Postanowiłam napisać bajkę dla dzieci, gdyż ponieważ to w sumie miała być praca na polski, ale Pani powiedziała, że wyobraża to sobie jako bajkę dla dzieciaków więc oto i ona:
Dawno, dawno, temu w krainie Tuptusiawki dziewczynka o imieniu Lola postanowiła wybrać się w podróż swoją łódką.
Rano dziewczynka wyskoczyła z łóżka z promiennym uśmiechem, gdy poczuła na swoich piegowatych policzkach pierwsze promienie słońca. Zerwała się szybko i zaczęła się pakować, bo miała zwiedzić kilka wysp. Po pakowaniu zjadła szybko śniadanie, z którego głównie składał się suchy chleb i ciepłe mleko. Ubrała się równie szybko w jakąś ubogą sukienkę, kamizelkę, buty, oraz swoją ulubioną czapkę piracką, którą dostała od dziadka. Wzięła jedzenie na drogę i wszystko co wcześniej zapakowała i wyszła ze swojego małego drewnianego domku, i zatrzasnęła za sobą drzwiczki.
Lola z zadowoloną miną chciała wejść na mostek, lecz ją coś powstrzymało. Na ów mostku siedziało stado mew.
- A sio! - Krzyknęła dziewczynka trochę poddenerwowana. Nie lubiła mew i trochę się ich bała, ale po kilku razach tupnięciu nogą w most mewy odleciały. Lola uśmiechnęła się triumfalnie i wzięła jedno piórko mewy, które leżało przed nią i wczepiła je sobie w kapelusz, gdyż w jej stronach piórko mewy w kapeluszu przynosiło szczęście. Po wykonanej czynności weszła w podskokach na swoją skromną łódeczkę. Po kilku minutach siłowania się z żaglami i liną, która trzymała statek na palu mostku, wypłynęła w morze.
Dziewczynka sprawdzała co chwilę mapkę i zmieniała kierunek łódki w końcu zrobiła sobie przerwę i usiadła na beczce zjadając kawałek chleba, popijając wodą. Po kilku godzinach spokojnej podróży, zaczęły się komplikacje, gdyż burzowe chmury zasłoniły słońce, a z nimi przypłynął rekin. Rekin i burza spowodowały, że łódka Loli się rozbiła.
Mała piratka obudziła się na dziwnej wyspie. Rozejrzała się dookoła. Zobaczyła palmy, na których wisiały jabłka.
- Gdzie ja jestem...? - Zapytała się samą siebie lekko się podnosząc z piasku.
- Jakaś nie mądra ta dziewczyna... Gada do siebie...! - Usłyszała szepty z pobliskiego krzaka. Wstała powoli lekko wystraszona i spojrzała w miejsce skąd dochodziły głosy.
- Kto to? - Zapytała wpatrując się w jeden punkt.
Nagle z krzaki zaszeleściły, a z nich wyskoczyło dziesięć malutkich słodkich gremlinów.
Ich włosy były puchate w różnych kolorach ich ciała to były małe puchate kuleczki. Ich stópki były małe a rąk nie posiadały.
Lola krzyknęła wystraszona, a gremliny powtórzyły czynność.
Po chwili wpatrywania się w siebie Lola i trójka maluchów.
- Cześć! - Powiedział pierwszy fioletowy piskliwym głosikiem. - Jestem Wingy! - Uśmiechnął się. - To jest Wongy. - Wskazał na niebieskiego. - I Dingy! - Pokazał na żółtego.
- Jestem Lola... - Powiedziała dziewczynka nie pewnie. Uśmiechnęła się lekko w stronę małych stworzonek.
- Jak tu trafiłaś? - Zapytał Wongy. Dziewczynka od razu sobie przypomniała sobie sztorm i rekiny.
- Przez burzę... Moja łódka się rozbiła...- Powiedziała cichutko tłumiąc łezki, które gromadziły się w jej szmaragdowych oczach.
- Zaczekaj chwilę. - Powiedział jeden z remlinówi cała trójka zaczęła się naradzać. Lola w tym czasie nie zauważalnie wytarła oczy.
- Postanowione! - Powiedział Dingy z radością w głosie. - Od teraz zamieszkasz z nami dziewczynko! - Lola zdumiona i szczęśliwa, że będzie miała gdzie mieszkać zgodziła się.
Od tamtej pory gremliny wychowywały Lolę. Uczyły ją runów, a ta pomagała im uprawiać żelki oraz inne słodkości w "Ogrodach Pistacjowych". I żyli razem długo i szczęśliwie.
KONIEC.
CZYTASZ
Opowiadania I Wiersze - Duckie
FanfictionUWAGA! Niektóre wiersze mogą pojawiać się w języku angielskim i nie będą one tłumaczone przeze mnie na polski! Opowiadania o wszystkim i o niczym zarówno jak i wiersze. Mogą się pojawiać to zarówno fanowskie twory (fandomy wymienione w opisie mojeg...