Prolog

43 4 3
                                    


     Ze snu wybudziło mnie wielkie zamieszanie na ulicy. Ludzie wychodzili ze swoich domów krzycząc i uciekając w popłochu. W niesamowicie szybkim tempie pakowali swój cały dobytek i odjeżdżali, myśląc, że unikną najgorszego. Pocierając oczy podeszłam do okna w mojej sypialni. Widok był dokładnie taki jaki sobie wyobrażałam na podstawie dźwięków. Jednak dostrzegłam jeszcze coś. Miasto ogarną siwy dym, mając swoje źródło wysoko na niebie. Był on tak gęsty, że trudno się w nim oddychało. Przysłaniał budynki zniszczone już przez wcześniejsze kataklizmy. Dzisiaj miał mieć miejsce ten ostateczny, a zarazem najgorszy.

    Popatrzyłam jeszcze na dalszą część okolicy. Będę za nią tęsknić, tak samo jak za wszystkim innym. Mam tyle wspomnień związanych z tymi uliczkami i domami, tyle się tu wydarzyło. Już za kilka godzin coś strasznego zdmuchnie to wszystko z powierzchni ziemi, cały nasz świat legnie w gruzach. Nie będzie nawet za czym płakać. Mimowolnie łza spadła mi na policzek. Poczułam ogromny smutek.

    Z tą niezwykle przykrą świadomością ruszyłam do mojej szafy. Wybrałam ciepłe i wygodne ubranie. Włosy spięłam w wysokiego kucyka. Na plecy założyłam plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami takimi jak jedzenie, broń i apteczka. Byłam można powiedzieć gotowa.

    Z poważna miną wyszłam na ulicę podążając do naszego miejsca spotkania. Tego dnia nie było mi do śmiechu. Nikt nie potrafił się uśmiechnąć ,ani nie liczył na lepsze jutro. Następny świt może już nie nadejść. Wybrałam możliwie najkrótszą drogę do naszej bazy. Nie mogłam ścierpieć ciągłej samotności. Tylko ja i moje przygnębiające myśli. Centrum dowodzenia znajdowało się w jednym z opuszczonych budynków. Pewnie już wszyscy tam na mnie czekali i bali się o mnie. Gdy już miałam wchodzić do pomieszczenia, moja uwagę przykuł jeden mały i pozornie niewinny szczegół. Był mi on bardzo znany już z wcześniejszych sytuacji. Gdy tylko go dostrzegłam, zamarłam. Wiedziałam, że to już koniec.

- Uważajcie, znalazłam...

    Niestety, nie było mi dane dokończyć. Upadłam na ziemię uderzona siłą trzęsienia ziemi. Spadłam niefortunnie na rękę, przy okazji miażdżąc swoim ciężarem. Ostatnie co zobaczyłam to wystraszone miny i biegnące na wszystkie strony sylwetki moich przyjaciół. Nawoływali siebie nawzajem, ale żaden nie przybiegł mi na pomoc. Pamiętam jeszcze przeraźliwe wycie syren i krzyki mieszkańców. Te dźwięki były wszędzie, otaczały mnie. Następnie na Ziemię spadł ostatni deszcz.

Ostatni deszczWhere stories live. Discover now