°

298 75 19
                                    

Filar ogłoszeniowy na placu tuż przed kościołem od zawsze zawalony był plakatami. Kilka ogłoszeń o nowych przedstawieniach w teatrze, pełno małych uloteczek o warsztatach tańca i masa innych, które nie interesowały przeciętnego mieszkańca miasta.
Ale popatrz, gdybyś przyjrzał się lepiej, zauważyłbyś taką małą, wymiętą kartkę z zeszytu w kratkę. Wisi tam, na dole. Podejdźmy bliżej. Teraz możemy ją zobaczyć w całej okazałości. Widnieją na niej duże, nieco chwiejne litery. Zabawne, wydaje się, że pisało je jakieś dziecko. Przyjrzyjmy się treści.

"Siódmego lipca, na ulicy Siódmiaka siedem..."

Zaraz, chwila, gdzie to do licha jest!? Może to jakieś kompletne zadupie?
A może to nie u nas...?
Czytajmy dalej, bo zżera mnie ciekawość.

"Siódmego lipca, na ulicy Siódmiaka siedem zabili nam poetę"

Koniec. Bez kropki. Kropki są bez sensu, czyż nie? Oznaczają koniec. Koniec zdania, koniec myśli, koniec rozdziału w książce. Nasze życie też ma na końcu taką jedną, wielką kropkę nabazgraną atramentem. Śmierć. Tak jak śmierć tego poety.
Do diabła, nawet nie wiadomo, czy to prawda. Pewnie jak zwykle jacyś gówniarze z jednego z szarych, brzydkich osiedli robią sobie głupie żarty.

"... zabili nam poetę"

Dość tego. Idziemy. Trzeba jeszcze trochę poobserwować ludzi.

***

Jeszcze tego samego dnia, około godziny piętnastej trzydzieści, zaczął padać deszcz. Przyklejona na lichą, różową tasiemkę kartka spadła na ziemię. Deszcz rozmył atrament. Nie było już śladu po słowach napisanych koślawymi literkami.

A poeta wciąż był martwy.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 11, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝐙𝐀𝐁𝐈𝐋𝐈 𝐍𝐀𝐌 𝐏𝐎𝐄𝐓ĘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz