarzyło jej się o tym zapomnieć.
Droga do sklepu zajęła około piętnastu minut. Wchodząc, przywitała się z dobrze znaną ekspedientką Clair. Były sąsiadkami, tyle że Ivy mieszkała na pierwszym piętrze, a młoda kobieta na drugim. Poszła w kierunku pierwszej alejki z pieczywem. Wzięła wieloziarnisty chleb, a następnie udała się po resztę produktów. Kilkanaście minut później stała przy kasie.
— Dziewiętnaście dolarów trzydzieści osiem centów. — Uśmiechnęła się serdecznie kasjerka.
Brązowowłosa podała jej odliczoną kwotę, spakowała zakupy do siatki i wyszła. Na zewnątrz delikatnie mżyło, więc musiała się spieszyć, by nie zastała ją kolejna ulewa. Pomimo że uwielbiała deszcz, nie chciała, by lało po raz kolejny.
Pchnęła lewą nogą szare drzwi do mieszkania, a na klatce schodowej rozległo się głośnie skrzypienie. W jednej ręce trzymała torbę, a w drugiej telefon, przyłożony do ucha. Dzwoniła Callie, dziewczyna, z którą chodziła na geografię i hiszpański.
— Będziesz w domu około osiemnastej? — zapytała. — Oddałabym ci zeszyty.
— Tak, nigdzie się nie wybieram — odpowiedziała Ivy.
Ucieszyła się, ponieważ, nie licząc sprzedawczyni w sklepie, nie rozmawiała z nikim od dwóch dni.
***
Gdy koleżanka wyszła, szatynka zauważyła, że jej humor znacznie się poprawił. Potrzebowała tego. Towarzystwa. Zakluczyła drzwi na wypadek, gdyby Ava wróciła, a ona by usunęła, chociaż nie zamierzała jeszcze iść spać. Włączyła telewizor, by zagłuszyć nieprzyjemną ciszę. Szukała jakiegoś ciekawego filmu, który umiliłby jej wieczór. Nie znalazła jednak nic wystarczająco interesującego, więc postanowiła obejrzeć na laptopie Harry'ego Pottera i Komnatę Tajemnic. Ta część była jej ulubioną z całej serii.
Po dwudziestej trzeciej zaczęła usypać. Ocknęła się, słysząc dźwięk przekręcanego klucza. Avalon. Gdy przyjaciółka weszła do środka, Ivy powolni wstała z siedzenia i poszła się przywitać. Ucieszyła się na jej widok.
— Hej Bluszczyku* — odezwała się współlokatorka, przytulając ją.
— Miałaś tak do mnie nie mówić. — Szatynka wywróciła oczami.
— Przecież to jest urocze.
Zignorowała jej wypowiedź. Była zbyt zmęczona. Blondynka poszła rozpakować się do swojego pokoju, a brązowowłosa, pomimo późnej godziny, wstawiła wodę na herbatę. Gdy zagotowała się, wlała ją do dwóch kubków w kwieciste wzory.
— Opowiadaj, jak było? — zapytała, stawiając ceramiczne naczynie przed Avą.
Siedziały przy kuchennym stoliku. Często spędzały tak czas. Czasem o dziesiątej rano, a czasem o pierwszej w nocy. Mogły wtedy dać upust temu, co je trapiło.
— Cudownie. W końcu to Tokio — zaśmiała się pod nosem.
Opowiedziała jej dokładnie o zobaczonych miejscach. Każde słowo wypowiadała z dużymi emocjami, które jeszcze do końca z niej nie wyparowały. Przecież spełniła jedno z największych marzeń. Ivy z zaciekawieniem wysłuchiwała słów współlokatorki. Zazdrościła jej, ponieważ sama chciała zobaczyć to cudowne miasto.
— Mam dla ciebie kilka upominków. Dam ci je jutro, jak wszystko wypakuję — powiedziała Avalon i po chwili dodała. — A ty jak się czujesz?
— Mogło być lepiej — westchnęła, podpierając głowę prawą ręką. — Cholernie za nim tęsknię.
Poczuła ukucie w sercu. Rozstania z Finnem były dla niej niesamowicie ciężkie. Niekiedy nie widzieli się nawet miesiąc. Starał się codziennie dzwonić lub chociaż pisać do dziewczyny. Nie zawsze było to możliwe przez jego obowiązki.
— Hej, za niedługo się zobaczycie. Jeszcze tylko dwa tygodnie.
Kąciki ust szatynki lekko się uniosły. Czekała na to jak na zbawienie.
— Ivy? — dodała po chwili.
— Tak?
— Kupiłaś cukier?
*Imię Ivy znaczy po angielsku bluszcz stąd to przezwisko