I

5.8K 309 317
                                    

Bycie studentem ostatniego roku fotografii ssało. Zwłaszcza jeśli dodatkowo miało się dorywczą pracę, jako sprzedawca w kwiaciarni. Przygotowanie do egzaminów oraz własnej wystawy zaliczeniowej, w połączeniu z pracą, pozostawiały niewiele wolnego czasu dla omegi. Tak jak na przykład dzisiaj.

Poranek spędził przed komputerem, obrabiając zdjęcia w programie graficznym. O 11.00 zaczynał zajęcia, a zaraz po nich była jego zmiana w kwiaciarni. Dochodziła 20.00, a on dopiero wrócił do swojego mieszkania, które wynajmował z najlepszym przyjacielem.

- Lou? – stłumiony głos, prawdopodobnie z kuchni, doszedł do jego uszu.

- To ja – westchnął, odkładać swój plecak pod ścianę, aby mógł pozbyć się butów i cienkiej kurtki – Jestem wykończony.

- Odgrzać ci chińszczyznę? – Zayn stał za kuchennym blatem, który oddzielał salon od kuchni.

- Poproszę – opadł na kanapę, a z pomiędzy jego warg wydostało się westchnienie ulgi.

- Jak idą przygotowania do wystawy?

- Powoli, ale dobrze – wzruszył ramionami – Udało mi się załatwić salę, większość zdjęć już jest obrobiona – zmarszczył brwi, dostrzegając na stoliku dwie małe, podłużne kartki.

- Zayn, co to? – nachylił się, sięgając do stolika – Zayn... - z szokiem spoglądał to na przyjaciela, to na bilety, gdy tylko zobaczył co na nich pisze.

- Bilety – mulat stał w kuchni, przygryzając wargę.

- Widzę, że bilety, ale jak...kiedy...co? – szatyn nie potrafił się poprawnie wysłowić – Jakim cudem udało ci się zdobyć bilety na Harry'ego pieprzonego Stylesa? Przecież wszystkie zostały wyprzedane.

- Ma się swoje sposoby – wzruszył ramionami.

- Zwinąłeś je komuś? – zaśmiał się, mimo to jego wzrok był podejrzliwy.

- Oczywiście, że nie – oburzył się Malik – Za kogo ty mnie masz? Jeśli już musisz wiedzieć, dostałem je od kogoś – ponownie przygryzł wargę, a na jego policzki wkradł się rumieniec.

- Wiedziałem! – klasnął w dłonie, podskakują na kanapie – Masz kogoś! Miałem rację, że czuć od ciebie alfą! – krzyczał z zadowoleniem.

- Tak poznałem kogoś – przekręcił oczami.

- To czemu mnie okłamywałeś? – wydął wargę, czując się lekko zranionym, że przyjaciel nie mówił mu prawdy.

- Przepraszam Lou – szybko znalazł się przy przyjacielu, obejmując go – Po prostu nie chciałem zapeszać. Nie wiedziałem, co z tego wyniknie.

- I?

- Myślę, że to to – uśmiechnął się szeroko, a Louis był szczęśliwy, że jego przyjaciel najprawdopodobniej znalazł swojego alfę.

- Poznam go? – bardzo chciał poznać tego mężczyznę, który podbił serce Malika.

- Będzie na koncercie – pokiwał głową.

- Tak w ogóle skąd wytrzasnął te bilety, i to na tydzień przed koncertem?

- Wspomniałem mu, że bardzo chciałeś tam iść i powiedział, że ma znajomości w ekipie i może załatwić dla mnie bilety.

- W takim razie podziękuj mu ode mnie, i to porządnie – poruszył znacząco brwiami, na co mulat się zaśmiał – Czy coś tu się pali? – szatyn zmarszczył nos, czując nieprzyjemny zapach.

Be mine!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz