Rozdział 1

10 0 0
                                    

Nowy Orlean.


Głośny gwar uliczny mieszał się z muzyką z stojącej co rusz restauracji czy pubu. To miasto tętniło życiem, zabawą. Tego tak bardzo brakowało mi w Nowym Jorku. Powolnym krokiem przemierzałam ulicę Nowego Orleanu napawając oczy i uszy radością jaka bije w tym mieście. Ciepłe słońce grzało moją twarz, a lekki ale przyjemny wiatr rozrzucał moje proste brązowe włosy. Tęskniłam za tym miastem, tęskniłam za domem. Skręciłam w  wąską uliczkę i już po chwili stałam przed ładną kamienicą. Weszłam na górę, po drewnianych schodkach, złapałam za klamkę i weszłam do mieszkania. Metraż ani trochę nie przypominał tego co miałam w Nowym Jorku ale to mi nie przeszkadzało. Spędziłam w tym domu najlepsze lata mojego życia. Usiadłam przy stole w kuchni, spoglądając jak moja rodzicielka krząta się po kuchni wesoło śpiewając przy tym piosenkę z radia. Oparłam głowę o dłoń i uśmiechnęłam się widząc radość wypisaną na twarzy mojej mamy. 

- Co mi się tak przyglądasz? - Kobieta odwróciła się w moją stroną kładąc przede mną szklankę z pomarańczowym płynem - Aż tak wypiękniałam?

- Tak bardzo za Tobą tęskniłam - Westchnęłam i przytuliłam się do mamy

Wyjechałam z rodzinnego zaraz po skończeniu liceum. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak wiele w moim życiu się zmieni po wyjeździe. Dostałam pracę, jako 20 latka dostałam pracę w agencji rządowej jednak nie mogłam o tym nikomu powiedzieć. W końcu poznałam Ashtona, zakochałam się i wiedziałam, że do Nowego Orleanu nie wrócę. Przylatywałam do domu raz do roku na Boże Narodzenie, dlatego kiedy dostałam urlop to pierwsze o czym pomyślałam to o przylocie do rodzinnego miasta, do mamy.

Kobieta przytuliła mnie mocno i pocałowała w głowę. Z matką od dziecka miałam bardzo dobry kontakt. Była moją najlepszą przyjaciółką, oparciem i spowiednikiem. Zawsze mogłam przyjść do niej z problemem. Dlatego najtrudniej było mi się pogodzić z tym, że nie mam jej już na co dzień. 

-  Jak Ci się podoba praca?- Spytała mnie kiedy razem jadłyśmy obiad - Klienci nie są podli? Tyle się słucha o niewłaściwym traktowaniu kelnerek w tym twoim Nowym Jorku

No tak. Mamie, a zresztą nikomu nie pochwaliłam się gdzie naprawdę pracuje. Zakazuje mi to prawo, a przede wszystkim myśl o bezpieczeństwie moich bliskich i moim. Dlatego rodzice,  jak i Ashton i znajomi myślą, że pracuje jako kelnerka w jednym z miejskich klubów. 

- Nie mamo. Trafiają się różni ludzie ale na ogół są całkiem sympatyczni - Posłałam mamie uśmiech i wzięłam się za jedzenie Grits'a, czyli jednego z Nowoorleańskich dań, które kocham od dzieciństwa.

Kobieta uśmiechnęła się życzliwie i w ciszy dokończyłyśmy posiłek. Po pysznym obiedzie znowu wybrałam się na spacer po mieście. Tym razem w towarzystwie mojej przyjaciółki z liceum, Lucy.
Dziewczyna nic się nie zmieniła od naszego ostatniego spotkania. Kruczoczarne loki opadały jej do ramion, a ja jej ciemna karnacja kontrastowała ze śnieżnobiałą sukienką, którą dziewczyna miała na sobie. Lucy zawsze ubierała się bardzo kobieco. Chodziła w sukienkach, spódnicach, koszulach. Zupełne przeciwieństwo mnie. 

- Co tam słychać w wielkim świecie?- Zapytała kiedy usiadłyśmy w parku

Lucy zawsze pytała mnie o nowinki z Nowego Jorku, ciekawostki o tym mieście i tego typu. Od kiedy ją poznałam chciała wylecieć i tam zacząć życie, jednak los chciał że dziewczyna musiała zostać w Nowym Orleanie i pomóc matce w rodzinnym biznesie.

