Rozdział 1

113 12 6
                                    

Obudziłam się ze znanym bólem w kręgosłupie. Zawsze kiedy go odczuwałam działo się coś nieplanowanego lub niebezpiecznego. Dzisiaj jest dzień moich 13 urodzin i nic nie może mi go zepsuć. Chyba, że mój kręgosłup wyczuwa, że coś niedobrego stanie mi się podczas mojej jakże wyczekiwanej próbie dojrzałości. Wstałam z mojego drewnianego łóżka i zaczęłam się przebierać. Cała obudowa mojego beżowego domu była drewniana  więc żadne pomieszczenie nie zostało pomalowane i wszędzie emanował zapach świeżego drewna. Ubrałam się w zwykły podkoszulek i poszłam do łazienki. Podnioslam głowę i zobaczyłam to samo co widzę na co dzień. Długie proste  rude włosy, blada skóra i te same burzowo niebieskie oczy. Umyłam  się i zeszłam na dół na śniadanie. Mama przygotowywała naleśniki. Jej włosy do ramion były spięte w małego kucyka a reszta brązowych, a za razem lekko rudych włosów swobodnie zwisała. Wzięłam dwa placki i zaczęłam zajadać. Pod stołem łasił się żbik mamy Speedy. Siedział cicho czekając aż jakiś smaczny kąsek zleci z mojego talerza .
- Wszystkiego Najlepszego- powiedziała mama po czym zajęła się pieczeniem następnych naleśników. W drzwiach pojawiła się Tori jedna z moich  starszych sióstr która jest odemnie 3 lata starsza. Za nią bezszelestnie sunął szop Monte.
- Wszystkiego Najlepszego- powiedziała Tori jednocześnie biorąc naleśniki z kuchennego blatu. Jej proste krótsze od moich włosy spięła w wysoki kucyk. Do kuchni powolnym krokiem weszła Liv. Jest najstarsza z nas trzech i dzieła nas 4 lata. Po samym jej wyglądzie można było zobaczyć ,że ją obudziliśmy ze spokojnego i długiego snu. Była ubrana w piżame a na nią założony kremowo-biały szlafrok. Na głowie zwisał brązowy kok z porzedniego dnia który zapewne zrobiła sobie przed snem. Liv zabrała kolejne placki i znosiła małe denerwujące ukłucia dzioba swojego kolibra. Mimo że mała Xov się tylko z nią drazniła to lekko ją odsunęła. Kiedy miałam niespełne 9 lat i Liv przechodziła swoją próbę dojrzałości bardzo się zdziwiłam Kiedy już po pierwszej nocy Liv wróciła z małym łańcuszkiem z wisiorkiem kolibra. Kiedy go dotknęła łańcuszek znikał i na jego miejsce pojawiał się prawdziwy żywy koliber. Natomiast jeśli wisiorek dotknął jej samej zmieniała się w małego ptaszka o  niezwykłych możliwościach. Tak samo było z Tori, rok po próbie dojrzałości Liv, poszła do tego samego lasu by wrócić po jednej nocy i jednym dniu. Tak samo ona się zjawiła tylko już nie pod postacią człowieka lecz niewielkiego szopa pracza by potem znów przeobrazić się w człowieka. Miała dokładnie taki sam łańcuszek jak Liv jedynie z innym wisiorkiem. Zawsze mi opowiadały że bardzo się bały podczas swojej próby dojrzałości i zawsze twierdziły  że mi pójdzie najlepiej w rodzinie ponieważ mam syndrom łowcy i że przecież od bardzo dawna strzelam z łuku . Mówiły mi też że zamiast przywoływania, zmieniania się i posiadania zwierzęcia jako wisiorek to jeszcze umieją patrzeć jego oczami. Prawie zawsze po takich numerach słabły albo bardzo kręciło się im w głowach ale po kilkudziesięciu razach zdążyły przywyknąć. I właśnie dzisiaj jest mój dzień dzisiaj przywolam swojego zwierzęcego odpowiednika i zwiąże z nim nierozerwalną w i ę ź.

Cześć ludziki ☺
To jest mój pierwszy rozdział w życiu i liczę na waszą wyrozumiałość. Wiem że  jest bardzo krótki ale postaram aby było dużo rozdziałów mimo małej ilości słów.Nowe rozdziały będą się pojawiały co tydzień lub na dwa. Uprzedzam że tekst nie jest sprawdzany i mogą się pojawić błędy.Mam nadzieję że się podobało
Nelson

WięźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz