Lauren POV
Udaję.
Udaję, że mogę iść bez żadnych problemów i że pokój wcale się nie kręci.
Udaję, że mogę wziąć kolejną kolejkę i robię to. Okropna ciecz piecze moje gardło.
- Stara! - krzyczy Mikey. Udaję, że wcale mnie nie irytuje. - Tamta laska, chyba ma na imię Samantha, w każdym razie, zaprasza nas do siebie. Podobno ma współlokatorkę!
Potakuję. Staram się wyglądać na zainteresowaną. Udaję, że jestem podekscytowana i że głośna muzyka mnie nie męczy.
Udaję. To robię najlepiej. To nie w tym wszyscy na świecie są najlepsi? W końcu potrzeba tylko osoby, żeby zostać ekspertem.
- Więc, co o tym sądzisz? - Mikey naciska.
- Ta, jasne. - mamroczę i wstaję, gotowa, żeby pójść za nim, gdy jakiś kretyn wchodzi prosto na mnie.
To wypadek. Nie chciał. Przeprasza.
Oczywiście, ignoruję tą część mózgu, która mi to powtarza i go popycham.
- Masz jakiś problem, kretynie?! - krzyczę.
Potyka się i wpada w swoich znajomych. Szybko staje na nogi. Jest ogromny.
Mam przesrane.
Naprawdę powinnam posłuchać tamtej części mózgu.
Ostatnia rzecz, jaką pamiętam to krzyki i Mikey próbujący zebrać mnie z podłogi w barze, na której ostatnio bardzo często się znajduję.
Kiedy otwieram oczy, mam okropny ból głowy i nie czuję prawej strony mojej głowy.
- Wszystko w porządku? - pyta mnie Mikey. Zawozi mnie do domu. Pewnie jest na mnie wkurzony za zrujnowanie jego planów z tamtymi dziewczynami z baru.
- Uh-huh.
- Zabrać cię do szpitala?
- Nie, to tylko kilka siniaków.
- Dlaczego nie możesz po prostu zachowywać się normalnie. Nie widziałem twojej twarzy bez siniaków od tygodni, jeśli nie miesięcy.
- Mikey, zamknij się.
~
Mikey pomaga mi wejść na kilka pierwszych stopni budynku, po czym mówię mu, że może iść.
Czasami może być dobrym kolegą, ale przeważnie nie lubię w nim prawie wszystkiego. Ostatnio straciłam tak wiele, że muszę zatrzymać wszystko, co mi zostało, w tym Mikey'go, pijanego dupka, który podrywa każdą żywą kobietę.
Kiedy doczołguję się do drzwi mojego apartamentu, przypominam sobie o niej.
Przypominam sobie o Małej.
Mam nadzieję, że śpi. Biedna dziewczyna, potrzebuje tego.
Znalazłam ją śpiącą ze swoją lalką na podłodze w pralni. Przyglądałam się jej przez kilka minut, próbując wymyślić co z nią zrobić.
Czasami zachowuje się jak dziecko, a czasami jak dorosły. Niezbyt ją rozumiem. Może dlatego, że nie zadałam wystarczająco dużo pytań. Myślałam, że życie na ulicy może odebrać każdy ślad niewinności i dobroci w człowieku.
Ale ta dziewczyna ma tyle ciepła i niewinności w oczach, że zapiera mi dech w piersi i czuję taką nieopisaną potrzebę chronienia jej. Nie dopuszczam do siebie myśli o pozwoleniu jej na powrót na ulicę.
CZYTASZ
Homeless *camren*
FanfictionPara miliarderów szuka swojej dawno zaginionej córki. Samotna, młoda kobieta z życiem pełnym kłopotów daje schronienie bezdomnej dziewczynie bez imienia. Różne ścieżki zostaną przecięte, a serca oddane. Musisz pamiętać, że nie możesz zatrzymać cz...