「 ▶ 」
𝘀𝗽𝗮𝗰𝗲 𝗺𝗮𝘆 𝗯𝗲 𝘁𝗵𝗲 𝗳𝗶𝗻𝗮𝗹 𝗳𝗿𝗼𝗻𝘁𝗶𝗲𝗿
𝗯𝘂𝘁 𝗶𝘁❜𝘀 𝗺𝗮𝗱𝗲 𝗶𝗻 𝗮 𝗵𝗼𝗹𝗹𝘆𝘄𝗼𝗼𝗱 𝗯𝗮𝘀𝗲𝗺𝗲𝗻𝘁
𝗰𝗼𝗯𝗮𝗶𝗻 𝗰𝗮𝗻 𝘆𝗼𝘂 𝗵𝗲𝗮𝗿 𝘁𝗵𝗲 𝘀𝗽𝗵𝗲𝗿𝗲𝘀
𝘀𝗶𝗻𝗴𝗶𝗻𝗴 𝘀𝗼𝗻𝗴𝘀 𝗼𝗳𝗳 𝘀𝘁𝗮𝘁𝗶𝗼𝗻 𝘁𝗼 𝘀𝘁𝗮𝘁𝗶𝗼𝗻?
Ta historia zaczęła się gdzieś w Springfield, a skończyła na trasie Chambers ― Oatman, na drogach Arizony chociaż ― tak właściwie ― nie miała dokładnie sprecyzowanego ani początku, ani końca. Była uderzeniem serca i tylko jednym spośród tysiąca świateł na Gateaway Arch w St. Louis. Zapuściła korzenie w Oklahomie, w wielkim domu nad Sagar Creek i zostawiła swój ślad w Amarillo, gdzie wypisywaliśmy swoje imiona na karoserii starego Cadillaca ― wyłącznie po to, aby rozpłynąć się na wietrze, gdy pędziliśmy szlakiem Nowego Meksyku. Nie była to wcale szczęśliwa historia ― nie opowiadała o wielkiej, bezinteresownej przyjaźni, która przetarła nasze szlaki na Route 66, ani o wolności, którą chcieliśmy się upajać, aż brakowałoby nam tchu. Była raczej smutną balladą o przeszłości, wspomnieniem pośród echa szans i nadziei, które się nam wtedy nadarzyły.
Paradoksalnie, gdy wracam pamięcią do tego lata 1987, pierwszą rzeczą jaka przychodzi mi do głowy nie jest obłędnie niebieskie niebo nad Santa Rosa czy nawet obraz znoszonej kurtki Kipa pozostawionej na tylnym siedzeniu Volkswagena. Zamiast tego, gdzieś pod powiekami migocze mi światło rażąco czerwonego neonu z El Rancho ― pierwszy i ostatni epizod tamtego świata, nic nieznaczący pośród bulwaru wyłożonego z długich, letnich nocy.
Miałam być tylko dziewczyną z Evanston ― miałam zakochiwać się w chłopcach z magazynu Vogue'a i rozkoszować słońcem na plażach Chicago. Miałam pracować w Blueberry Hill, serwując naleśniki z jagodami za najniższą stawkę na świecie, mieć trójkę dzieci oraz zestarzeć się z wymalowanymi na powiekach zachodami słońca na Rosewood, smakiem słonej wody na języku i błogością w sercu. Ale zamiast tego umarłam, zakochana w swoich niespełnionych marzeniach, a te upragnione zachody słońca stały się ich nieodłączoną częścią. Odeszłam po cichu, w jednym z brudnych, śmierdzących mieszkań na Ohio Street, rozbujana nutami Red Hot Chili Peppers ― a urodziłam się, idąc wzdłuż nadbrzeża wypełnionego szlakami startych snów, po które nie mogłam sięgnąć. Dokładnie w tej kolejności.
Całego ducha tej historii mogę zamknąć w jednej, zdezelowanej westfalii, która nadjechała wtedy od strony Indiany i nic nieznaczących imionach wiele znaczących ludzi. Tamtego lipcowego wieczoru złapałam jedną z prowadzących donikąd szans ― i wyruszyłam z nimi prosto do Sacramento, do serca słonecznej Kalifornii, do której nigdy nie dotarłam.
CZYTASZ
「 driving songs 」ORIGINAL
Teen Fictionlet us die young or let us live forever. cover od @oneyellowbee