4. US

237 39 3
                                    

Lauren POV

Udaję.

Udaję, że mogę iść bez żadnych problemów i że pokój wcale się nie kręci.

Udaję, że mogę wziąć kolejną kolejkę i robię to. Okropna ciecz piecze moje gardło.

- Stara! - krzyczy Mikey. Udaję, że wcale mnie nie irytuje. - Tamta laska, chyba ma na imię Samantha, w każdym razie, zaprasza nas do siebie. Podobno ma współlokatorkę!

Potakuję. Staram się wyglądać na zainteresowaną. Udaję, że jestem podekscytowana i że głośna muzyka mnie nie męczy.

Udaję. To robię najlepiej. To nie w tym wszyscy na świecie są najlepsi? W końcu potrzeba tylko osoby, żeby zostać ekspertem.

- Więc, co o tym sądzisz? - Mikey naciska.

- Ta, jasne. - mamroczę i wstaję, gotowa, żeby pójść za nim, gdy jakiś kretyn wchodzi prosto na mnie.

To wypadek. Nie chciał. Przeprasza.

Oczywiście, ignoruję tą część mózgu, która mi to powtarza i go popycham.

- Masz jakiś problem, kretynie?! - krzyczę.

Potyka się i wpada w swoich znajomych. Szybko staje na nogi. Jest ogromny.

Mam przesrane.

Naprawdę powinnam posłuchać tamtej części mózgu.

Ostatnia rzecz, jaką pamiętam to krzyki i Mikey próbujący zebrać mnie z podłogi w barze, na której ostatnio bardzo często się znajduję.

Kiedy otwieram oczy, mam okropny ból głowy i nie czuję prawej strony mojej głowy.

- Wszystko w porządku? - pyta mnie Mikey. Zawozi mnie do domu. Pewnie jest na mnie wkurzony za zrujnowanie jego planów z tamtymi dziewczynami z baru.

- Uh-huh.

- Zabrać cię do szpitala?

- Nie, to tylko kilka siniaków.

- Dlaczego nie możesz po prostu zachowywać się normalnie. Nie widziałem twojej twarzy bez siniaków od tygodni, jeśli nie miesięcy.

- Mikey, zamknij się.

~

Mikey pomaga mi wejść na kilka pierwszych stopni budynku, po czym mówię mu, że może iść.

Czasami może być dobrym kolegą, ale przeważnie nie lubię w nim prawie wszystkiego. Ostatnio straciłam tak wiele, że muszę zatrzymać wszystko, co mi zostało, w tym Mikey'go, pijanego dupka, który podrywa każdą żywą kobietę.

Kiedy doczołguję się do drzwi mojego apartamentu, przypominam sobie o niej.

Przypominam sobie o Małej.

Mam nadzieję, że śpi. Biedna dziewczyna, potrzebuje tego.

Znalazłam ją śpiącą ze swoją lalką na podłodze w pralni. Przyglądałam się jej przez kilka minut, próbując wymyślić co z nią zrobić.

Czasami zachowuje się jak dziecko, a czasami jak dorosły. Niezbyt ją rozumiem. Może dlatego, że nie zadałam wystarczająco dużo pytań. Myślałam, że życie na ulicy może odebrać każdy ślad niewinności i dobroci w człowieku.

Ale ta dziewczyna ma tyle ciepła i niewinności w oczach, że zapiera mi dech w piersi i czuję taką nieopisaną potrzebę chronienia jej. Nie dopuszczam do siebie myśli o pozwoleniu jej na powrót na ulicę.

Homeless *camren*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz