Siedzieliśmy na sofie, nie wypuszczałem Rebecci z objęć, była tak blisko, czułem zapach jej włosów. Nigdy przedtem nie byłem tak szczęśliwy. Odnalazłem kobietę swojego życia, a co najlepsze, odwzajemniała ona moje uczucia. Czego chcieć więcej?
- Wiesz, podobasz mi się w takim zwyczajnym ubraniu. – Pocałowałem ją w głowę.
- Lepiej w nim wyglądam niż w gorsecie i lateksowych spodniach? – zaśmiała się.
- To prawda, że w tamtym stroju jesteś seksowna, lecz w tym wyglądasz po prostu słodko – uśmiechnąłem się.
- Kochany jesteś. – Pocałowała mnie.
- Staram się. – Odwzajemniłem pocałunek.
W takich chwilach, kiedy byliśmy tylko we dwoje, Rebecca nie przypominała w ogóle chłodnej strażniczki, którą poznałem, przy mnie śmiała się, żartowała, miała całkowicie inny ton głosu i spojrzenie, takie cieplejsze. Zdecydowanie warto było spędzić z nią wieczność.
- Mogę cię o coś zapytać? – odezwała się po chwili.
- Oczywiście – odpowiedziałem.
- Czy ty też widziałeś kobietę, blondynkę ubraną na czarno w tym magazynie Lykanów?
- Tak, zdziwił mnie jej widok tam. Myślałem, że tylko faceci mogą zostać przemienieni – rzekłem po chwili zastanowienia.
- Bo to prawda, wilkołaki nigdy nie przemieniają kobiet. Mam wrażenie, że już ją kiedyś widziałam, ale nie potrafię sobie przypomnieć gdzie.
- Ale skoro wśród tych bestii nie ma wilczyc, to kim ona była?
- I to właśnie jest pytanie, na które musimy znaleźć odpowiedź – powiedziała patrząc w jeden punkt. Przytuliłem ją do siebie mocniej. Wcześniej nie zastanawiałem się nad tym kim była ta kobieta i co robiła w tym magazynie, lecz teraz zaniepokoiło mnie to bardzo.
- Myślisz, że powinniśmy o tym powiedzieć Williamowi? – zapytała Rebecca.
- To dobry pomysł- odpowiedziałem.
Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę najwyższego piętra, gdzie znajdowały się komnaty Williama. Kiedy zapukaliśmy, od razu nas zaprosił.
- Will, musimy ci o czymś ważnym powiedzieć – zaczęła Rebecca.
- Słucham więc – odpowiedział z uśmiechem.
- Kiedy z Nicolasem byliśmy szpiegować wilkołaki, do ich magazynu weszła kobieta, wydawała rozkazy i wszyscy się jej słuchali bez protestów. Odnoszę wrażenie, że ją znam.
- Jak wyglądała? – spytał nas.
- Wysoka, szczupła, blond włosy. Miała krwistoczerwone paznokcie i usta, a ubrana była w obcisły, czarny kombinezon i wysokie szpilki.
Nagle mina Williama się zmieniła, na początku się uśmiechał, potem wyglądał na zaciekawionego, a teraz jego twarz wyrażała wściekłość. Odwrócił się.
- Wyjdźcie – rozkazał.
- Czy ty ją znasz? – zapytała Rebecca.
- Po prostu stąd wyjdźcie! – krzyknął.
Złapałem ją za rękę.
- Chodźmy – szepnąłem jej do ucha.
Chwilę się opierała, ale w końcu dała za wygraną i wyszła ze mną z pokoju.
- On ją zna – rzekła.
- Na 100%, jego zachowanie na to wskazuje – odpowiedziałem.
Nagle Rebecca stanęła bez ruchu.
- Już wiem kim była ta kobieta. – Spojrzała na mnie przerażona.
YOU ARE READING
Kiedy zachodzi słońce...
FantasyKiedy zachodzi słońce, miastem zaczynają rządzić nowi mieszkańcy...