Ostatnia rozmowa

67 5 1
                                    

Siedziałam sama na starym fotelu. Jego skórzane obicie już dawno straciło kolor. Poranne słońce ogrzewały przyjemnie moje zmaltretowane ciało. Czekałam. Wiedziałam, że dziś przyjdzie, nie byłyśmy umówione, ale czułam to w kościach. Była nieuchwytna i przepracowana, kilka razy miała mnie już zamiar odwiedzić, ale odkładała wizytę. Wreszcie, dziś się nie spóźni, nie odwoła, przyjdzie i wreszcie ze mną porozmawia.

Poczułam, jak po mojej skórze przebiega delikatny powiew wiatru, gdy frontowe drzwi skrzypnęły cicho. Rozkoszowałam się ostatnim tego dnia dotykiem świeżego powietrza na twarzy. Nie widziałam, jak sunie przez pokój, dostrzegłam ją dopiero, gdy usadowiła się w fotelu przede mną. Była delikatna i kobieca. Uśmiechała się do mnie łagodnie, nie odrywając wzroku od moich oczu. Jej długie złote włosy spływały z gracją po ramionach. Miała okrągłą dziecięcą twarz, bez ani jednaj zmarszczki, i duże również złote oczy. Była piękna. Dawno nie spoglądałem na nikogo tak oszałamiającego. Wydatne usta, zgrabny nos usiany piegami, długie rzęsy i idealne brwi. Wyidealizowana do granic możliwości, ale nie spodziewałam się niczego innego po tak sławnej kobiecie. Nagle poczułam, że obdarzyła mnie wielkim zaszczytem zjawiającym się dziś w moim skromnym domku.

- Witaj dziecino - szeptała, a jej głos był niczym jedwab, pragnęłam słuchać go już zawsze.

Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa, choć kobieta zdawała się nie być tym zaskoczona. Emanowała gracją i pewnością siebie. Zapewne przywykła do ludzi, którzy tracili umiejetność mowy na jej widok.

- Jak się czujesz dziecko?

- Gotowa - odparłam ciszej niż ona, by nie zakłócać spokoju panującego w pomieszczeniu. Chciałam, by to spotkanie było idealne, by nikt go nie zakłócał, a ten dzień był najlepszym wyborem. Nie pamiętam piękniejszego dnia, a przeżyłam ich wiele.

- A wcześniej, czy byłaś wtedy naprawdę gotowa na nasze spotkanie? - jej głos pieścił moje uszy. Zapragnęłam przymknąć oczy i zamilknąć.

- Czułam się wtedy bardzo samotna. - wydusiłam w końcu. - Potrzebowałam Cię. Ale nie przyszłaś. Nie chciałaś mi pomóc - nie chciałam, by to zabrzmiało, jak zarzut, choć tym właśnie było, - ale wybaczyłam ci, bo wiedziałam, że kiedyś będziesz musiała przyjść - bałam się spojrzeć jej w oczy.

- Och dziecko, wybaczyłaś mi moją nieobecność, a czy wybaczyłabyś mi, gdybym wtedy przyszła? Odbierając nam szanse na to spotkanie - zrobiła zamaszysty ruch ręką pokazując pokój.

- Nie wiem, wciąż czułam się sama, odrzucona nawet przez ciebie - Przełknęłam głośno ślinę. - Nieudana, każdy mój krok wydawał się kierować nie w tę stronę co trzeba. Słyszałam szepty ludzi, którzy dowiedzieli się, że planowałam nasze spotkanie. Najgorsze było to, że gdy mnie wystawiałaś, zapragnęłam, by szeptali, by się mnie bali. Bali się mnie, bo ja nie boję się ciebie. Absurd - parsknęłam.

- Więc, jak sobie poradziłaś?

- Znalazłam kogoś, kogo boją się równie bardzo, ale mnie nigdy nie wystawi. Nie powiedziałam im, że się z nią spotykam. Uciekłam od tamtych ludzi i poznałam nowych, którzy o niczym nie wiedzieli. Nie znali mojego złamanego serca i dziewczyny, która była za nie odpowiedzialna.

- A czy jej wybaczyłaś? Nie mogę jej odwiedzić, jeśli nie dostała twego wybaczenia.

- Ona mnie zniszczyła, to przez nią tak bardzo potrzebowałam ciebie, ale ty nie przychodziłaś. Łamała mnie na nowo, jej twarz przynosiła wspomnienia, nie rozumiałam ludzi i siebie. Rodzina doprowadzała mnie do szaleństwa. Ale wybaczyłam jej, bo z latami zaczynałam rozumieć, że to co ja przeszłam było niczym w porównaniu z tym co czekało na nią, ten czas gdy została zupełnie sama, gdy po szkole straciła wszystko. Teraz jej tylko współczuję.

- Co czułaś wtedy, gdy na mnie czekałaś? Gdy zrozumiałaś, że nie zdążę, nie przyjdę?

- Ja się bałam - odparłam po chwili namysłu. Z każdym kolejnym słowem donosiłam wrażenie, że staję się lżejsza. Jakby ktoś sciągał ze mnie ogromny ciężar. - Czułam adrenalinę krążącą w moich żyłach. Czułam, jak spadam gdzieś głęboko we własnym umyśle. Czułam ręce, które próbowały mnie złapać, i głosy, które obiecywały pomoc, ale im nie wierzyłam. Potrzebowałam ciebie i tylko ciebie, a przynajmniej wtedy tak myślałam. Ja naprawdę nie myślałam w tamtej chwili o nikim innym. Liczyłam się ja i ty.

- Ale teraz tu jestem i pragnę byś poszła ze mną. Zrobisz to? Pamiętaj, że ja po nikogo nie wracam.

- Jestem gotowa. Nic tego nie zmieni.

Kobieta siedząca przede mną wyciągnęła dłoń i musnęła nią mój policzek. Pod wpływem jej dotyku przymknęłam zmęczone wieloma latami oczy. Opuszkami sunęła wzdłuż mojej żuchwy, musnął usta, zbadała skórę za uszami. W miejscach, gdzie poczułam jej delikatny dotyk moje ciało pękało, rozpadało się w popiół, uwalniało zniszczoną, pogrążoną w mroku duszę. Z czasem jej dotyk zaczął zsuwać się po moim ciele i rozrywać go kawałek po kawałku. Ból był przyjemny, był ostatnią rzeczą, którą miałam doświadczyć za życia. A może już pierwszą po śmierci?

Gdy wreszcie rozwarłam powieki zobaczyłam światło i unoszące się w pustce razem z moją oczyszczoną duszą migoczące drobinki pyłu. Wreszcie po wielu próbach i prośbach nadszedł koniec.

Ostatnia rozmowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz