#2 Lellinger

778 34 2
                                    

Na początku byłem cholernie wściekły i rozczarowany, gdy Werner oznajmił nam podczas powrotu ze skoczni, że to Karl będzie skakał w kwalifikacjach. Czułem na sobie pełen współczucia wzrok Richarda i Markusa. Jechaliśmy autobusem, siedziałem pod oknem, obok mnie siedział Andreas. Poczułem na dłoni jego delikatne palce. Zamknąłem oczy i oparłem czoło o chłodną szybę.

Starałem się nie rozsiewać złej atmosfery w naszym pokoju, żeby nie dekoncentrować go przed konkursem. Po wygranych kwalifikacjach mieliśmy wszyscy nadzieję na udane zawody. Chyba wolałem rywalizować na skoczni niż stać na trybunach i zaciskać kciuki. Wtedy musiałem koncentrować się na sobie, a teraz mogłem jedynie denerwować się i czekać.

- Będzie medal – obok mnie nagle pojawił się Markus, już przebrany po swoim skoku. Pokiwałem głową, niepewny swojego głosu. Zaciskaliśmy razem kciuki, a gdy Wellinger wylądował wyskoczyliśmy do góry, po czym padliśmy sobie w ramiona.

Zaczęliśmy przepychać się w stronę miejsca dla lidera. Im bliżej było końca stawki, tym lepsze humory mieliśmy. Najpierw skok zepsuł Johann, co dało Andreasowi co najmniej brązowy medal! Trochę obawialiśmy się Kamila, który ostatecznie wylądował jeszcze za dwójką Norwegów. Andi co najmniej drugi! Gdy Stefan nawet nie musnął przodem nart zielonej linii, zalaliśmy się łzami. Eisenbichler podbiegł do niedowierzającego Milki i zaczął krzyczeć coś do niego. Gdy zobaczyłem łzy w oczach Wellingera, wkroczyłem do akcji. Markus odsunął się posłusznie, a ja kucnąłem obok niego, przytulając go do siebie. Andreas wtulił twarz w moją kurtkę, kręcąc głową.

- Zostałeś mistrzem olimpijskim – szepnąłem mu do ucha. Odsunął się ode mnie i obdarzył mnie uśmiechem, od którego zmiękły mi kolana.


Całą dekorację nagrywałem, byśmy mieli pamiątkę na starość. Andi powiedział, żebym wracał do hotelu, co z chęcią uczyniłem, bowiem prawie nie czułem już stóp. Mój bohater pojawił się w naszym pokoju jakieś trzy godziny po mnie. Niemal spałem na stojąco, na Boga, w Pjongczangu była już prawie piąta rano! Jednak gdy tylko usłyszałem otwierające się drzwi, chęć snu mnie opuściła. Zmęczony, ale przeszczęśliwy Andi wszedł do pokoju. Podszedłem do niego i pomogłem mu zdjąć kurtkę i buty. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

- To dla ciebie – powiedział, podając mi maskotkę, którą dostał na podium. – Mam nadzieję, że za tydzień będziemy już skakać razem – wziąłem misia i położyłem go delikatnie na poduszce. Potem podszedłem do chłopaka i przytuliłem go z całej siły. Wellinger wtulił się we mnie, co musiało wyglądać nieco komicznie, ze względu na różnicę wzrostu.

- Gratuluję, kochanie – szepnąłem mu do ucha. Odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Zauważyłem u niego łzy szczęścia.

- Dziękuję, Steph... wiesz, że to dzięki tobie i dla ciebie był ten medal? – powiedział cicho, a ja pokiwałem głową. Uśmiechnąłem się do niego moim firmowym uśmiechem i przeczesałem palcami jego włosy.

- Wiem, Andi... i dziękuję – nie mogłem czekać już dłużej i musnąłem delikatnie jego usta. – Idź wziąć prysznic, a potem idziemy spać.

- Poczekasz aż wrócę?

- Poczekałbym na ciebie do końca życia, gdybym musiał – powiedziałem, a Andi odwdzięczył się uśmiechem, który był dla mnie ważniejszy niż złoty medal Igrzysk Olimpijskich.

Lądowanie na dwie narty - Skijumping One ShotsWhere stories live. Discover now