Pięta, palce, pięta, palce – powtarzałem te ruchy, przypominając sobie zabawę z przedszkola, której tak nie znosiłem. A dzisiaj nigdy w życiu bym nie pomyślał, że wykorzystam ją w dorosłym życiu, ale to najlepszy sposób, aby sprawdzić czy podłoże jest odpowiednio utwardzone. Choć łódzki tor znam na pamięć, bo zawsze był moim drugim domem, to takie odruchy miałem zakodowane gdzieś w głowie i nie potrafiłem tego kontrolować. A poza tym miałem zawsze przy sobie najlepszego speca i doradcę o imieniu Zygmunt, który nawet w środku nocy potrafił męczyć mnie swoimi telefonami, gdy akurat ja powinienem się dobrze wyspać. Czasami zaczynałem myśleć, że pasja i miłość ojca do tego sportu zaczyna przeradzać się w jakąś chorobę, bo nie byłem początkującym żużlowcem, miałem na swoim koncie kilka sporych sukcesów zawodowych, a odnosiłem wrażenie, że ojciec nadal traktuje mnie jak małego, niedoświadczonego chłopca. Ale wybaczałem mu, bo bardzo go kochałem, zresztą tak jak wszyscy chłopacy z drużyny, dla których Zigi, bo tak zdrabniali jego imię, był naszym największym guru.
Uwielbiałem przyglądać się całym tabunom kibiców z szalikami w kolorze bieli i militarnej zieleni, przybywających na stadion i zasiadających na małych krzesełkach, zapełniając cały stadion po brzegi. Na nasz widok zaczynają bić brawo i krzyczeć na cały głos: „Pegazy do boju". Dla takich chwil warto żyć. Jeszcze mecz się nie rozpoczął, a już wiwatują na naszą cześć. Nie da się przejść obojętnie obok takich zapaleńców. Ręce aż świerzbią, żeby odwzajemnić miłe gesty i pomachać czy ukłonić się wiernej publiczności, która swoim dopingiem daje nam do zrozumienia, że robimy coś ważnego.
– Gdzie twoja lalunia? – odezwał się Robert, który szedł najbliżej mnie i który słynął z wścibiania nosa w nieswoje sprawy.
– Ta lalunia ma na imię Natalia. Powiedz mi jak mam ci to wbić do twojej zacofanej mózgownicy co? – zapytałem pół żartem pół serio, szturchając go delikatnie w ramię. Natalia była moją pierwszą, wielką miłością mojego życia, a te hieny z którymi przyszło mi być w jednej drużynie nie darzyły jej sympatią, sam nie wiedziałem czemu i nawet nigdy nie starałem się dociekać. – Wiesz co? Jak tak na ciebie patrzę... Trochę tapety, parę kilo mniej i byłbyś niezłą laską. Powiem ci szczerze, że bym poleciał na ciebie – dodałem puszczając do niego oczko i przejeżdżając językiem po dolnej wardze. Jego długie blond włosy upięte w luźny kucyk pomogły mi wyobrazić sobie tego przystojnego faceta jako dziewczynę. A tak naprawdę próbowałem zmienić temat, bo bolało mnie to, że własna narzeczona ostatnio mnie olewała. Kochałem ją bardzo, ale miałem wrażenie, że spadłem na drugi plan. Starałem się spędzać z nią jak najwięcej czasu, liczyłem na jej obecność przynajmniej na tych ważniejszych dla mnie wyścigach, ale coraz częściej mnie zawodziła. Kariera modelki liczyła się dla niej najbardziej, a tytuł Miss Polski do czegoś zobowiązywał, a dla mnie zupełnie nie starczało jej czasu. Ale wybaczałem jej i tłumaczyłem sobie, że ten sport nie każdego musi fascynować tak bardzo jak mnie i że jednak nie wszystkich jestem w stanie zarazić swoją pasją. Razem z moim ojcem miałem więcej wspólnego, niż myślałem. Nie mieliśmy szczęścia do płci przeciwnej, która by nas pokochała razem z naszą pierwszą miłością. Nie rozumiałem swojej matki ani Natalii i ich lekceważącego stosunku do tego sportu. Byłem w stanie wybaczyć ukochanej dziewczynie, bo po każdym wyścigu dzwoniła do mnie, aby się upewnić, czy jestem cały i zdrów, a wtedy nie mogliśmy oderwać się od dźwięku swoich głosów i potrafiliśmy przegadać pół imprezy, którą zawsze urządzaliśmy z chłopakami po zwycięstwie, z czego moi koledzy nie byli zadowoleni. Ale moja matka całkowicie odcięła się od żużlowego świata. Po wypadku ojca znienawidziła nas za to, że dalej w to brniemy. Kochała mojego tatę, opiekowała się nim najlepiej jak potrafiła, ale nikt nie śmiał wypowiedzieć ani jednego słowa związanego z żużlem. W ich domu był to temat tabu, którego w jej obecności wszyscy odwiedzający unikali jak ognia. Ale ja tak nie potrafiłem. Nie potrafiłem udawać kogoś innego, dlatego rzadko ją odwiedzałem.
CZYTASZ
Miłość na czarnym torze
RomanceByło ich sześcioro. Razem tworzyli drużynę nieźle zgranych przyjaciół, ale to Marcin prowadził ich na torze po złoto. W końcu najlepsi kumple przestali doceniać jego zasługi i starania, a zaślepiająca ich zazdrość obudziła w nich chęć pozbycia się...