Kenma nienawidził piątków. W porównaniu do swoich rówieśników, wolałby nie wracać w ten dzień do domu. Nie pałał taką nienawiścią nawet do poniedziałków, a to oznaczało zwlekanie się wcześniej z łóżka i chodzenie do szkoły pełnej ludzi. Kiedyś może byłoby mu to obojętne, ale odkąd zamieszkał ze swoim chłopakiem ten dzień tygodnia stał się przykrym obowiązkiem. Wychodził z uczelni, szurając stopami, spuszczał głowę na swoje stopy. Stał chwilę przy dębie, po prostu patrząc się na krawężnik. Naprawdę bardzo kochał Kuroo. Mimo że nie był zbyt uczuciowy, starał się przypominać mu o swojej miłości do niego. Jednak było coś, czego w nim po prostu nie cierpiał. Mianowicie, te wszystkie przyjacielskie wypady do klubów. Kuroo, w porównaniu z Kenmą, był duszą towarzystwa i zawsze potrafił znaleźć sobie kogoś, z kim może wypić drinka. Albo kilka, w końcu, jak ciągle powtarzał, to tylko nic nie znacząca liczba.
— Cześć, Kenma. Czekasz na kogoś?
Dopiero jakiś głos przypomniał mu o swojej marnej egzystencji i że, chcąc nie chcąc, musi wrócić do domu. Kuroo miał czasem głupie pomysły, to fakt, ale troszczył się o Kozume i mógłby zawiadomić policję o prawdopodobnym zaginięciu młodszego. To zdecydowanie nie wchodziło w grę.
— Akaashi, cześć — odpowiedział pomrukiem, prostując się. — Nie, na nikogo nie czekam.
Akaashi przytaknął. Stali w niezbyt dużej odległości od siebie i Kenma mógł się mu przyjrzeć, co często mu się zdarzało. Keiji był bardzo przystojny. Zawsze miał lśniące, dobrze ułożone włosy i schludne, wyprasowane ubrania. Był też osobą, która podejmowała najrozsądniejsze decyzje i mógł świecić przykładem. Nigdy nikogo nie obrażał, starał się dokładnie dobierać słowa, żeby nikogo nie zranić, bynajmniej nie specjalnie. Nikt tak właściwie nie wiedział o nim zbyt wiele, poza tym, że zdecydowanie robił za jakiś ładny wzór do naśladowania. Znaleźli się tacy, co z zazdrości próbowali mu dokuczać. Jednak on sam niezbyt się tym przejmował, nie reagował, nie zwracał uwagi. Popisywanie się bez uwagi ofiary nie było już takie super. Kenma chciał kiedyś stać się taką osobą, odporną na krytykę, silną w wspieraniu i porządną. Jak na razie patrząc w odbicie widział jedynie wystraszoną kulkę, która nie umiała sama zamówić jedzenia w restauracji.
— Mogę ci towarzyszyć w drodze do domu, jeśli chcesz — zaproponował Akaashi z lekkim uśmiechem.
— Przecież idziesz w przeciwną stronę — bąknął nieśmiało.
Akaashi nie należał do osób, które często się śmiały. Obdarzał ludzi jedynie uśmiechem, i to rzadko, więc blondyn poczuł się wyjątkowo. Czasami myślał sobie, że gdyby miał więcej odwagi może mógłby spytać się go co robi, że jest taki nieomylny. Nawet oceny miał dobre, z każdego przedmiotu.
— Nie mam życia towarzyskiego, więc nie zaszkodzi mi spacer z kimś ludzkim — odpowiedział Akaashi.
Kenma już chciał zaprotestować, że jest najmniej ludzki z nich wszystkich, ale tamten złapał go za rękę i niemal poczuł jak robi się cały czerwony. Kuroo często łapał go za rękę, ale nie był mu obcy. To nie tak, że Keiji był obcy, ale nie znał go praktycznie wcale. Normalnie nie interesował się życiem innych ludzi, ale dla niego mógłby zrobić wyjątek. Fascynował go od innej strony niż inni, był po prostu jedyny w swoim rodzaju.
CZYTASZ
✔Grzech serc | kuroken
Fanfictionbo kenma boi się pijanego kuroo, który wystawia ich miłość na ciężką próbę [ 2018 ]