^udaje^

251 20 30
                                    


        Jakże on mu zazdrościł, no, czasami wydawało mu się, że robi to specjalnie.


    Patrzył na niego, siedząc krzywo na długiej ławce w stołówce, Staś mówił ze spuszczonym wzrokiem, ledwo poruszając wargami. Dziewczyny wokół niego wpatrywały się w niego, jak w obrazek i Julek nie dziwił się im.

    Rozgryzł już dziewczyny, to był ich typ. Staś miał ten swój sposób na to, aby stawać się źle rozumianym. Spuszczone oczy na pierwszy rzut oka oznaczały nieśmiałość, to jak drapał się co jakiś czas po szyi i milkł, aby pozbierać myśli, wcale nie pomagało, aby zmienić to wrażenie. Za to cichy głos i spokojny sposób, w jaki robił wszystko, sprawiały, że ciągnął od niego ten smród „gościa, który jest w porządku/chłopaka, którego mama chciałaby zobaczyć u siebie na obiedzie". Do tego ta jego porządność i dobroć, no rzygać się chciało, taki to był człowiek. Chłopiec, po którego każda dziewczyna wychodziła ze świecą na poszukiwania.

    Więc Felka patrzyła na niego, jak w obrazek, bo tak, Staś był taki pracowity, Staś był taki światowy. Był, tak, jeździł balonem nawet. Julek pewnie też trochę mu zazdrościł, bo tak, kto by nie zazdrościł. Dziewczyny były kontent słuchając i kradnąc wrażenia z jego ust, a Julian marzył o tym, żeby tam być wraz z nim... lub bez niego. To nie miało znaczenia, po prostu chciał balonem. Coś o lataniu sprawiało, że przechodził go dreszcz ekscytacji.

— Powinniśmy potem pójść do kawiarni, prawda Juleczku? — zagaiła w jego stronę Felka, w jej oczach nadal widać było ten dziwny blask i prawie na niego nie patrzyła, kiedy to mówiła.

    Nie chciał iść do kawiarni, chciał iść do sklepu, kupić sobie czteropak napojów energetycznych i zamknąć się u siebie w pokoju z jakimiś mądrymi książkami, dzięki którym mógłby zagłuszyć to dziwne wrażenie, że nic nie robi. Miał tyle do zrobienia. Tyle wiedzy do zdobycia. Co on teraz robi?

    A Staś tylko włóczył się po mieście, spacerując ulicami, myśląc o niebieskich oczach Izy i migdałach pewnie też. A Julek w tym czasie czytał, poszerzał wiedzę, starał się. A potem jednego dnia Staś stwierdził, że leci do Paryża i przejechał się balonem, a Julek, choć został ze swoimi książkami i minilaboratorium, to czuł się, jakby wakacje przetrawił na ciągłym leniuchowaniu i chodzeniu z Felką nad jezioro. A Staś wraca teraz i mówi, że latał balonem.

    Julek tego nie wytrzyma.

    Jego dobry humor został zepsuty na następne trzy godziny, w których dziewczyny nie zostawią Stasia, a on nawet nie będzie miał okazji, aby zadać mu pytania, które chciał mu zadać. Miał wrażenie, za każdym razem, kiedy go widział, że pytań jest coraz więcej. A Staś wydawał się go lubić, ale był też zazdrosny o jego beznadziejną kuzynkę. A Iza lubiła denerwować Stasia, dlatego często zaczepiała Julka, żeby zrobić mu na złość. Oczywiście Staś był na tyle spokojny, aby po prostu usunąć się z drogi ze stoickim spokojem. Który tak podobał się dziewczynom. Ktoś pomyślałby, że jest oziębły, Felka mówiła, że prowadzi grę. Ale to był mechanizm, którego żadne z nich nie rozumiało.

    Zazdrość była uczuciem niedorzecznym, niegodnym dla Stasia. Choć ją czuł, ignorował ją, ponieważ nie chciał nią krzywdzić Izy. Chciał jej zostawić całkowitą wolność. Takim był człowiekiem.

    Naiwny.

    A jednak te wszystkie pytania, jakie do niego miał, potok pytań, strumienie słów, niewyczerpane i każda rozmowa, nieważne, jak długa sprawiała mu wrażenie niewystarczającej. Miał mu jeszcze tyle do powiedzenia. Tyle pytań do zadania.

    Ponieważ Staś wydawał się człowiekiem, który rozumie.

— Nie chcę, jestem zajęty.

— Czym? — i nienawidził Kazi za te uniesione brwi i całą „to takie cholernie śmieszne" ekspresję. Głupiutkiej Kazi, która nic nie rozumiała.

— Co cię to interesuje?

