3 the cage

922 85 47
                                    

„cause you're the cigarette

and i'm the smoker"

Taniec zawsze mnie uspokajał. W nim, jednym ruchem, czy nawet gestem, mogłam przekazać całą gamę uczuć. Uwielbiałam czas, w którym muzyka otulała mnie szczelnym kocem zrozumienia. Te minuty, gdy liczyłam się tylko i wyłącznie ja, a świat zewnętrzny, kołatające się w głowie myśli, odgłosy zza ściany oraz problemy, zostawały spychane na boczny tor. Cenne sekundy poświęcone na oddychanie pełną piersią.

Ale nie dziś.

– Stop, dosyć tego! – zwołał trener, na co wszyscy jak jeden mąż stanęliśmy w miejscu rozproszeni po sali tanecznej. Mięśnie mieliśmy ciężkie od zmęczenia, klatki piersiowe unosiły się szybko, jednak mimo tego każdy był wyprostowany i patrzył przed siebie, w odbicie w lustrze. Son Sungdeuk krążył między nami dłuższą chwilę, żeby finalnie zatrzymać się tuż za mną, gniewnym spojrzeniem przewiercając moje odbicie na wylot. Nie musiał nic mówić, żeby dać do zrozumienia, jak bardzo beznadziejna dziś byłam. – Koniec treningu, możecie iść do szatni.

Podziękowaliśmy za jego ciężką pracę i rozpierzchliśmy się po kątach, zbierając swoje rzeczy. Z wolna przeszłam na lewą stronę sali, gdzie pod ścianą znajdowały się mój bidon i mały, pomarańczowy ręcznik, którym przetarłam mokre od potu czoło. Trener podążał krok w krok za mną.

Dziś taniec był moja pułapką.

Już podczas rozgrzewki, na którą z Jiminem się spóźniliśmy, czułam się źle. Każdy z ruchów był sztywny, pozbawiony naturalnej lekkości, podczas gdy to za nią najczęściej byłam chwalona przez trenerów i sędziów tanecznych. Czułam się niekomfortowo we własnym ciele, atakowana przez umysł dziesiątkiem myśli na minutę. Brakowało mi psychicznej swobody, nie potrafiłam zakorzenić w sobie przekonania: jestem tu sama, liczę się tylko ja. Zbyt świadoma ciała, nerwowo zerkałam w lustra, sprawdzając, czy przypadkiem ktoś nie widział mojego potknięcia, nie zauważył źle ustawionej stopy, nie zarejestrował w pamięci tego nieudanego wyskoku. A to zapętlało maszynę myśli i prowadziło do gorszych rozważań: o Chanyeolu i nieuniknionej reprymendzie, jaką z pewnością od niego dostanę. Tyle wystarczyło, żebym totalnie nie potrafiła się skupić na ćwiczonej choreografii i była gromiona wzrokiem przez każdego w grupie, wliczając również Jimina, który ze względu na kaca cierpiał podwójnie, gdy raz po raz powtarzaliśmy układ.

– Co jest? – spytał Sungdeuk. Jedną rękę położył na moim ramieniu, niemal w opiekuńczym geście, przez co poczułam się jeszcze bardziej beznadziejnie. Ten człowiek wciąż pokładał we mnie wiarę, mimo że zawodziłam go nieustannie od roku.

– Przepraszam, trenerze – wydukałam, wzrok w ucieczce kierując na ściskany w dłoniach ręczniczek. – Wczoraj przesadziłam z alkoholem, dlatego miałam problem z koncentracją. To się już więcej nie powtórzy.

Naiwnie wierzyłam, że uda mi się wymigać od odpowiedzialności tak prosta wymówką.

– Jieun, to nie pierwszy raz kiedy zawalasz choreografię. Nie wiem co się z tobą dzieję, od dłuższego czasu radziłaś sobie gorzej niż kiedyś, ale odkąd wróciliście z przerwy wakacyjnej, całkowicie straciłaś panowanie nad swoim ciałem. Myślałem, że może po prostu olałaś w tym czasie taniec i potrzebujesz czasu, żeby się rozruszać, ale minęły już prawie dwa miesiące, a ty nadal się nie poprawiasz. Czasem mam nawet wrażenie, że jest jeszcze gorzej, tak jak dzisiaj. – Westchnął głośno i zabrał rękę, widząc na mojej twarzy jedynie skruchę i swojego rodzaju zrezygnowanie. – Weź się w garść, dziewczyno, bo inaczej będę musiał cię usunąć z choreografii na zawody.

[bts] sure thing ✗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz