Obudził go ludzki krzyk.Namjoon zazwyczaj miał mocny sen. Potrafił zasnąć praktycznie w każdych warunkach: w samochodzie, w samolocie, podczas przerwy w nagrywaniu teledysku na podłodze, w fotelu, gdy makijażystki i stylistki pieczołowicie zajmowały się jego wyglądem, czy w studio, siedząc w swoim ulubionym krześle na kółkach. Przez lata bycia idolem wyćwiczył tę niesamowitą zdolność blokowania wszelkich hałasów, nie przeszkadzało mu nawet chrapanie ich managerów, na które zawsze skarżyła się pozostała szóstka – nie mówiąc już o tym, że jemu również to wypominali. Właściwie tylko trzy rzeczy były w stanie natychmiast postawić go na nogi: irytujący dźwięk budzika, Sejin i nocne majaki Taehyunga.
Zaspany, leniwie sięgnął do lampki – żółtawa łuna rozlała się na ścianie przy wezgłowiu łóżka. Musiał przymrużyć oczy i przetrzeć je dłonią, mimo tego potrzebował dobrych trzydziestu sekund, zanim przyzwyczaił się do jasności. Dopiero wtedy wydusił z siebie ciężkie westchnięcie i przerzucił nogi, stąpając na chłodną podłogę.
Kiedy przeszedł do drugiej części pokoju, oddzielonej od tej jego zaledwie regałem po sufit, na materacu zobaczył zaplątanego w kokon pościeli Taehyunga. Wciąż wydawał z siebie jęczące dźwięki, które miały oznaczać słowa, ale wcale nimi nie były – a przynajmniej lider nie potrafił w żaden sposób ich rozszyfrować. To nie miało jednak znaczenia, bo i tak doskonale wiedział, co dręczyło młodszego przyjaciela. Nie była to pierwsza taka noc i, niestety, prawdobodobnie nie ostatnia.
Zbliżył się do pogrążonego w półmroku łóżka i leżącej na nim ciemnej postaci, przysiadł na brzegu i sięgnął roztrzepanej czupryny – włosy Taehyunga były mokre od potu i sztywne, pozlepiane w cienkie strąki. Patrząc na niego, na wykrzywioną w bólu twarz i policzki, połyskujące od łez w nikłym, przebijającym się przez ustawione na półkach książki świetle, Namjoon nie mógł nie poczuć ukłucia współczucia w sercu. Tak bardzo chciał pomóc mu zapomnieć. Jednak jedynym, co mógł w tej chwili zrobić, było wyswobodzenie Tae z trującej plątaniny jego myśli.
Zsunął swoją wielką łapę na wilgotny policzek przyjaciela i pomiział go po nim delikatnie, lecz znacząco, żeby wybudzić go ze snu, który równie dobrze jak koszmarem, mógł być wspaniałym wspomnieniem lub wyobrażeniem zakłamanej rzeczywistości. Taehyung zareagował na to gwałtownym ruchem i soczystym mlaśnięciem, po oblizaniu spierzchniętych ust językiem.
– Chodź – powiedział RM cichym, zachrypniętym głosem, lekko potrząsając przyjaciela za ramię. – Napijemy się herbaty, hmm?
– Herbaty? – spytał Tae półprzytomny. – Nie chcę herbaty...
– Ale ja chcę, potrzebuję herbaty, hmm? – kontynuował kojącym głosem. – Napij się ze mną herbaty, Taehyung-ah, proszę, ten jeden raz.
Lider musiał użyć dużo siły, żeby wyciągnąć ciężkie, bezwładne ciało przyjaciela z łóżka i doprowadzić go do kuchni. Chłopak powłóczał nogami i potykał się o nieistniejące przeszkody, wyglądając przy tym nieznośnie uroczo i bezbronnie. To generowało w sercu Namjoona ciepło, które promieniowało we wszystkich kierunkach.
Kiedy postawił przed Taehyungiem kubek gorącej herbaty, ten wyglądał, jakby cała sytuacja dopiero stopniowo do niego docierała. Namjoon mógł dostrzec te krótkie momenty, w których ekspresja chłopaka się zmieniała. Z początku był po prostu zaspany – prawdopodobnie do chwili, w której nie posadził go na kuchennym stołku, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że wyszedł z łóżka. Twarz miał całą opuchniętą od snu, wargi i oczy natomiast obrzmiałe od płaczu. Siedząc naprzeciw niego, wydawało mu się, że byłby wstanie policzyć zlokalizowane na rzęsach przyjaciela krople łez, zaledwie pozostałości po fali, która zmoczyła mu wcześniej policzki i poszewkę poduszki. W drugiej fazie świadomości, gdy stopniowo otwierał zaspane oczy, RM obserwował to rodzące się w źrenicach zrozumienie – wspomnienia minionego snu zaczęły do niego docierać, mozolnie łączył fakty i dochodził do konkluzji. Wtedy następowała trzecia część nocnego przedstawienia: pełne uprzytomnienie, w którym wracali do punktu wyjścia, czyli płaczu.
– Przepraszam – powiedział V, wciąż cicho kwiląc i wtulając twarz w zagłębienie na wysokości obojczyka lidera, który kolistymi ruchami głaskał go uspokajająco po plecach. – To takie głupie, nawet nie rozumiem, czemu taki jestem...
Ale Namjoon wiedział i nie uważał tego za głupie. Taehyung po prostu tęsknił i chciał znów ją zobaczyć – swoją kochaną babcię. A smutna prawda była taka, że przez napięty grafik nawet nie mógł odwiedzić jej grobu.
Kiedy skończył płakać, herbata była już zimna. Ale to nie szkodzi – pomyślał Namjoon. Tak naprawdę wcale nie miał na nią ochoty.
------------------------------------------------------
a/n: musiałam i potrzebowałam napisać krótki vmon. mam w głowie jeszcze kilka takich krótkich tekstów z nimi, więc jak będę miała trochę chęci, to je kiedyś spiszę i niespodziewanie tu wrzucę. tak jak zrobiłam to teraz.