Listen to me

246 49 28
                                    


- Alex?

- Uh, tak?

- Zaraz zmiażdżysz mi rękę, kochanie – szepnął sarkastycznie John, a światła scenicznych reflektorów rzucały miękki cień na jego twarz. Mimo to, uśmiechał się delikatnie, niemal w pocieszający sposób.- Lubię ją, jest całkiem przydatna, wiesz?

Alexander zaczerwienił się wściekle, puszczając dłoń narzeczonego, by swoją wytrzeć nerwowo o spodnie, choć wiedział, iż w zaledwie kilka następnych chwil znów zleje się potem. Zajęli swoje miejsca zaledwie pół godziny temu, a już odnosił wrażenie, że temperatura w – jakby nie patrzeć klimatyzowanym – pomieszczeniu podskoczyła o co najmniej dziesięć stopni.- Oh, pardon.

Laurens jedynie pokiwał głową, a miękkie czekoladowe loki okalające jego twarz podskoczyły energiczne na ten nagły ruch.- Nie przepraszaj, po prostu przestań się stresować. Spójrz – rozglądnął się po tłumie spokojnie słuchającym recytacji.- wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Mężczyzna wziął głęboki oddech, gdy młoda dziewczyna w okularach o czerwonych oprawkach dygnęła z gracją na zakończenie swojego występu, aby w ułamek sekundy czmychnąć ze sceny, znów widownia nagrodziła ją uprzejmymi oklaskami. Jeżeli Alexander się nie mylił, została tylko jeszcze jedna osoba przed wyjściem jego syna.

- Czy to nie Pip ma się denerwować?- zapytał prześmiewczo Laurens, dyskretnie szturchając go łokciem.- W końcu to jego wielki wieczór.

Alexander jęknął pod nosem na wspomnienie o synu. Supeł ciążący mu na żołądku zacieśnił się jeszcze mocniej. Oczywiście, że John miał rację. To Philip, nie on, wygrał konkurs poetycki i to dla niego w dużej mierze, nie Alexandra, całe dzisiejsze wydarzenie zostało zorganizowane.

Powinien był się cieszyć. I Bóg jeden wiedział, jak wielka radość go rozpierała w niemalże przytłaczający sposób.

Jednakże nic nie mógł poradzić na gorzkie uczucie stresu wymieszanego ze zwykłą rodzicielską troską. Tak wielkie osiągnięcie otwierało przed nim nowe, mogące mieć wpływ na dorosłe życie furtki. I zamykało stare, pełne naiwnego, lecz słodkiego niczym miód dzieciństwa.

Mimowolnie zaczął podrygiwać nogą w nerwowym tiku, gdy niski, na oko siedemnastoletni rudzielec recytował swoją prozę, której Hamilton nawet nie raczył poświęcić choć odrobinę uwagi, zbyt zagubiony we własnych myślach.

- Przekaż, że jeśli zaraz nie przestanie to własnoręcznie unieruchomię mu tą nogę, a ostatnio zaczęłam pakować na siłowni – Alexander wzdrygnął się na ostry ton głosu swojej byłej żony.- I przy okazji zamknijcie się w końcu.

Elizabeth właśnie w niezbyt dyskretny sposób szeptała na ucho Johnowi. Kwiecista, luźna sukienka, którą miała na sobie kontrastowała z, delikatnie mówiąc, poirytowanym wyrazem twarzy.

Laurens odwrócił się do niego, by przekazać mu tą jakże radosną nowinę, jednakże jego słowa zostały zagłuszone przez salwę oklasków. Alexander z przerażeniem spoglądnął na wychowawcę wychodzącego na scenę.

- A teraz, drodzy państwo, chciałbym przedstawić wam być może nie najnowsze, jednakże zdecydowanie obdarzone niezwykłym talentem odkrycie komisji zajmującej się konkursami literackimi – Hercules Mulligan zamilkł na moment, wzrokiem przebiegając po zebranych. Alexander z niesmakiem zauważył jak kuriozalne połączenie tworzył grafitowy garnitur nauczyciela z dziwacznym beretem.

- Ten młody człowiek, uczeń dwunastej klasy, muszę również dodać, że niezwykle dojrzały jak na swój wiek, został pierwszym od ponad dekady laureatem państwowego konkursu poetyckiego – wśród widowni rozległy się pomruki aprobaty.- Po tylu latach posuchy na tym polu, możliwość kształtowania takiego umysłu pod naszymi skrzydłami jest wielkim wyróżnieniem dla nas jako placówki. Panie i panowie, Philip Hamilton!

My Name Is Philip || Lams ||Where stories live. Discover now