Czym jest bratnia dusza?

62 8 8
                                    

Wysoki, poważny mężczyzna siedział w salonie, czytając książkę. W kominku palił się ogień i wypełniał pokój miłym dla nosa zapachem zwęglonego drewna. Blondyn uwielbiał ten zapach. Kojarzył mu się z domem i rodziną. Z bezpieczeństwem. Spojrzał na resztę pomieszczenia. Nie było duże, tak samo jak cały dom, w którym się znajdował. Dominował tu brąz i szkarłat. Za oknami Słońce leniwie opuszczało niebo, zniżając się do horyzontu, aby zakończyć kolejny dzień pocałunkiem z ziemią. Jego miejsce miał, jak zawsze, zastąpić srebrzysty Księżyc, dzisiaj wyjątkowo będący w pełni. Po przecudownej grze kolorami, majestatycznym gradientem, niebo ostatecznie śniemnieje. Pozostanie granatowe, jak atrament, a następnego poranka pożegna się ze swoim kochankiem - światłem słonecznym. Tak błędne koło się zatoczy.

Wyciągnąwszy takowe wnioski, Jean westchnął i zamknął oczy. Uwielbiał zachody Słońca. Były przepiękne. Wiele razy słyszał o ich iluzji, o ich działaniu na ludzką psychikę. Owszem, sprawiały, iż człowiek oddychał świeżym powietrzem, zakochując się na nowo w swoim świecie. W świecie, gdzie nie było sprawiedliwości. Kiedy nie chcesz walczyć, musisz to robić. A gdy wreszcie znajdujesz na to odwagę, twój dowódca każe ci przestać, ponieważ jesteś ranny. Rana prowadzi przez twój brzuch.

W tym momencie Jean wiedział, że dałby radę wygrać. Potrafiłby pomóc starym przyjaciołom za Murami. Jego rana już dawno zmieniła się w bliznę. Olbrzymią, paskudną bliznę na pół brzucha, jednakże wyleczoną. Był w stanie walczyć.

Może i opuściłby bezpieczny dom, ale nie rodzinę.

Nie mógłby przestać myśleć o żonie i córce. Jego małej, sześcioletniej księżniczce, którą kochał ponad wszystko. Rozpieszczał to dziecko, chociaż dziewczynka miała więcej rozumu od ojca. Nie chciała wszystkich wygód. Kochała swoją rodzinę, swoich rodziców oraz nigdy nie przyjmowała niepotrzebnych darów. Bo wolała patrzeć, jak tata uszczęśliwia ją za pomocą rozmów.

- Tato.

Mężczyzna zwrócił wzrok w kierunku dziecka. Duże, brązowe oczy, śliczne kosmyki jasnobrązowych włosów. Miała w sobie spojrzenie ojca i rysy twarzy matki. Idealne połączenie.

- Tak, skarbie?

- Czym jest bratnia dusza?

Jean zamilkł na chwilą. Sześciolatka usiadła na podłodze, poniżej fotela. W końcu usta dorosłego wydały z siebie nieśmiały i przestraszony dźwięk. Między słowami czuć było emocje. Jakby wszystko, co do tej pory krył w sobie blondyn, natychmiastowo zniknęło.

- To jest... Cóż, to tak jakby przyjaciel, ale bliższy. To jedyna osoba na świecie, która zna cię lepiej niż ktokolwiek inny. To ktoś, kto robi z ciebie lepszego człowieka. Właściwie to nie. Nie ta osoba robi z ciebie lepszego człowieka, ona sprawia, że ty sam się zmieniasz. Bo cię inspiruje. Bratnia dusza to ktoś, kto będzie z tobą... zawsze. To jedyna osoba, która... rozumie cię i akceptuje cię, i... wierzy w ciebie, zanim ktokolwiek zacznie. Albo gdy nikt tego nie dokonuje. I nieważne, co się dzieje, zawsze ją kochasz. - Jean uśmiechnął się delikatnie. - Nic nie może tego zmienić.

Dziewczynka milczała. Jej rączki trząsły się z podekscytowania. Jej tata zawsze wszystko idealnie tłumaczył. To była jego najlepsza wypowiedź.

- Chciałabym mieć bratnią duszę, tato.

- Spotkasz ją, Diano. Jestem tego całkowicie pewien. Zawsze spotyka się bratnie dusze.

- Chciałabym, abyśmy z nią byli tacy, jak ty i mama.

- Na pewno będziecie. Ja i Terra bardzo byśmy się cieszyli, jako twoi rodzice, córeczko.

Jean podniósł się z fotela, klęknął na ziemi i pogłaskał małą po głowie.

- Nie zapominaj kochać swojej bratniej duszy - dodał mężczyzna po sekundowym milczeniu.

- Nie zapomnę, tatusiu. Nie wolno mi. - uśmiechnęła się. - Masz dziwną minę - zauważyła Diana. - Ty zapomniałeś o swojej bratniej duszy?

- Nie - odparł, wstając. - Nie wolno mi.

Jego wzrok spoczął na oknie, które świeciło na gamę kolorów żółci i pomarańczu. Jean miał wrażenie, jakby jego bratnia dusza również patrzyła na ten zadziwiający widok. Wziął córkę na ręce, aby mogła lepiej zobaczyć pocałunek ziemi ze Słońcem. Stali tak dość długo. W tym czasie dziewczynka zmęczona usnęła, wtulając się nieświadomie w ramię ojca.

Nigdy o tobie nie zapomnę, Marco - pomyślał mężczyzna, obejmując własne dziecko ramieniem. Odniósł wrażenie, iż Słońce uśmiechnęło się w jego stronę.


~*~

Mało jest fluffów z Jeanmarco, a całym serduszkiem wielbię ten ship, więc fluffy też się pojawią ;3

What's a soulmate?Where stories live. Discover now