Prolog

12.2K 667 155
                                    



Gdyby nie promienie słońca, wdzierające się nachalnie pomiędzy luki zasłon w odcieniach malachitu, w pokoju panowałby totalny mrok. I bez tego komnata była mroczna. Zabytkowe łózko, ogromna szafa, czy sekretarzyk, a nawet drzwi, były ciemne, nieomal czarne. Do tego, tkaniny zdobiące pomieszczenie, czy też tapeta na ścianie były ciemnozielone. Ta, jedynie zdobiona drobnymi mazgajami w kolorze bieli, była chyba najżywszym elementem.

Charles Cunningam, siedział tyłem do swojego łoża, wodząc wzrokiem po wielkiej szachownicy i stukając palcami o brzegi fotela, obmyślał kolejny ruch.

W wieku dziewięćdziesięciu czterech lat, jego umysł był bez skazy, pracował na pełnych obrotach i bez problemów.

— Psia krew – pomyślał – Gdyby tylko uparte serducho chciało jeszcze współpracować.

Czego jednak mógł się spodziewać w tym wieku?

Starzec przesunął gońca i spojrzał na młodą dziewczynę, siedzącą naprzeciw. Przygryzała dolną wargę, przeskakując wzrokiem z pionka na pionek, a jemu najzwyczajniej w świecie zachciało się śmiać.

Charles zdawał sobie sprawę z tego, że szachy ją nudzą, nawet grać dobrze nie potrafiła, lecz udawała zainteresowaną, tylko po to, żeby zrobić staremu człowiekowi przyjemność.

W takie dni, jak ten, wolała wypchnąć go na wózku w głąb ogrodu, usiąść na ławce pod drzewem i zatruwać jego uszy wierszami Dantego do Beatrycze, albo studiować ''Dumę i uprzedzenie'', mrucząc pod nosem, jakim dupkiem był Darcy. Frustrowało go to, a jednocześnie za każdym razem czekał zniecierpliwiony na ten moment.

Widział też, jak korci ją, aby odsłonić okna i otworzyć je, żeby wpuścić trochę powietrza do pomieszczenia pełnego zaduchy.

Normalnie by jej pozwolił, jednak nie tego dnia. Nie chciał widzieć, co traci, czego nie będzie dane mu już ujrzeć. Wiedział, że to ostatnie chwile. Skierował wzrok na sekretarzyk za plecami dziewczyny. Czerwone pióro leżało, czekając na ostateczny podpis i przypomniał sobie, że musi dopiąć pewne sprawy na ostatni guzik.

— Dzisiaj już się pożegnamy, moja droga — przemówił starzec z żalem.

Duże, piękne oczy dziewczyny skierowały się na niego z niepokojem.

— Źle się pan czuje?

— Nie, ale te stare kości potrzebują odpoczynku — odpowiedział, poklepując swoje kolana.

Towarzyszka wstała więc powolnie i jak za każdym poprzednim razem, podeszła do starca, a schylając się złożyła niewinny pocałunek na jego policzku.

— W takim razie, do zobaczenia w przyszłym tygodniu — oznajmiła prostując się, po czym odwróciła, aby odejść.

Poczuła jednak, jak dłoń Charles'a, oplata jej nadgarstek. Zaniepokojona, zwróciła się ku niemu i zauważyła, iż w drugiej dłoni trzymał jeden z pionków. Królową.

— Weź to — rozkazał, wyciągając w jej stronę przedmiot.

— A... Ale ja nie mogę, to pamiątka rodzinna. Poza tym, jak chce pan grać, jeśli...

— Jestem już na to za stary. Poza tym musisz coś wiedzieć. Twoje życie będzie wyglądać, jak ta szachownica. Będziesz zmuszona myśleć nad każdym ruchem i niszczyć przeciwnika, choćby wbrew własnej woli. W innym przypadku, przegrasz i wszystko pójdzie na marne.

Słowa Cunningama potwierdziły tylko wcześniejsze obawy dziewczyny. A kiedy opuściła jego pokój, łzy zamazywały jej drogę przez korytarze rezydencji.

Gdy, jak za każdym razem wsiadała do limuzyny, odwożącej ją co tydzień do domu, Charles nakazał zadzwonić po notariusza.

Dzień później, dziewczyna otrzymała wiadomość o śmierci staruszka.

***************

Wariatka ze mnie, wiem. Ten prolog jednak był zapisany już od jakiegoś czasu. Mam nadzieję, że uda mi się z tego zrobić serię i przeczuwam, że to będzie moje ukochane dziecko. A co Wy o tym myślicie?

Pętla kłamstw/ Dylogia uczuć #1 Premiera 13.10. 2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz