Wakacje zapowiadały się znośnie, to znaczy nudno, ale przynajmniej było wolne od szkoły.
Nie wyjeżdzaliśmy z rodzicami nigdzie, jak zwykle zresztą. Nie mieliśmy za wiele pieniędzy, choć tu nawet nie chodziło o to, mogliśmy sobie pozwolić na wyjazd, ale nikt poza mną nie był chętny do jakichkolwiek podróży.Mama pracowała, tata pracował, a nawet kiedy mieli wolne to siedzieli tylko w domu, albo wychodzili gdzieś jedynie na spacer czy przejażdżkę rowerami. Nuda.
Minęły już pierwsze dwa tygodnie wolnego, a ja zaledwie dwa razy spotkałam się z kimś znajomym. Wszyscy najbliżsi powyjeżdzali. Myślałam, że nic się nie zmieni przez najbliższe kilka tygodni, ale się myliłam.
Wracałam akurat z małych zakupów w centrum miasta, kazała mi je zrobić rano mama, a ja niechętnie tam pojechałam, kupując wszystko z listy zakupów, którą zrobiła. Miałam już wsiadać do autobusu, kiedy zatrzymał mnie wysoki mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych, był opalony, miał dłuższe brązowe i lekko kręcone włosy. Chyba na mnie nie patrzył bo głowę miał uniesioną, jakby patrzył gdzieś za mnie, ale stałam dalej przed nim, czekając na to czy coś powie, bo wydawało mi się, że ma zamiar o coś zapytać skoro mnie zatrzymał.
-Znajdę tu gdzieś w pobliżu dobrą kawiarnię? -zapytał w końcu, unosząc okulary, a wzrok skupił na mnie.
Miał zielone oczy, od razu im się głębiej przyjrzałam.
Stałam tak, a kolana się pode mną uginały. Przez dłuższą chwilę teraz ja nic nie mówiłam.
-Jest... Niedaleko. Tam za rogiem -wskazałam ręką w tamtą stronę, a on podążył tam wzrokiem, ale szybko wrócił nim na mnie.
Uśmiechnął się.
-Rzeczywiście niedaleko.
Obejrzałam się by zauważyć jak akurat mój autobus odjeżdża, ale trudno. Następny przecież będzie aż za pół godziny.
-Mieszkam w tym hotelu -skinął głową na budynek obok nas. Dlaczego to mówił? Myślałam, że już sobie pójdzie, ale nie to, żebym tego chciała. Nie myślałam teraz wiele, właściwie nie myślałam o niczym. -Spędzę w tym mieście najbliższy miesiąc całkowicie sam. Nikogo tu nie znam. Pomyślałem, że może ktoś mógłby mi pokazać chociaż okolicę...
Pokiwałam lekko głową, zastanawiając się co na to odpowiedzieć i dlaczego on dalej do mnie mówił?
Och...Chyba chodziło mu o to, że ja mogłabym go oprowadzić.
-Zapraszam cię na kawę -odezwał się znowu.
-Nie mogę teraz, muszę wracać do domu z tymi zakupami -uniosłam materiałową siatkę, którą przed chwilą przewiesiłam sobie na ramię.
Mężczyzna zaśmiał się cicho, ale na jego twarzy pojawił się także znowu uśmiech, uroczy uśmiech.
-Mieszkasz daleko stąd?
Był chyba zbyt pewny i zbyt ciekawski.
-Troszeczkę. Autobusem kawałek, mimo, że miasto jest małe. -odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Pojadę z tobą. Odniesiesz zakupy, ja poczekam i wrócimy tu. Nie odpuszczę, naprawdę.
Ciężko westchnęłam. Był bezpośredni, bardzo. W ogóle się nie znaliśmy, nawet nie wiedział jak mam na imię! Ani ja nie wiedziałam jakie jest jego.
-W porządku.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.
-To wspaniałe, Harry! -zawołam, oglądając jeden z jego obrazów stojących czy leżących w bogato urządzonym salonie jego hotelowego apartamentu.
-Nic wielkiego -odpowiedział jak gdyby nigdy nic, siadając na zdobionym, czerwonym fotelu. Wyciągnął nogi przed siebie, obserwując mnie, kiedy krzątałam się po podłodze, oglądając te wszystkie jego dzieła.
Dwa mniejsze obrazy przedstawiały nagie kobiety, zawstydzona udałam, że ich nie widzę, nie skomentowałam ich, tylko zabrałam szybko malowidło dwóch słoneczników na białym tle.
-Podobają ci się te dwa? -zapytał. Mimo, że byłam tyłem do niego, to wiedziałam, że ma na twarzy głupi uśmieszek.
-Które? -spojrzałam na niego przez ramię. Pewnie chodziło mu o tamte dwa z kobietami...
-Mogłabyś mi zapozować -poruszył brwiami w zabawny sposób, kiedy na niego spojrzałam.
Nie żartował.
-Mogłabyś być moją muzą. Jesteś piękna, Abi.
-Muzą? -zmarszczyłam brwi, chcąc teraz jeszcze raz się upewnić czy jest poważny czy może nie, ale chyba mówił to poważnie bo nie uśmiechał się, nie zaśmiał. Jego twarz była bez wyrazu, jak przez większość czasu.
Skinął głową.
-Chcesz żebym się rozebrała? -dopytałam, podnosząc się z podłogi i niepewnie podeszłam do fotela na którym wciąż siedział.
-Właśnie tak. To tylko obraz... I od razu mówię, że nie ma się czego wstydzić.
Znaliśmy się zaledwie kilka dni, ja miałam osiemnaście lat, on dwanaście lat starszy. Miałam się rozbierać przed starszym od siebie mężczyzną? I to tak szybko? Ale jak powiedział to tylko obraz.