Masquerade

3.1K 327 251
                                    

  cześć, kochani! dziwnie mi się z Wami witać po tak długiej przerwie. chciałabym kontynuować "Recipiundum", dlatego przychodzę do was z poprawioną wersją "Masquerade". w ciągu tych 4 lat od publikacji sporo się zmieniło, więc zdecydowałam, że ten shot wymaga odświeżenia. niewiele faktów zostało zmienionych, większość za to została doprecyzowana. zachęcam do przeczytania, jeżeli ktoś tu jeszcze jest :)) cieszę się, że mogę znowu dla Was tworzyć.

xxx


13 lutego 1719 r., Pałac Błękitny w Cerasie

     Ciężkie, dębowe drzwi uchyliły się, a wykładana drogimi panelami podłoga zaskrzypiała pod ciężarem stawianych przez chłopaka kroków. Jeon Jeongguk – piastujący honorowe stanowisko głównego służącego następcy cesarza – ziewnął cicho i odsunął żakardowe story. Do komnaty wpadły pierwsze promienie słońca, rozświetlając przestronne wnętrze. Złote ornamenty na eleganckiej boazerii zalśniły figlarnie, witając z Jeonem kolejny dzień.

     — Dzień dobry, Wasza Wysokość — powiedział miękko, kierując słowa w stronę ogromnego łoża.

     Postać owinięta w satynową pościel nie raczyła odpowiedzieć. Jedynie poruszyła się nieznacznie, odwracając twarz od źródła natrętnego światła. Przyszły władca po chwili jednak uchylił powieki i westchnął cierpiętniczo. Przeczesał palcami ciemne loki, po czym podniósł się do pozycji siedzącej, przecierając oczy knykciami. Rozejrzał się leniwie po pomieszczeniu, aż napotkał wesołe spojrzenie Jeongguka, który wyjmował z szafy lnianą koszulę, karmazynowy, zdobiony haftami szustokor i pasujące do niego ciemne pończochy.

     — Co mamy dziś w planach? — zapytał mężczyzna, ześlizgując się z posłania i wsuwając stopy w miękkie bambosze. W jego głosie było słychać delikatną chrypę, której próbował się pozbyć, odchrząkując co chwilę.

     — Spotkanie z pańskim ojcem w sprawie jutrzejszego dnia, a później przymiarki peruki i maski na bal — odpowiedział służący. — Wszystko musi leżeć idealnie, prezencja Waszej arcyksiążęcej Mości jest przy tej okazji wyjątkowo znacząca — dodał.

     Choć prawda była taka, że na dostojnej sylwetce arcyksięcia Kim Taehyunga dobrze leżałby nawet jutowy worek. Jeongguk z zachwytem przyglądał się jego pięknej twarzy, która bardziej pasowała do jednej z rzeźb w pałacowym ogrodzie, niż do prawdziwego człowieka. Ciemne oczy sennie spoglądały na otaczającą go rzeczywistość, a pełne usta były lekko uchylone, łapczywie łapiąc rześkie powietrze.

     — Wieczorem możemy... — zaczął, lecz nie było mu dane skończyć, gdyż widok, jaki zastał, gdy skierował swój wzrok odrobinę niżej, zaparł mu dech w piersiach.

     Taehyung nie miał na sobie nic, oprócz obuwia i niedbale zawiązanej na biodrach chusty, która i tak zakrywała niewiele. Stał dumnie i prosto, wręcz emanując władczością, która leżała w jego naturze. Wyrzeźbione przez lata ćwiczeń fechtunku i jeździectwa mięśnie napięły się pod wpływem nagłego ruchu. Jego oliwkowa skóra, której gładką fakturę sługa miał ochotę zbadać na wszelkie sposoby, pokryła się gęsią skórką przez chłód panujący w komnacie. Jeongguk z uwielbieniem wymalowanym na twarzy śledził złote smugi porannego słońca, które spowijały jego postać.

     — Wypadałoby kończyć zdania, chłopcze — zauważył, uśmiechając się kpiąco.

     Zdawał sobie sprawę ze swojej atrakcyjności, ale nie przepadał za wykorzystywaniem tych cnót w niezbyt moralny sposób. Choć nie da się ukryć, że z ich pomocą pozyskał wiele informacji, które mógł wykorzystać do rozwoju swojej kariery politycznej. Jednakże nie była to ścieżka, z której był dumny. Wolał osiągać swoje cele poprzez wzbudzanie podziwu swoją wiedzą i doświadczeniem.

Masquerade | k.th x j.jgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz