Niepodległość - Opowieść Marcelinki

18 2 4
                                    

Chciałam tylko powiedzieć/napisać, że tą krótką opowieścią oddać hołd Niepodległej Polsce. Wojna to okrutne wydarzenie, w której giną mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci. 100 lat to naprawdę dużo i powinniśmy być dumni. Udało się nam wygrać tą I Wojnę Światową, oraz II Wojnę światową. Pokazujemy, że jesteśmy silni mimo wszystkich tych strat. Chciałabym życzyć całej Polsce wszystkiego co dobre Żadnych wojen. Ani światowych, ani domowych. Oby było coraz lepiej. Życzę wam moi czytelnicy również miłego czytania.

Mała dziewczynka o brązowych prostych włosach, oraz szmaragdowych oczach obudziła się wśród drzew. Miała na sobie skąpą szarą koszulę nocną oraz kożuch, który znalazła. miała go na sobie, ponieważ była jesień i robiło się już zimno. Miała na sobie czarne pantofle, które były ubrudzone. Nazywała się  Marcelina Bonnet. Była wojna. Jej misją było odnalezienie ojca, który pojechał z Francji do Polski, gdyż tam mieszkała jego rodzina. Jej matka została pojmana razem z nią, lecz dziewczynce udało się uciec z pomocą rodzicielki. Teraz musiała się ukrywać. Jakimś cudem udało jej się dotrzeć do Polski. Po drodze spotkała małego pieska maltańczyka, którego nazwała Ruru. Od tamtej pory podróżowali razem. Bardzo dobrze się dogadywali. Ruru dbał o dziewczynkę, a nawet czasem upolował dla niej jakiegoś gołębia czy mysz. Dziewczynka opiekowała się Ruru jak tylko mogła. Na przykład wtedy gdy uciekali przed żołnierzami i jej pies został postrzelony. Oderwała kawałek sukienki, przeczyściła i obwiązała mu łapkę. Nosiła go póki nie wyzdrowiał. 

. Dziewczynka wstała, przeciągając się i ruszyła przed siebie. Jej towarzysz zaszczekał i ruszył za nią. Siedmiolatka uśmiechnęła się i szła przed siebie razem ze szczeniakiem, mając nadzieję, że w końcu wydostaną się z lasu. Chodzili już kilka godzin, gdy nagle dziewczynka zauważyła w oddali jakiś domek. Wyglądał na opuszczony więc zaczęła iść po cichutku w jego stronę. Zakradła się i zajrzała przez okna. Nikogo tam nie było, a przynajmniej Marcelinka nie zauważyła nikogo. Ruru zaszczekał radośnie i wbiegł do środka.

- Nie! Ruru! - Pisnęła cichutko i pobiegła po cichu za nim. Pies jednak nie posłuchał się dziewczynki. Pobiegł szczekając radośnie do jakiegoś pokoju. Marcelinka poszła za nim rozglądając się. Były tam jakieś zdjęcia, które przedstawiały jakąś kobietę, mężczyznę, a na niektórych zdjęciach był też pies niemalże taki sam jak Ruru. Dziewczynka zobaczyła swojego szczeniaczka, który siedział na podłodze z Panią, która się z nim bawiła. Kobieta wyglądała pięknie. Długie blond włosy, rumieńce na jej policzkach oraz,  jej niebieskie oczy, które wyglądały jak skąpane promienie słońca w głębi morza. Miała bladą twarz. Na jej dłoniach były białe rękawiczki, które sięgały jej tylko do nadgarstka. Miała na sobie sukienkę w kolorze delikatnego błękitu z białymi falbanami. Na głowie miała kapelusz w tych samych kolorach. Obok niej leżała biała parasolka przeciw słoneczna. Gdy Marcelinka podeszła bliżej, jej pies podbiegł do niej, a kobieta przez to zauważyła ją i ciepło się do niej uśmiechnęła.

- Witaj malutka. Czekałam na ciebie. - Powiedziała anielskim głosem tak, że aż siedmiolatkę przeszły dreszcze. Zrobiło jej się dziwnie ciepło na duchu.

- Na mnie? - Zapytała dziewczynka dla pewności, na co błekitno-oka kiwnęła głową twierdząco.

- Proszę usiądź. - Poklepała miejsce obok siebie. - Zapewne jesteś zmęczona. - Dopowiedziała.

Siedmiolatka usiadła po turecku obok kobiety nieśmiale, a pies podszedł również. Skulił się i usnął w jej kolanach.

- Jak ma Pani na imię? - Zapytała Marcelinka.

- Mam na imię Adelajda. Możesz mi mówić Adela. - Odpowiedziała blond włosa. Dziewczynka uśmiechnęła się.

- Wyglądasz jak anioł. - Dziewczynka zachichotała cichutko i zaczęła głaskać swojego psa.

- Bardzo dziękuję. - Odpowiedziała z wielkim uśmiechem Adelajda i rozpaliła ogień w kominku. Gdy skończyła Marcelinka oparła się o jej ramię i wpatrywała się w płomienie, które tańczyły jak zaczarowane. Przypomniała sobie jak nie było wojny. Ona i jej matka siedziały przed kominkiem, a jej rodzicielka nuciła jej kołysankę. Kochała tą melodię. Jej oczy zaszkliły się, gdy uświadomiła sobie, że nigdy już nie usłyszy, ani tej pieśni, ani głosu jej matki. Po jej policzkach poleciały łzy, gdy nagle Adelajda zaczęła nucić dobrze jej znaną pieśń. Dziewczynka nie mogła w to uwierzyć. Adelajda opatuliła ją anielskimi skrzydłami.

Dziewczynka czując to poczuła się bezpiecznie. Wsłuchała się w jej głos i zamknęła oczy, gdy je ponownie otworzyła , zobaczyła dwa obrazy. Jeden przedstawiał jej ciało oraz ciało Ruru. Leżeli pod drzewem pod, którym zasnęli. Zobaczyła również ludzi machających biało - czerwonymi flagami, cieszących się i wiwatujących. Dziewczynka na ten widok uśmiechnęła się, a po jej policzkach poleciały łezki. To były łzy szczęścia. Wojna się skończyła. Po chwili poczuła na ramieniu czyjąś dłoń i usłyszała szczeknięcie. Odwróciła się szybko i zobaczyła swoich rodziców uśmiechających się do niej, a obok nich radośnie szczekał Ruru. Marcelinka przytuliła ich mocno, co oni odwzajemnili.

Marcelinka umarła nocą z zimna, razem ze swoim psem, który umarł przez ranę w łapie, do której wdarł się wirus i rozprzestrzeniał się powoli, aż do tej nocy. Niestety nie dożyli następnego dnia, w którym skończyła się wojna. Marcelinka teraz jest w lepszym miejscu. Bez cierpień. Bez bólu. Razem ze swoimi bliskimi, oraz innymi ludźmi, którzy umarli podczas wojny.

KONIEC

Opowiadania I Wiersze - DuckieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz