Dzień czwarty: południe

425 75 7
                                    

Ok 12 postanowiłem odwiedzić młodą parę, żeby sprawdzić czy niczego nie podejrzewają i czy wszystko w porządku. Dojechałem pod dobrze znany mi budynek i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi Johann.

- Właź - powiedział smutno.

- Co się stało? - spytałem, dobrze znając odpowiedź. Gdy chłopak pokazał mi SMSa, udałem zaskoczenie, choć nie wiem czy mi się udało.

- Co z obrączkami? - zmieniłem temat i ruszyłem za nim do kuchni.

- Zamówione. Myślę, że powinny być w czwartek, ale i tak dam ci w sobotę rano - zmusił się do uśmiechu. No tak... Przecież to ja miałem im dać pierścionki na ceremonii. Dlaczego się zgodziłem zostać drużbą?!

- A kościół? Zaczynacie dekorować?

- W piątek - spojrzał na kalendarz - Jezu, Daniel...  Już za cztery dni się żenię! Cieszę się jak dziecko!

- Tak, to będzie ważny dzień - skwitowałem. Nagle po schodach zeszła Celina w szlafroku. Przeciągnęła się i usiadła na kolanach swojego narzeczonego.

- Johann, pamiętaj, że o 14 mamy nauki przedmałżeńskie - uśmiechnęła się, ignorując moją osobę.

- Dobrze, wiem - pocałował ją w policzek. Pożegnałem się i wyszedłem z ich mieszkania. Nie mogłem patrzeć na ich szczęście, nie znoszę widoku Nowega z kimś innym. Zazdrość jest głupia.

Odjechałem i udałem się do pokoju. Chwilę poleżałem i poszedłem się napić. Stojąc przy blacie, usłyszałem dźwięk przychodzęcej wiadomości. Wyjąłem telefon z kieszeni, ale nic nie przyszło. Przypomniałem sobie o prezencie od Andreasa i otworzyłem szufladę. Urządzenie migało, co oznaczało, że ktoś napisał. W głowie miałem masę pytań. W końcu odważyłem się go włączyć.

Od Johann:

Kim jesteś?

Przełknąłem głośno ślinę i zadzwoniłem po przyjaciela. Nie miałem zamiaru odpisywać bez niego. Zjawił się w dziesięć minut.

- Co mu powiesz? - spytał, siadając na kanapie obok.

- Nie mam pojęcia.

- Hmm... Powiedz, że znasz go z siłowni.

- Nie przejdzie. Nie był tam od paru miesięcy...  - obracałem nerwowo telefonem w dłoni - Nie chcę go okłamywać, zadzwonię i powiem mu prawdę, zasługuje na to - nacisnąłem zieloną słuchawkę.

- Zwariowałeś? - rzucił się na telefon i szybko się rozłączył. Spojrzał na mnie zdenerwowany - To nie było mądre.

Nagle komórka zaczęła dzwonić.

- To Johann! - krzyknął. Mimo moich sprzeciwów, odebrał i włączył na głośnomówiący.

- Halo? - uslyszeliśmy, lecz baliśmy się cokolwiek powiedzieć. Jak małe dzieci, dzwoniące pod przypadkowy numer dla zabawy.

- He-Hej - odezwałem się nienaturalnym głosem.

- Kim jesteś? Moja żona się martwi.

Omal nie zachłysnąłem się na słowo "żona". Zrobiło mi się bardzo przykro i nie zwracając uwagi na obecność Stjernena, rozpłakałem się. Jak jedno słowo może zranić... Sięgnąłem po urządzenie i się rozłączyłem. Zignorowałem też kilka następnych połączeń.

- Chociaż próbowałeś - poczułem dłoń kolegi na swoim ramieniu.

- Nie chcę rujnować mu życia...

- I zrujnujesz, jeśli czegoś z tym nie zrobisz! Weź się w garść! Zawalcz o niego!

Tak, ma rację... Ale czy będę umiał?

5 days to get married Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz