Młody Midoriyo,
Dziwnie się czuję zwracając się tak do Ciebie. Kiedy patrzę na Twoją twarz, nie myślę "To młody Midoriya". Zacznę jeszcze raz.Kochany Midoriyo,
Lepiej. Prawdziwiej.
W tym liście nie będzie strategii, nie będzie raportów. On jest dla Ciebie, nie dla świata.
Wiem, że myślałeś, że jestem niesamowity. Dziękuję Ci za to, że nie zmieniłeś zdania do końca, cokolwiek się nie działo. Kiedy upadałem, wracałem do upokarzającego wygądu, kiedy się poddawałem i kiedy tchórzyłem. Jestem żałosny. Potrafię zrozumieć, dlaczego moja postać niezwyciężonego bohatera zawróciła w głowie małemu chłopcu, ale nigdy się nie dowiem, co później zobaczyłeś w moich porażkach i mojej słabości, gdy dorosłeś.Nie jestem niesamowity.
Nie jestem niepokonany.
Nie jestem nieśmiertelny
Chcę się skupić na tych dwóch ostatnich, Izuku, aby Twoje serce było przygotowane na zbliżające się wydarzenia. Aby ich skutki nie bolały bardziej niż muszą.
Dawałem Ci znaki, ale ich nie zauważałeś. Udawałeś, że ich nie widzisz. Powiedziałeś, że póki jestem z Tobą, osiągniesz wszystko. Wtedy jednak zrozumiałem, że to ja jestem Twoim filarem, któy sprawia, że się trzymasz. To niebezpieczne, Midoriya. Gdy umrę, załamiesz się i zatracisz. A ja właśnie umieram. Powoli, po cichu, niezauważalnie. Odkąd cię spotkałem, jesteś moją siłą, bo wtedy, w tamtej chwili, już się poddawałem. Mimowolnie. Nie miałem na to wpływu.
Zabawne, zwracam Ci uwagę, a sam wciąż robię to samo. Trafiła kosa na kamień, co?Gdy dostałem się na szczyt, odsunąłem wszystkie bliskie osoby. To niebezpieczne mieć za przyjaciela niezwyciężonego bohatera. Bolesne.
Wspierały mnie, tak jakim im na to pozwalałem - z daleka. Ale, na Boga, jaki byłem przy tym samotny.NIe rób tego co ja, Deku.
To mnie prawie zniszczyło.
Zabawne, tak skakać z tematu na temat. Pewnie teraz błądzisz oczami po całej kartce, szukając odpowiedzi na to co się stało. Pewnie teraz płaczesz jak ja, a dłonie drżą, chcąc porwać ten list. I pewnie Ciebie również powstrzymuje jedynie tęsknota.
Pokochałem Cię, Izuku.
Najdroższy, ukochany, dobry Deku. Jak miałem traktować wszystkich uczniów obiektywnie, gdy znajdowałeś się w nich Ty? Nie potrafiłem. To fajne dzieciaki, ale Izuku, to Ty zawsze będziesz w moim sercu.Choćby po śmierci.
Nie musisz się bać, ja cię nie opuściłem. Już nie pamiętasz? To nie była altruistyczna obietnica, która miała sprawić żebyś się nie załamał. Nie potrafiłbym Cię opuścić, choćby z mojego powodu. Moje serce przez cały czas rwie się aby być przy Tobie, dbać, patrzeć jak się rozwijasz, jak dorastasz. Nawet śmierć nie jest w stanie mi w tym przeszkodzić, bo ja muszę ciągle mieć Cię przed oczami.
Dla Ciebie lepiej by było abyśmy się nie spotkali. To chyba okropne z mojej strony, że gdybym miał wybór, nie zmieniłbym biegu wydarzeń.
Chciałbym powiedzieć, że jesteś dla mnie jak syn, ale jak mogę? Ucieszyłaby mnie wiedza, że chociaż trochę, troszeczkę, traktowałeś mnie jak tatę.
To pożegnanie, Deku.
Ale nie martw się, tylko chwilowe. Tak samo gdy wychodzisz do do szkoły, całując przy drzwiach mamę w policzek
Boże, płaczę nad kawałkiem papieru, chyba od Ciebie mnie wzięło, prawda?
Ne poddawaj się, rozwijaj, nie odrącaj od siebie innych.
I się nie zmieniaj.
Rany, Deku. Ten świat na ciebie nie zasłużył.I pamiętaj, że ja zawsze będę przy Tobie, choćbyś mnie znienawidził, choćbyś się opędzał.
Trudno się tak łatwo pozbyć All Mighta,
Do zobaczenia
CZYTASZ
Fundamenty | BNHA
Fanfiction„Chciałbym powiedzieć, że jesteś dla mnie jak syn, ale jak mogę? Ucieszyłaby mnie wiedza, że chociaż trochę, troszeczkę, traktowałeś mnie jak tatę." (to pożegnanie)