- Nic nowego - Posłałam jej blady uśmiech - Ostatnio nic się nie dzieje. Nie licząc tego, że co rusz jakaś firma wykupuje nowe budynki i robi z nich swoje biurowce - Dodałam.

- Tak bardzo Ci zazdroszczę - Jęknęła czarnowłosa, opierając się o moje ramię - Tak Ci się poszczęściło. Masz wspaniałego chłopaka, przepiękne mieszkanie i uhh mieszkasz w Nowym Jorku! - Mówiła jak natchniona wyrzucając ręce w powietrze

I ścigam kryminalistów.

- Odwiedź mnie - Powiedziałam nagle, na co Lucy wyprostowała się i wlepiła we mnie pytające spojrzenie - W maju dostanę kilka dni wolnego. Przyleć do mnie. Pozwiedzamy razem Nowy Jork, poznasz Ashtona w końcu - Na moje słowa oczy dziewczyny się rozszerzyły, a na twarzy pojawił się uśmiech szerokości banana

- Mówisz poważnie?!- Niemal krzyknęła. Pokiwałam energicznie głową na co dziewczyna rzuciła mi się na szyje, mocno mnie tuląc - Jesteś najlepsza!! - Tym razem to już krzyknęła, przez co jakieś małżeństwo odwróciło się w naszą stronę


Słońce było już nisko, a niebo oplatały pomarańczowo- różowe barwy. Mimo wszystko na dworze nadal było ciepło. Uroki ciepłej Luizjany. Do domu wróciłam w świetnym humorze. Spotkania z Lucy zawsze kończyły się ogromem śmiechu i dobrej zabawy. Mama, tata i mój młodszy brat Joe siedzieli przy stole i grali w chińczyka.

- Do łączysz do nas? - Odezwał się Joe podnosząc na mnie wzrok

Już zmierzałam do rodziny kiedy z mojego pokoju usłyszałam dźwięk telefonu służbowego. Poinformowałam ich, że zaraz wrócę i pobiegłam odebrać.

- Tak? - Odezwałam się po przeciągnięciu zielonej słuchawki

- Jualitta? - Odezwał się pan Ranner

Nienawidzę gdy ktoś używa mojego pierwszego imienia, a niestety szef robi to za każdym razem. Chyba lubi robić mi na złość.

- Mamy do dla Ciebie ważne zadanie. Prosił bym, byś do poniedziałku znalazła się w Nowym Jorku - Kontynuował głos w słuchawce

- Oczywiście. W poniedziałek będę już na miejscu - Odparłam i rozłączyłam się

Koniec wakacji.

Zrezygnowana usiadłam do laptopa i kupiłam pierwsze lepsze bilety lotnicze. Czułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Miałam zostać tu całe dwa tygodnie, a byłam ledwie 5 dni. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. Oparłam się rękoma o krzesło na którym siedziała mama i posłałam rodzince blady uśmiech. Nie zdążyłam się nimi nacieszyć.

- Stało się coś kochanie? - Głos ojca przerwał moje myślenie

- Przepraszam was..- Zaczęłam smutnym głosem - Ale dzwonił mój szef. Mają taki tłok w pracy, a moja koleżanka złamała nogę.. - Skłamałam - Muszę w poniedziałek wrócić do pracy

Rodzice i brat byli zawiedzeni, równie jak ja. Ale rozumieli, że praca jest ważna i nie mogę pozwolić sobie na stracenie jej. Nawet jeżeli według nich to praca jako kelnerka. Nie chciałam marnować ostatnich godzin więc usiadłam z nimi do stołu i dołączyłam się do rodzinnej gry. Wiedziałam, że za szybko ich nie zobaczę.











No i mamy pierwszy rozdział :D Mam nadzieje, że moje wypociny się spodobają. Nie umiem określić co ile będą rozdziały, ponieważ wiadomo mam jeszcze szkołę, a po drodze różne inne zajęcia. Jednak będę starać się je uzupełniać w miarę szybko ;). Mam nadzieje, że was nie zanudzę a akcja, która będzie się rozwijać z każdym rozdziałem bardziej wam się spodoba.

Miłego dnia!






Jutro będziemy szczęśliwiWhere stories live. Discover now