Rozpoczyna się kolejny rok w Hogwarcie. Czarodziejskie rodziny gromadzą się na dworcu King's Cross. Na niewidzialnym peronie dziewięć i trzy czwarte znajdującym się między dziewiątym a dziesiątym peronem czekała już czerwona lokomotywa. Harry Potter stał przed Hogwart Expressem razem z Weasleyami i Hermioną Granger. Patrząc nieprzytomnym wzrokiem przed siebie rozmyślał o ostatnich wydarzeniach. Najbardziej bolała go śmierć jego ostatniego członka rodziny - Syriusza Blacka. Poznał swojego ojca chrzestnego zaledwie dwa lata temu. Wśród jego przemyśleń pojawiło się przykre stwierdzenie:
"Wszyscy moi bliscy umierają. Giną przez to, że to właśnie ja jestem tym głupim Chłopcem-Który-Przeżył."
Z tych, jakże smutnych rozmyślań czarnowłosego wyrwała go jego mugolskiego pochodzenia przyjaciółka.- Harry, pociąg zaraz odjeżdża. Musimy się zbierać.
- Co? Ach tak, racja. To chodźmy.
Trójka przyjaciół zwana także Golden Trio szukała wolnego przedziału, by mogli spokojnie spędzić podróż. Na ich szczęście znaleźli taki przedział.
- Myślicie, że Malfoy pomaga Sami-Wiecie-Komu? - zagadnął Ron, gdy wszyscy trzej zajęli swoje miejsca.
- To jest możliwe. W końcu jego ojciec jest Śmierciożercą. - odpowiedział Wybraniec
- Byłby do tego zdolny? - odezwała się Hermiona
- Draco może być wkurzony przez to, że jego ojciec trafił do Azkabanu. Możliwe, że będzie w Hogwarcie tylko po to, by szukać informacji potrzebnych dla Voldemorta.
Myśli Harry'ego przejął teraz szarooki Ślizgon. Czy Malfoy byłby zdolny szpiegować dla Voldemorta? A może blondyn został Śmierciożercą jak jego ojciec? Prefekci Gryffindoru wyszli z przedziału, gdyż musieli wypełnić swoje obowiązki. Avadooki został sam ze swoimi myślami. Natomiast w przedziale Slytherinu pewien blondyn rozmyślał nad swoją misją powierzoną mu przez samego Czarnego Pana, lecz zadanie nie jest takie proste. Zabicie dyrektora Hogwartu Albusa Dumbledore'a nie będzie łatwe. Młody Malfoy o tym doskonale wiedział. Nic jednak nie mógł na to poradzić. Nie wolno sprzeciwiać się Czarnemu Panu, bo inaczej można skończyć jak, na przykład, rodzice Pottera. Ślizgon nie był pewny, czy da radę to zrobić, ale wie, że musi! Wie, że jeśli tego nie zrobi, zginie on i jego rodzina. Nie chciał tego przyznawać, ale bał się śmierci. Podróż minęła dość spokojnie. Uczniowie szukali powozów, by dostać się do szkoły. Zaczął się nowy rok szkolny. Czarnowłosy Gryfon zamiast pójść do swojego dormitorium, skierował się na Wieżę Astronomiczną. Było to dość nietypowe zachowanie Harry'ego. Raczej tam nie przebywał. Mimo to, nie zmienił celu swojej nocnej podróży. Usiadł na podłodze, gdy dotarł w odpowiednie miejsce. Negatywnych emocji przybywało. Potter był przekonania, że nie wytrzyma. Powoli podniósł się z zimnej posadzki. Chwiejnym, wolnym krokiem zbliżał się do krawędzi. Lecz nagle usłyszał czyjeś kroki. Zawahał się. Zobaczył ciemną sylwetkę, prawdopodobnie męską, lecz na pewno jest to nastolatek.
- Kto tu jest? - odezwała się postać - Lumos. - mruknęła, ukazując w bladym świetle pochodzącym z końca różdżki, swą równie bladą twarz i pięknie błyszczące szare oczy.