— Może chcę iść z tobą do domu i dowiedzieć się co cię tak zajmuje popołudniami — uśmiechnęła się jakoś tak sugestywnie, choć wiedziała już, że na niego to nie działa. To chyba był tik.

— Ostatnim razem, kiedy się na to zgodziłem i zacząłem wyjaśniać... — zatrzymał się, debatując nad tym, czy w ogóle chce mu się z nią dalej rozmawiać - ... powiedziałaś, że powinienem sobie znaleźć dziewczynę.

    Kazia roześmiała się.

— Zawiodłam cię?

— Tak — odparł od razu, a ona wybuchnęła głośniejszym śmiechem i poklepała go po plecach.

— Wybacz, Juleczku, jestem bardziej przyziemnym typem dziewczyny.

    Julek uśmiechnął się i zmrużył oczy. Ach tak?

— A przed chwilą wyglądałaś tak, jakby słowa Stasia o locie balonem miały stanowić dla ciebie napitek na następny tydzień.

— Jestem spragniona.

— Domyślam się.

    Kazia znowu roześmiała się bezwstydnie i odrzuciła do tyłu swoje ciemne loki. Była trochę urocza. Chyba. Ale była dziewczyną...

    Nie źle to zabrzmiało.

    Była Dziewczyną.

    Były Dziewczyny i dziewczyny. Pierwsze stanowiły podgatunek tych drugich. Julek osobiście zadawał się tylko z podgatunkiem i wiele razy zastanawiał się, dlaczego tak jest.

    Przez Izabelkę.

    Zresztą dziewczyna, która go zrozumie i podzieli jego zainteresowania, jego pasję, była dla niego dzikim konceptem. Czymś nierealnym. Istniały jakieś dziewczyny poza Dziewczynami?

    Ale zadawanie się z Izabelą na pewno nie pomagało. Miała ona do siebie tę dziwną aurę Wrednej Dziewczyny i była czymś w rodzaju Reginy George. Reginy były Dziewczynami, nie zadawały się z dziewczynami. Julek w towarzystwie Dziewczyny nigdy nie znajdzie dziewczyny. No wiecie, o co chodzi... Jest tym dziwnym dzieciakiem, którego nikt nie rozumie, więc każdy się śmieje z tego, co mówi, jakby był to jakiś przedni żart.

    Jest lunatykiem.

    Pokiwał kilka razy głową i pacnął Kazię w rękę, kiedy zaczęła zjeżdżać po jego plecach. Wstał i pomyślał, że naje się kiedy indziej. Z Kaziem i Kazią i resztą Dziewczyn to nigdy nie będzie sycąca rozmowa.

    To będzie błahostka.

    Od błahostek miał Felkę. Felka była inna niż Dziewczyny, ale nie mógł też powiedzieć, że była innym gatunkiem dziewczyny. Felka po prostu była inna, niewinna i trochę mniej... banalna? Jej błahostki były błahostkami, o których Julek lubił rozmawiać.

— Idę do automatu po kawę — rzekła Izabela tonem, który sugerował, że kupowanie kawy przez jej osobę jest czymś niezwykle ważnym. Jak globalne ocieplenie czy dziura ozonowa, powiedziałaby naiwnie Felka.

    Kazio natychmiast poderwał się i zasugerował, że pójdzie z nią, ale zaraz później wstał też Stasiu i to jemu Iza oddała torebkę i powiedziała cichym, stanowczym tonem, jakim kiedyś księżniczki na pewno zwracały się do swoich sług "chodźmy".

    A Stasiu ze świecącymi oczyma, w których gdyby się przyglądać można było zobaczyć konstelacje, poszedł za nią, wyprostowany i z dumą.

    Ponieważ jakkolwiek wartościowym człowiekiem by nie był, Stasiu był również chłopcem chorym na miłość. I Julek nie przesadzał, miłość Stasia to była choroba zmysłów. Zachowywał się, jakby był ślepy, prowadzony na złotym łańcuszku trzymanym przez delikatne zadbane palce Izabeli, jak jej piesek.

    "Stasiu nigdy nie będzie na naszym, moim poziomie"

    Więc kiedy Izabela była Reginą George, Stasiu był tą biedną nową, graną przez Linsday Lohan, ale bez całej przemiany. Po prostu niewinne i zagubione dziecko, któremu wydaje się, że ma za zadanie udowodnić coś ludziom, którzy myślą, że jest gorszy i to tylko z powodu głupiej miłości. Więc to trochę inaczej niż w fabule, ale mniej więcej da się zrozumieć, o co chodzi.

    To, co działo się w szkole, było porównywalne z kiczowatym filmem hiperbolizującym hierarchię szkolną, godne pożałowania. W ich szkole, ponieważ to właśnie do ich szkoły chodziła Izabela, pływając po korytarzach niczym królowa, zawsze metr nad wszystkimi innymi. I może to był jakiś kiepski żart uniwersum, że jego kuzynka była istotą tak banalną i okrutną, jak przerysowana postać filmu z lat 90., ale jeżeli tak było, to nie był śmieszny.

    Ponieważ Julek chciał pogadać ze Stasiem, a Izabela sprawiała, że nie mógł.

    Julka przerażała miłość. A zwłaszcza miłość Stasia.

    Pamiętał, jak to było na wakacjach, kiedy Izabela pocałowała przy nim; Stasiu Kazia. Jak wracał z nim do domu z imprezy i padał deszcz i była mgła i zrobiło się ciemniej niż zwykle, pomimo tego, że był to najdłuższy dzień lata. Tak jakby smutek Stasia zmieniał przyrodę i atmosferę, a Julkowi nie chciało się w to wierzyć, ponieważ to było niemożliwe i nazbyt romantyczne. Ale w sumie to tak, jak wszystko o Stasiu.

    Nastrój w samochodzie był jak przybijanie gwoździa do drewnianej trumny. A Staś wyglądał niezdrowo. Julek wiedział, że kiedy wychodzi drzwiami pasażera, może już go nie zobaczyć. Nie umiał go zatrzymać, więc po prostu pozwolił iść i płakać we śnie albo się zabić.

    Zadzwonił tylko do Doktora i powiedział mu o wszystkim, a Doktor westchnął i Julek prawie mógł sobie wyobrazić, jak drapie się po głowie.

    Ale Staś pojechał do Paryża, przeleciał się balonem i przywiózł ze sobą nowe siły, które nadal będzie wykorzystywał w byciu pomiatanym.

    A Kazia i Felka tylko kręciły głowami, Julek kręciłby razem z nimi.

— Nauczysz mnie czegoś dzisiaj? — podskoczyła na miejscu Felicja.

— Ciebie nie da się niczego nauczyć.

— To chociaż popatrzę, jak ty się uczysz i spróbuję zgapić — uśmiechnęła się głupkowato i mrugnęła do niego jednym okiem, dając mu do zrozumienia, że "nie zamierzam się z tobą sprzeczać, ale nie masz racji".

    Taka była z niej osoba. Najurokliwsza z dziewczyn, jakie znał.

    Poszła po swoją torbę do sali, a Kazia znowu nachyliła się w jego stronę.

— Ona pewnie jeszcze mniej zrozumie z twoich wykładów niż ja.

— Mogę cię zapewnić, że na pewno nie skwituje ich podobnym do twojego stwierdzeniem — odparował.

— Zaśmieje się.

— To wskazane.

— Posiadanie dziewczyny też jest wskazane.

— Niewskazane jest jednak kwitować podobnym stwierdzeniem wykładu o meteorologii. Zresztą rób, co chcesz, wolę mówić z Felką, która może myśli jeszcze o niebieskich migdałach, ale ma zadatki na prawdziwego naukowca.

— W spódnicy.

— Nawet w spodniach.

    Kazia zaśmiała się lekko i niefrasobliwie, ponieważ cały świat to był dla niej żart, ponieważ była Dziewczyną. A Dziewczyny powinny się śmiać, jeżeli chłopak coś mówi. Julek zastanawiał się, czy śmiech nie jest ich reakcją na zdania, których nie rozumieją. Zastanawiał się, czy Kazia czyta podręcznik do biologii i każde zdanie kwituje takim właśnie perlistym śmiechem. Cóż, gdyby podręcznik do biologii był mężczyzną, robiłaby to na pewno.

— Julek zróbmy jakieś doświadczenia dzisiaj — usłyszał za sobą głos Felki i podskoczył, ponieważ nie widział, kiedy wróciła — Te z kolorową pianą.

— To efekciarstwo i nudy — odparł, ale też się zgodził.

— Tak, może ci narysuję coś ładnego za to. Może porysujemy razem kwiaty z łąki.

— Zrobimy dziennik botaniczny?

— Tak.

    Robili to samo, kiedy latem łowili ryby w stawie. Było tam w sumie trzy gatunki, ale te trzy gatunki były skrzętnie odzwierciedlone i narysowane przez Felkę w ich dzienniku.

— Rysujecie? — zaciekawiła się Kazia.

— Robimy wiele rzeczy — powiedziała z pikanterią Felka, co sprawiło, że Julek uśmiechnął się półgębkiem.

A Kazia znowu się roześmiała.

A Felka złapała go za rękę i powiedziała wesoło:

— Chodźmy zbierać rydze.

         A on mógł z nią nawet zbierać rydze, ponieważ z nią wszystko w zagadkowy sposób miało większą wartość niż gdyby robił to samotnie. Była dziewczyną w jego minilaboratorium.




to nie  jest ff lalki








rydze [ochocki janocka]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz