Bambam kochał luksusy. Nie kupował w hurtowych ilościach Yves Saint Laurent, czy innych wielkich projektantów, tylko po to by popisywać się przed ludźmi. On się tym napawał, wdychał jedwab i satynę niczym najsubtelniejsze perfumy. Przechadzał się w najlepiej skrojonych ubraniach, w butach zakończonych w czub, z lśniącymi w słońcu kolczykami w uszach.
Yugyeom go takiego pokochał od samego początku. Pokochał tego Bambama na zewnątrz, wystawionego na złośliwe komentarze dotyczące jego dbałości o wygląd i pokochał tego Bambama wewnątrz. Bambama, który wplątywał w swoje włosy wstążkę po wstążce, w zaciszu ich mieszkania z widokiem na ruchliwą ulice, której odgłosy zakłócały nocą ich sen.
- Moda nie posiada płci, Gyeomie. - zwykł mówić Bambam, po czym wracał do uważnego nakładania cienia do powiek. Yugyeom mógł przysiąc, że z każdym jego mrugnięciem drobno zmielony brokat w kosmetyku dawał mu złudzenie milionów galaktyk na powiekach Bambama.
- Nie, ale ja nadal jej nie rozumiem - śmiał się nerwowo.
Tak jak i ciebie.
Bambam zwykł się wtedy po prostu śmiać.
- Prawda, z ciebie zawsze był fashionista, jak z koziej dupy trąba...
Yugyeom poczuł, jak na jego policzki wypływa rumieniec, tak często się pojawiający na jego twarzy, odkąd przyszło mu poznać Bambama. Od pierwszego momentu, gdy starszy figlarnie przedstawił się pełnym imieniem i nazwiskiem i patrzył, jak biedny Koreańczyk ma problemy z wymówieniem go. Jego tortury przerwał Jackson, który w pewnym momencie zawołał na Taja własnie Bambam. Do teraz wypominają Yugyeomowi, że był zbyt nieśmiały ( a może już wówczas zbyt oczarowany..?), żeby poprosić łobuziaka o jakąś prostszą wersję jego imienia.
I rumienił się również wówczas, gdy Bambam zagłębiał się pod nim coraz bardziej i bardziej w materac, gdy tusz na jego rzęsach rozmazywał się, brudząc jego rumiane policzki na czarno, gdy galaktyki na powiekach zlewały się już w bliżej nierozpoznawalną przestrzeń ( pożarte przez czarne dziury, zwykł myśleć Yugyeom). Kiedy jego pięści zaciskały się w desperacji na pościeli tylko po to, by zostać uchwycone przez dłonie Yugyeoma.
- Masz śliczne dłonie. - powiedział kiedyś Bambamowi, może po seksie, wspomnienie jest z lekka zamglone, Yugyeom nie jest w stanie przywołać detali.- Dłonie jak dłonie - obruszył się Bambam. - Weź lepiej skomplementuj moje nogi, one są tutaj prawdziwą zajebistością.
A choć Yugyeom musiał przyznać, że owszem, nogi Bambama były prawdziwą zajebistością i niewątpliwie wizja ich owiniętych wokół jego bioder była bardziej niż pociągająca, tak nie był w stanie powiedzieć, że z całą pewnością nie darzył ich takim sentymentem jak dłoni, smukłych palców ozdobionych zwykle ciężkimi pierścieniami. Pamiętał, że kiedyś zgubili jeden podczas kochania się. Skończyło się to istną paniką ze strony starszego, który gdy tylko poczuł nieznajomą lekkość na swoich palcach, od razu rzucił się na poszukiwania.
Yugyeom tego nie rozumiał.
Nie wiedział, czy to kwestia tego, że nigdy nie przykładał aż tak dużej wagi do rzeczy materialnych. Lubił ładnie wyglądać, ale od tego mieli stylistów i sam jakoś poza dbaniem o swoją skórę nie robił nic więcej. Może czasami, gdy Bambam zaciągał go na swoje całodniowe tournee po sklepach, kupował sobie to i owo, i lubił różnorakie kolczyki, ale... ale na tym raczej się kończyło.
Kiedyś zadał Bambamowi pytanie:
- Gdybym tonął ja i kolekcja twoich butów... kogo byś uratował?To było dziecinne z jego strony, może trochę manipulatorskie. Jednak Yugyeom czuł wewnętrzną potrzebę zbadania tego, sprawdzenia czy jego obawy są bezpodstawne.
- Oczywiście, że moje buty! - w oczach Bambama pojawił się łobuzerski błysk. - W końcu to na nie, nie na ciebie, wydałem połowę mojej pensji... - zachichotałCzy go to bolało? Nie wiedział, co sądzić. Starszy wziął to za żart... Nie żeby Yugyeom mógł go za to szczególnie winić, w końcu nikt o zdrowych zmysłach nie spytałby o coś takiego znikąd. Ale mimo to, nie mógł pozbyć się nieprzyjemnego ukłucia w klatce piersiowej, jakby Bambam wziął jedną ze swoich broszek i powoli, miarowo zagłębiał ją w centrum, dokładnie tam gdzie serce
- No tak, nie urastam do pięt twoim bucikom... - zaśmiał się tylko nerwowo.
- Coś nie tak? - Bambam zmarszczył brwi.Yugyeom mimo wszystko poczuł, jakby znajdował się pod wodą. Niemalże widział ostatnie bąbelki powietrza ulatujące z jego ust, miał mroczki przed oczami. Chciał się wydostać, znaleźć się z powrotem na lądzie, móc oddychać już normalnie. Wysilił się zamiast tego na uśmiech,
- Nie, skądże... co ci w ogóle to do głowy przyszło..?
- Jesteś jakiś dziwny. - starszy usiadł na brzegu łóżka, przypatrując się Yugyeomowi z uwagą. - Wiesz przecież, że z tymi butami tak tylko się z tobą droczyłem, prawda? Nie jestem aż takim pustakiem... prawda?
Yugyeom zamarł. To niemożliwe, że Bambam miał takie myśli. Bambam, owszem, miał wiele wad. Za bardzo wszystkim się przejmował, był podatny na wpływy te gorsze i te lepsze... ale nie był pustakiem.
Czemu tak o sobie myślał?
Przez ciebie, Gyeomie, przez ciebie... Sam tak o nim nieraz pomyślałeś... Jakiś złośliwy głosik rozbrzmiał w jego głowie.
Czy on tak naprawdę myślał? Chyba tak. Nie raz przemknęło mu to przez myśl. Nie wiedział czemu. Bambam lubił rzeczy materialne, lubił ładnie wyglądać... ale czy to ujmowało jego inteligencji? Przecież tyle razy się nią wykazał, ileż to razy Yugyeom śmiał się, że to skandal, że czuje się tak głupi przy własnym chłopaku.
Bambam nie był pustakiem.
- Nie jesteś, Bammie, nie jesteś... - czemu jego głos był taki zachrypnięty.
- Mmm, czemu więc wszyscy mnie tak traktują? - starszy uśmiechnął się, choć bardziej przypominało to grymas.
- Bo to oni są głupi. - wypalił Yugyeom.
Bo to ja jestem głupi...
- Jeżeli tyle osób tak sądzi, to coś musi w tym być... nie uważasz?
Nie uważam, jak mamę kocham, nie uważam...
- Nie zamartwiaj się tym tak. - Yugyeom podszedł do niego, usiadł obok niego na łóżku.
Założył kosmyk za ucho.
Ucałował w policzek.
W usta.
W szyję.
Ręka na udzie, co ona tam robi?
Kiedy Bambam zagłębił się w pościel?
Kiedy po raz kolejny zgubił w niej swoje pierścionki?
Tylko czemu nie zaczął ich ponownie szukać?
Godziny później, leżąc na łóżku, nagi Yugyeom wsłuchiwał się w szum prysznica dochodzący z łazienki i próbował sobie wmówić, że przecież próbował zrozumieć Bambama. To, że jest to niemożliwe, to zupełnie inna sprawa.----
odsłona druga serii "nie potrafiem pisać o szczęśliwych zdrowych związkach".
oneshocik napisany na potrzeby #yugbamchallenge z grupki yugbam poland spam. trzy słowa, jakie miałam zawrzeć to: wstążka, rumieniec, pościel. czyli każdy normalny napisałby seksy, ja idę w angsty :'))))
konstruktywna krytyka zawsze mile widziana.
CZYTASZ
froot [yugbam]
Fiksi Penggemaryugyeom nigdy go nie rozumiał, ale każdego dnia dziękował za to, że jest on tylko jego.