Symbol sieci

2.8K 295 461
                                    

Dormammu! I've come to bargain! Just loop this song, man.

"Each person feels pain in his own way, each has his own scars." 

— Haruki Murakami 

Spuchnięte, sine powieki Petera Parkera podniosły się leniwie z powodu głośnego dźwięku dobiegającego z dziurawych rur, będących jedynym łącznikiem pomiędzy nim, a światem zewnętrznym. Ciężkie i cuchnące powietrze utrudniało mu wszelkie próby złapania oddechu, tak samo jak brudna woda, którą co chwila przypadkowo łykał. Siedział tu już od trzech dni i jedyne, co udało mu się ustalić to pochodzenie zalewających go ścieków. Odczuwany przez niego głód rósł z każdą godziną, choć smród i chemikalia drażniące jego drogi oddechowe, jak i delikatną skórę, wcale nie zwiększały apetytu. Nie wiedział, jak znalazł się w tej norze, przypominającej kanał ściekowy. Długi korytarz łączył pokój ze starą, zwęgloną skrzynką, która najbardziej wzbudzała ciekawość Parkera, z ogromnym odpływem. Lecz po długich poszukiwaniach nie znalazł ani jednej drogi ucieczki. Kraty kanałów wydawały się przykręcone, a nawet przyspawane, zaś za tylnymi drzwiami pokoju po drugiej stronie kanału znajdowały się metalowe drzwi. Nastolatek spędził cały dzień na szukaniu kabli, które mogłyby pomóc w otwarciu ich, lecz pod stertą gruzu znalazł jedynie rozbity i spalony włącznik.

A więc cały mokry leżał bezsilnie na brudnym betonie i zaczął powoli tracić nadzieję. Patrzył na maskę Spider-Mana leżącą gdzieś na pobliskiej rurze, nie starając się nawet po nią sięgnąć. Od wieku przedszkolnego marzył, aby stanąć u boku Tony'ego Starka, który z dumą oficjalnie mianowałby go jednym z członków Avengers, a skończył zalewany po pachy w brudnej wodzie wymieszanej z dziwnymi chemikaliami, których nawet on nie potrafił rozpoznać. Właśnie ten znajomy zapach zaczął symbolizować odór straconych marzeń. Zamiast szyb i drogich wykończeń wyniosłego Stark Tower, mógł jedynie zadowolić się wilgotnymi, spleśniałymi ścianami, za którymi co chwila słyszał jakieś przerażające dźwięki. Uczulenie, które objawami przypominało użądlenie pszczoły, było jedynym uczuciem i bólem, jakie mógł zaznać. Cierpienie z powodu kolejnego nieszczęśliwego zauroczenia, ciągłego okłamywania cioci May, czy oblanej klasówki było w tej sytuacji czymś błahym. Miał tu umrzeć. Umrzeć z głodu, wycieńczenia i swojego nieudanego heroicznego aktu zainicjowanego tylko (a może aż) po to, aby udowodnić wszystkim, że nie jest tylko naiwnym nastolatkiem. Peter Parker chciał pokazać, że może być tak genialny i bohaterski jak Tony Stark. Że może ratować ludzi z opresji i działać przeciwko (o ironio) tym ludzkim kanaliom. Lecz jak zawsze skończył cały poobijany, a jego walka nie przyniosła żadnych pozytywnych skutków. Jedynie te negatywne — jego przyszłą śmierć. Czy oznaczało to, że się nie nadawał?

Nadawał się lepiej niż któremukolwiek z Avengersów mogłoby się wydawać. Posiadał ten niewinny, nastoletni zapał, który nakazywał mu iść do przodu i ani przez moment nie wahać się swojego kroku. Ten młody chłopak z iskrą w oku nigdy w siebie nie wątpił, ponieważ to właśnie siebie najbardziej nie chciał zawieść. Jego jedyny cel był bezinteresowny i niósł nowojorczykom poczucie bezpieczeństwa. Może i sam nie był tego definicją, zwłaszcza z Wadem Wilsonem i z całą grupą troskliwych ojców na ogonie, lecz Peter Parker potrafił się uczyć. Uczyć na własnych błędach, za które słono płacił, mając na celu nic więcej, a jedynie niesienie pomocy. W końcu był tym dobrym. I naprawdę cholernie mocno chciał być dobry w byciu tym dobrym.

Głośny huk rozniósł się po pomieszczeniu i wprawił ściany sklecające tę prześmierdłą klitkę w ruch. Parker zasłonił poranionymi dłońmi swoje oblepione od kurzu, brudu i własnej krwi uszy i zacisnął powieki, płacząc przy tym z bólu. Tak bardzo chciał wstać i zbadać źródło tego trzęsienia, lecz ostatecznym ciosem, który przyparł go do zalanego podłoża, było poluzowanie rury, wbijającej się prosto w jego prawe udo. Nie zdążył nawet podnieść dłoni, aby złapać ciężki, spadający element w pajęczą sieć, tak samo jak nie miał siły, aby odpowiedzieć raportującej mu o szkodach Karen. Po prostu krzyknął z bólu i po chwilowym wzburzeniu, opadł bezdusznie, rzucając się do śmierdzącej wody, która powoli zaczynała przybierać szkarłatny kolor i odznaczać jego ciało wśród czarnego brudu.

symbol sieci »peter parker & facial hair bros«Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz