Patrzę w leniwe strugi deszczu spływające po szybie i wciekające do środka. Kiedy zastanawiam się nad życiem na wsi, to właśnie tak wygląda. Rodzimy się i pozwalamy, aby przeciekało nam ono między palcami. I nie zauważamy tego, dopóki nie spotkamy się ze śmiercią.
Westchnąłem ciężko i z siłą walnąłem się na łóżko. Od kiedy on zniknął, życie stało się cięższe oraz nudniejsze.Znowu zwolniło i zaczęło toczyć się starym torem. Monotonnym i szarym jak dzisiejsze chmury na niebie.
Już nie mam kogo witać rano i żegnać wieczorem. Nie mam do kogo się szczerze uśmiechać i mówić to co myślę. Zostałem sam, a wraz ze mną wspomnienia o nim. Są dalej świeże oraz mocne, jak byto wszystko stało się dosłownie przed sekundą. Jego ciepły głos,niski i czasami ochrypły. Woń potu, szarego mydła i czarnej lukrecji dalej miesza mi w głowie. Czasami jest on tak wyraźny, że aż zaczyna mi się kręcić. W takich chwilach zaczynam tęsknić jeszcze bardziej.
Była to jedyna osoba, która sprawiała, że świat płynął szybciej niż zwykle. Każde spotkanie miało sens, sprawiało, że chciało się żyć. A teraz?Chcę już tylko zapomnieć o tym, co było, aby już nigdy nie odczuwać tak wielkiej straty. Jestem jednak za bardzo przywiązany do tych wspomnień, aby je ot tak wyrzucić.
Sięgam pod łóżko i wyciągam jego kurtkę. Zieloną wojskową marynarkę. Nosiła na sobie dziury po odznaczeniach wojennych. Nie miałem pojęcia jakich. Kiedy o nich opowiadał, nie za bardzo się tym interesowałem. Znalazłem ją na pchlim targu, kupując za grosze.Poznałem ją po wszytej grubej czerwonej nici. Dobrze ją pamiętałem, bo sam ci ją tam wszywałem. Chwaliłeś mnie wtedy,że jednak powinienem się urodzić kobietą, bo szyję lepiej od niektórych dam. Szczerze mówiąc, każdy normalny człowiek by od razu to negował, ale ja robiłem maślane oczka. To było pierwszy raz w życiu, kiedy ktoś z takim zapałem śledził to, co robiłem.Byłem w siódmym niebie.
Patrząc teraz na nią, myślę tylko o jednym. O tym, jaki był powód jej znalezienia się tam. Może być ich milion, ale i tak prawdziwy jest tylko jeden.
Przyciągnąłem ją bliżej siebie i wtuliłem w swój tułów.
Wieczorem zrobiło się zimniej, założyłem ją. Była o parę rozmiarów za duża i wypełniona po brzegi twoim zapachem.Postawiłem kołnierzyk, wyprostowałem rękawy, po czym wyszedłem z pokoju. Schodząc na dół, zauważyłem moją rodzicielkę nakrywającą do stołu. Mama podniosła wzrok znad stołu i zerknęła w moją stronę. Jej wzrok wyrażał współczucie zmieszane ze złością oraz smutkiem. Nie winiłem jej za to, tylko samego siebie. Bo nie potrafiłem się ogarnąć po tym wszystkim, co stało się parę miesięcy temu.
-Wychodzę – mówię cicho.
-Dobrze – odpowiada. – Tylko ... wróć tym razem cały. Nie mamy już opatrunków.
Jej głos ociekał gorzką irytacją.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili obróciłem się napięcie i wyszedłem do przedpokoju. Usiadłem na ziemi, złapałem buty i zacząłem zasznurowywać je na nogach.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
-Synu, proszę - zaczęła spokojnym głosem – nie idź nigdzie.Ojciec zaraz wraca, spędź z nim chociaż trochę czasu.
- Jak mnie przeprosi, to tak, może to zrobię – wysyczałem. - Nie idę daleko, na pagórek. Wiesz, gdzie to jest.
Nie odpowiedziała.
Odsunęła się i wróciła do kuchni. Ja zaś wstałem pośpiesznie i wyszedłem na zewnątrz. Szedłem szybkim tempem. Powietrze prze zemnie wydychane tworzyło małe obłoczki pary. Z daleka już widziałem pamiętne drzewo, stary dąb. Stało ono na lekkim wzniesieniu otoczonym ogromnymi polami wysokiej trawy. Z każdym krokiem czułem coraz większy ból narastający w klatce piersiowej.
CZYTASZ
Wspomnienia
Krótkie OpowiadaniaKrótka historia o chłopcu, który stracił najlepszego przyjaciela, i nie tylko, przez najgorszą rzecz jaką wymyślił człowiek - wojnę.