Rozdział 1

92 2 0
                                    

Wstałam rano około. 6:30, boże nienawidzę wstawania wczesnym rankiem, zdecydowanie nie jestem rannym ptaszkiem. Gdy mama jak codziennie obudziła mnie drąc się z połowy domu, myślałam, że oszaleje. Żeby nie marudziła zeszłam z tego łóżka, miałam wrażenie jakbym uczestniczyła właśnie w jakimś survivalu.

W piżamie zeszłam na dół, starając się nie spaść ze schodów. Mój widok z rana nie był za ciekawy. Różowa piżama w krowy i rozczochrane włosy. Tak zdecydowanie był to powód do śmiechu, ponieważ jak codziennie schodziłam byłam wyśmiewana przez własnych domowników.

Musze zmienić rodzinę -,-

- Cześć krowo - odezwał się z tym nie wyparzonym językiem mój brat.

- Spadaj gówniarzu - wydusiłam z siebie.

- O, dobra zamykam się, bo nie chcę zostać zaatakowany przez stado twoich krówek w szkole - wypowiedział przez śmiech.

W sumie nie wiem o co mu chodziło, ale pewnie o mój zespół. Tak gram w piłkę nożną. Jestem kapitanką drużyny i całkiem dobrze sobie radzę.

- Przestańcie - z otchłani wyłonił się tato. - W czwartkowy ranek nie mam zamiaru się z wami znowu użerać, dobrze wiecie, że jest to mój znienawidzony dzień tygodnia - warknął zagapiony w telefon.

- Tak tato wiemy. - wypowiedzieliśmy razem z bratem, bo nikt nie lubił zadzierać z Robertem.

- W tej chwili na górę wyszykujcie się porządnie, macie 15 min - krzyknął, jak oddalaliśmy się do swoich pokoi.

Standardowo nie zdążę, bo powiedzcie, jaka dziewczyna, dobierze outfit i pomaluje się w 15 min, z tatą wolałam nie zadzierać, więc wbiłam do pokoju zatrzaskując drzwi. Nałożyłam bordowy top i czarne dżinsowe spodnie, włosy spięłam w koka, szybciutko nałożyłam te wszystkie pierdoły na twarz, żeby nikt się mnie nie wystraszył w szkole. Zbiegłam na dół z myślą, że będę pierwsza, ale w co ja wierzę wszyscy zniecierpliwieni czekali na mnie. Cichutko nałożyłam białe superstary i wybiegłam z domu.

Tata podwiózł mnie do szkoły pierwszą, bo ja mam najbliżej.

Wysiadając z samochodu zauważyłam uśmiechniętą, biegnącą do mnie blondynkę.

- Czeeeeeeeść - wydarła się mi do ucha

Zdecydowanie czasami przesadza, ze swoim optymizmem.

- Hej, coś się stało?!

- Nie, tak po prostu - wtuliła się we mnie.

Aha, tak po prostu .....

- Pospiesz się łamago, spóznimy się na lekcję.

Po ostatniej ósmej lekcji, zmęczona z bólem głowy na pieszo wróciłam do domu. Nie mam daleko bo może z jakieś 2,5 km.

Po wejściu do domu, przed tym jeszcze z 8 minut szukając kluczy, zdjęłam buty i  kurtkę. Standardowo z magicznej szafki wyjęłam chipsy, ale zastanowiła mnie biała koperta leżąca pod nimi. Otworzyłam ją, chociaż wiedziałam, że nie powinnam, ale moja ciekawość nie zna granic. Widząc jej zawartość momentalnie zbladłam. Był to list od komornika, wnioskujący o opuszczenie mieszkania z powodu nie płacenia rachunków. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć, wszystko wydawało się być ok. Po moich rodzicach nie było nic widać.

W takim razie muszą być dobrymi aktorami. Nie poczekaj to nie czas na żarty, chwileczkę o oznacza, że będziemy musieli się przeprowadzić? Brawo Miley, otrzymujesz order za najszybszą reakcję na świecie.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak krótki. Wenę złapałam w środku tygodnia, a każdy wie jak jest w tygodniu.

Może akcja na razie nie jest powalająca, ale obiecuję, że będzie lepiej. :) <3 ENJOY!!!

PS. Przepraszam za błędy, ale piszę to na szybko. SEE YOU!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 31, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Difficult love | Andreas WellingerWhere stories live. Discover now