Był to zwykły dzień w korporacji Toczmyx w Będzinie. Prezesowi tej firmy urodził się syn - nazwał go Dżurek. Spółka już 5 lat temu wynalazła stymulator dorosłości, więc tata niewiele myśląc podał go synowi. Młody ojciec wpadł na świetny pomysł i powiedział do żony:
- Żono polećmy do tajnej placówki w Alpach i wynajdźmy serum kłamstwa.
- Nie wiem jak na to wpadłeś, - odpowiedziała żona - ale zajebisty ten pomysł!
Następnego dnia cała rodzina była spakowana i gotowa do podróży. Niestety podczas lotu samolot stracił sterowność przez trwającą tam burzę i rozbił się o jeden ze szczytów.
Dżurek ocknął się z urwaną nogą,
był w szoku więc nie czuł bólu. Doczołgał się do swojej nogi, a potem do kokpitu i zdjął apteczkę ze ściany.
Takie apteczki były jeszcze w fazie testów, ale gdyby Dżurek jej nie użył spotkałoby go najgorsze. Wylał więc zawartość najmniejszej buteleczki na oderwaną część i przyłożył ją do ciała. Odczekał 5 sekund i oblał miejsce gdzie stykały się obie strony buleteczką średniej wielkości. Leżał na podłodze przez minutę po czym wstał, największą butelkę zabrał ze sobą - znajdował się w niej roztwór, który miał za zadanie złączyć i odtworzyć poszczególne komórki od środka - miał z niej pić 1 łyk na godzinę. Gdy ją opróżnił zaczął myśleć co ma zrobić. Wiedział że w drodze na dół musi robić przerwy aby się ogrzać, ale nie mogą być zbyt częste bo zabraknie mu jedzenia. Przed wymarszem sprawdził jeszcze stan nadajnika (dzięki, któremu służby ratunkowe wiedziałyby gdzie się rozbili) - niefortunnie został zmiażdżony podczas upadku. Z części wraku Dżurek zbudował coś na kształt snowboard'u. Podczas jazdy miał dużo czasu na przemyślenia. Toczmyx po swojej śmierci chciał powierzyć firmę Hanzowi, więc pewnie Hanz chciał aby Toczmyx zmarł.