- Malfoy? Co Ty tu robisz? - spytał poirytowany Wybraniec
- Potter? - zapytał niepewnie, próbując rozpoznać głos.
Ślizgon podszedł kilka kroków i zobaczył słabo oświetloną twarz Harry'ego.
- Chyba już wiesz. - odpowiedział
Blondyn teraz dopiero spostrzegł, że przyszedł tu o odpowiedniej porze. Gryfona dzielił jedynie krok od krawędzi wieży.
- Co Ty sobie myślisz, Potter? - spytał ze złością, wymownie patrząc na stopy swojego rozmówcy
- A co Cię tak to interesuje Malfoy? Musisz pozbierać informacje dla Voldemorta o Złotym Chłopcu? - powiedział pogardliwie
- Nie myślisz poważnie o życiu, a skok z wieży to nie jest ucieczka.
- Co Ty możesz wiedzieć?
- A to, że życie moje i mojej rodziny jest zagrożone! - powiedział wściekle
- Czyżby ten sławny Malfoy boi się śmierci?
Draco był wściekły. Gryfon ewidentnie sobie żartował, gdzie ten mówił poważnie.
- I gdzie ta Twoja gryfońska odwaga? Pokazujesz teraz jak wielkim jesteś tchórzem. Może to, co mówię, nie jest malfoyowe, ale gdybyś teraz skoczył ON by wygrał, a ja nie chcę, by tak się stało. - powiedział, chyba po raz pierwszy w życiu coś, co było w stu procentach szczerze.
W Wybrańcu coś drgnęło. Usłyszenie takich słów od Malfoya jest czymś niemożliwym. Potter zachwiał się i poczuł, jak przechyla się w tył. Przestraszony, zamknął oczy. Usłyszał, że coś uderzyło w posadzkę. Gdy myślał, że to już koniec, poczuł, że zatrzymał się. Otworzył oczy i spojrzał w górę. To Draco trzymał Harry'ego za ramię. Malfoy z całych sił próbował wciągnąć Pottera z powrotem. Niestety, z marnym skutkiem. Wybraniec wisiał w powietrzu utrzymywany jedynie przez dość umięśnione ramię szarookiego Ślizgona. Malfoy próbował nogą przybliżyć do siebie swoją różdżkę. Po wielu próbach, w końcu mu się udało. Szybko złapał różdżkę wolną ręką.
- Accio Błyskawica. - szepnął
Po chwili do młodych czarodziei przyleciała miotła Avadookiego.
- Zaraz Cię złapię. - powiedział Draco i puścił Gryfona.
Szybko wsiadł na miotłę i gwałtownie zanurkował. Harry był już blisko ziemi, a Malfoy wciąż daleko. Pottera dzieliło dosłownie pięć metrów od śmierci, lecz w tym momencie Ślizgon złapał niedoszłego samobójcę i obaj wylądowali na twardej ziemi, lekko poobijani.
- Dziękuję Ma... Draco. - wysapał Harry
Obaj leżeli dalej na ziemi dysząc oraz łapczywie łapiąc powietrze.
- Potter, dziś przyjąłbyś moją przyjaźń?
- Mam na imię Harry i myślę, że tak. - wyciągnął rękę w stronę blondyna
- Miło mi, jestem Draco. - odpowiadał i uścisnął dłoń zielonookiego
Tak oto, zaczęła się ich przyjaźń. Kiedyś, w sumie jeszcze niedawno, odwieczni wrogowie, a teraz? Najlepsi przyjaciele, którzy pokazują, że Ślizgoni i Gryfoni mogą się przyjaźnić.
CZYTASZ
Krawędź || Drarry [One-shot]
FanfictionHarry rozpoczyna szósty rok nauki w Hogwarcie. Jest przybity śmiercią Syriusza. Lecz ktoś w idealnym momencie przychodzi mu z pomocą.