✯ One ✯

118 16 1
                                    


Chen POV

- Już?! Wytrzeźwiałeś? - zapytałem, spoglądając na kompletnie skacowanego i zdezorientowanego Xiumina.

- He? Co się dzieje ? Gdzie ja jestem? - mruknął, kiwiając się lekko na boki.
- W hotelu, ale zaraz możesz się znaleźć kilometr od niego, jak Cię trzepnę w ten głupi łeb. - warknąłem, chodząc zdenerwowany po pokoju.
- Ale za co? Kochanie?
-Nie kochaniuj mi teraz i nie zgrywaj grzecznego. Masz celibat do odwołania za to, co zrobiłeś. Jak można być tak głupim i nieodpowiedzialnym, jesteś kompletnym idiotą! Zachowałeś się jak pajac, dobrze wiesz, że od Kaia nic się nie bierze, bo to Cię zabije, albo kopnie tak, jak miałeś zaszczyt przekonać się w samolocie.  - wskazałem na niego palcem, a ten momentalnie się ożywił i poderwał na nogi. Jednak (nie)stety runął jak długi na podłogę, nie zauważając wcześniej porozrzucanych ubrań. Nie kryłem śmiechu, nie dało się, bo to wyglądało tak komicznie.
- Ale co ja takiego zrobiłem? Przecież wypiłem tylko jednego, małego drinka! - mruknął oburzony, podnosząc się z podłogi.

- Z dodatkiem narkotyku. - odparłem krótko, nie chcąc już o tym myśleć.

- Kurwa, zajebię Kai'a, jak tylko go spotkam. Prędzej czy później będzie martwy. - fuknął starszy.

- Zamknij jadaczkę, umyj się bo śmierdzisz jakby cię kot oszczał i zmień te ciuchy w stylu pana prezesa z kijem w dupie i idziemy  plażować. - uśmiechnąłem się i wziąłem torbę, zaczynając wypakowywać nasze rzeczy, a mój oburzony mąż ruszył w stronę łazienki.

 Po pół godzinie, wyszedł z łazienki w samym ręczniku na biodrach. Skarciłem się w myślach za rzeczy i obrazy jakie pojawiły się w mojej głowie. Zaczekałem na niego, nie kryjąc lekko udawanego poirytowania. Zabrałem torbę i zacząłem go pośpieszać,  bo jeszcze słońce się wypali i nie zdążę się ładnie opalić. Wyszedłem za drzwi, a za mną grzecznie wlókł się Xiumin, co chwilę się potykając o własne nogi i tylko mruczał coś pod nosem. Nie zwracałem uwagi na jego pytania, prośby czy wołania o pomoc, kiedy już enty raz runął na ziemię. Nauczka musi być, a za zadawanie się z tym idiotą Kaiem nawet podwójna.

15 minut później

Xiumin POV

- Chen.
Cisza.
- Chennie, kochanie moje.
Cisza part 2.
- No skarbie Ty mój najdroższy, nie złość się na swojego misiaczka pysiaczka. Zabiorę Cię na zakupy i pozwolę użyć swojej złotej karty. Tylko błagam, odezwij się do mnie. Zwyzywaj mnie, kopnij, uderz, błagam zrób cokolwiek, tylko przestań milczeć - spojrzałem na męża z miną szczeniaka.
- Już się tak nie podlizuj tylko bierz ten krem i smaruj mi plecy. - fuknął, podając mi krem i położył się na brzuchu.
-Czyli się nie złościsz?
- Złoszczę, ale ktoś musi mnie posmarować, żebym nie spalił swojego seksownego ciała i nie wyglądał jak burak. - odparł, układając się wygodnie, a ja tylko przewróciłem oczami.
- Żeby jeszcze było seksowne.. - mruknąłem cicho pod nosem.
- Coś Ty powiedział?!
- Nie, nie. Nic. Leż, skarbie. odpoczywaj sobie, ja się Tobą zajmę - odpowiedziałem szybko, nie chcąc pogarszać swojej sytuacji i posmarowałem mu plecy.
- No ja mam taką nadzieję, bo inaczej celibat będzie do końca życia i będziesz musiał jechać na ręcznym, oglądając jakieś gołe baby z cycami na wierzchu w tych okropnych gazetach, które chowasz pod łóżkiem. Na przyszłość chowaj je lepiej, bo skrytka pod łóżkiem dobra nie jest. A i kupuj z siurkami, a nie cyckami.  -  pokazał mi język i śmiejąc się cicho, ułożył głowę na rękach. Nie odezwałem się, biorąc głębokie wdechy i wydechy, żeby się uspokoić. Muszę zmienić skrytkę, bo następnym razem ten pomiot szatana mi nie podaruje kolejnego egzemplarza świerszczyka. Położyłem się obok niego na plecach i ubrałem okulary. Starałem się zrelaksować, a także solidnie odpocząć, więc nawet nie zauważyłem, kiedy oddałem się w ręce Morfeusza.

***

Kyungsoo POV

Szliśmy już dobrą godzinę, nie wiedząc gdzie znajduje się nasz hotel. Mój jakże cudowny narzeczony, pomylił adres i zamiast wysiąść przed naszym lokum, wysiedliśmy przed burdelem. Ja naprawdę nie wiem i nie chcę wiedzieć jak to się stało. Miałem ochotę go wykastrować, zabić i zakopać. A coś czuję, że to za niedługo będzie bardzo możliwe.
- Gdzie Ty idziesz, ośle?! Przecież mieliśmy skręcić w prawo. - krzyknąłem do niego, ciągnąc za sobą walizki, bo ten wspaniałomyślny kretyn stwierdził, że pobawi się w przewodnika. Szkoda tylko, że zamiast dotrzeć na miejsce, to ciagle błądzimy. Nie zdziwię się jak zaraz wylądujemy na plaży nudystów.
- Nie, nie, nie. Idziemy prosto, tak jak wskazuje mapa. - odparł, śledząc palcem drogę na mapie.
- Kai, ale trzymasz ją do góry nogami ! - krzyknąłem, rzucając walizki i pobiegłem do niego, wyrywając mu ją. - Ja wiedziałem, że jesteś głupi, ale nie sądziłem, że aż tak!
- Nie obrażaj mnie, karle jeden. Przypominam Ci, że to ja dominuję w tym związku. - skierował w moją stronę palec wskazujący.
- Zaraz nie będziesz miał czym dominować jak Ci to kutasiątko w spodniach odgryzę i rzucę rybkom na pożarcie. - rzuciłem wściekle.
- Oho, już to widzę. A teraz oddaj mi łaskawie mapę i idziemy.
- Zapomnij, teraz ja prowadzę. Nie mam zamiaru spędzić kolejnych  godzin biegając  tam i z powrotem między plażą nudystów, a tanimi burdelami! - krzyknąłem poirytowany, kręcąc głową.
- Co najwyżej możesz sobie w dupce pogrzebać, a nie brać mi mapę. Kup sobie własną. To, że jesteś starszy, nie oznacza, że masz prawo sprawować nade mną pieczę. Jestem już duży, dobrze wychowany i świetnie sobie daję.. - urwał, wywracając się i na nieszczęście wylądował twarzą na czyimś kroczu. Roześmiałem się, jednak słysząc dobrze znany mi krzyk, przestałem.
- Kurwa mać, co to ma znaczyć?! - krzyknął Xiumin, podnosząc się i ściągnął okulary.
- Oo, cześć Xiu. Jednak wróciłem na stare śmieci. Można by powtórzyć to i owo, bo ten karzeł  ubzdurał sobie, że będzie dominował.  - mruknął obrażony do mnie, a następnie uśmiechnął Kai uśmiechnął się szeroko. 
- Co Ty tutaj robisz?! Co WY tutaj robicie?! -  Xiumin wstał z prędkością rakiety i spojrzał na Nas zdezorientowany.
- Jak to co? Przyjechaliśmy na urlop do Was. Co Ty sobie myślałeś, że się Nas, a dokładnie mnie pozbędziesz? O nie, kochanie. Xiumin & Kai Entertainment musi nadal trwać. - objął czerwonego mężczyznę z uśmiechem.
- Chen, skarbie. Powiedz, że to tylko sen. Że ja nadal majaczę i moja wyobraźnia wariuje. - Xiu spojrzał błagalnie na męża.
- Przykro mi, ale to nie jest sen. Zapowiada się piękna podróż poślubna z Kaiem. - powiedział Chen, stając obok mnie i cicho się zaśmiał, widząc minę męża. Jongin uśmiechał się jak pojebany, zaczynając monolog, mówiący o ich wspólnym spędzonym czasie, a Xiumin zaczął rozpaczliwie wyć, jęczeć, że on nie chce. Spojrzeliśmy po sobie z Chenem i śmiejąc się, usiedliśmy na kocu, delektując się słońcem i rozmawiając.



Friends || XiuchenWhere stories live. Discover now