Charlie the Psycho

134 2 1
                                    

Charlotte Morgan byłą zwykłą 17-latką. Mieszkała na przedmieściach niczym nie wyróżniającego się amerykańskiego miasteczka. Prowadziła zwyczajne życie. Jednak pewne wydarzenia zmieniły życie Charlotte na zawsze...

Ale zacznę od początku. Cała historia zaczyna się pewnego, słonecznego poranka. Charlie, bo tak ją wszyscy nazywali obudziła się. Wstała z łóżka. Tak jak codziennie wyrwała kartkę ze swojego kalendarza. Był 1 września - pierwszy dzień nowego roku szkolnego. Charlie nienawidziła tego typu dni. Nienawidziła szkoły, gdyż tam wszyscy uważali ją za dziwaczkę. Było tak od zawsze.

Charlotte nie była jak większość dziewczyn w jej wieku. Zamiast chodzić na imprezy i podrywać chłopaków wolała spędzać czas przy komputerze, słuchać metalu i rocka np. Metallica, The Beatles, Led Zeppelin itp., oglądać anime i co najważniejsze: czytać creepypasty. Uwielbiała pasty z dużą ilością krwi i flaków, a także te, w których są ukazane historie morderców, jakie motywy nimi kierowały itp. Jej ulubione historie tego typu to Eyeless Jack, Ben Drowned, Ticci Toby, Jeff The Killer i Slenderman. Ta ostatnia była najbliższa jej sercu. Pewnie dlatego, że była to pierwsza creepypasta, którą przeczytała. Może to był też podziw, szacunek, jak zwał tak zwał do głównego bohatera. Mogła 1000 razy czytać tą pastę, a i tak jej się nie nudziła. Była jej wielką fanką. Czasami marzyła, aby stać się jednym z Proxy. Odegrać się na swoich dręczycielach...

Ale na razie były to tylko marzenia. Charlotte udała się do łazienki. Rozebrała się i weszła do wanny. Wzięła gorącą kąpiel po czym owinęła się ręcznikiem. Zaczęła myć zęby. Spojrzała w lustro. Charlie była bardzo wysoką dziewczyną. Była chuda oraz blada jak ściana. Miała duże, szare oczy oraz długie, czarne włosy z grzywką zasłaniającą lewe oko. Piękna dziewczyna. Zaczęła się ubierać. Ciuchy przygotowała poprzedniego wieczoru. Ubrała bluzę z kapturem w jej ulubionym, czarnym kolorze z czerwonym napisem „KILL", niebieskie jeansy i czarne Conversy. Uczesała swoje włosy. Jak zwykle zostawiła je rozpuszczone.

Poszła na śniadanie. W jadalni zastała swoich rodziców. Ojciec - George siedział przy stole i czytał gazetę. Matka - Caroline przygotowywała śniadanie.

- Siemaa - przywitała się Charlotte i natychmiastowo usiadła koło George'a.

- Witaj córeczko! - powitała ją matka i z uśmiechem położyła na stole naleśniki, które Charlie od razu zaczęła jeść.

- Znowu były jakieś porwania dzieci. Pisali, że tym razem zniknęło ich aż 7. - powiedział ojciec.

- To straszne! - zdenerwowała się Caroline.

- Pewnie Slender ma dużo roboty. - zaśmiała się Charlotte.

- Nie mów tak! Biedne dzieci!

- Oj tam, oj tam. - prychnęła Charlie i skoncentrowała się na jedzeniu.

Po śniadaniu Charlie pożegnała się z rodzicami i poszła na przystanek autobusowy. Niestety spotkał ją pech. Dziewczyna prawdopodobnie wstała za późno, gdyż autobus odjechał gdy tylko przyszła na przystanek.

Zajebisty początek roku ~ pomyślała i zaczęła pogoń za środkiem transportu.

Nagle stało się coś dziwnego. Autobus zaczął jechać do tyłu i wreszcie stanął koło zszokowanej Charlotte.

- Co to do cholery było!? - zdziwiła się. Weszła do autobusu i usiadła na pierwszym, lepszym wolnym miejscu. Ludzie, którzy tam byli zachowywali się jakby nic się nie stało.

Wreszcie dojechała do szkoły. Pierwszą miała matematykę. Jak zwykle usiadła w ostatniej ławce. Zawsze siedziała sama, gdyż nikt jej nie lubił. Próbowała pisać, ale inni uczniowie nie dawali jej spokoju. Kilku chłopców ciągle się do niej odwracało. Rzucali w nią papierkami. Kiedy lekcja się skończyła i dziewczyna wyszła z klasy ktoś przykleił jej na plecach kartkę z napisem  'Suka'. Szybko ją odkleiła i wyrzuciła do śmieci.

Creepypasta - poznaj ich historię.Where stories live. Discover now