George usiadł przy mnie.
- Jak nazwiesz swoją małą? - spytał.
- Chyba Anabell - odpowiedziałam.
- Nieźle, ale ładniej byłoby Zoe - odparł.
- Zoe, ładne imię ale jednak pozostanę przy mojej wersji - uśmiechnęłam się.
- Szkoda, że mała nie będzie miała ojca - zasmucił się Geo.
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę, jak tylko wspomnę o Kevinie, o jego śmierci, robi mi się nie dobrze...- rzekłam niemiło.
- Przepraszam, Mia - szepnął mój
przyjaciel. - Muszę już iść, jutro przyjdę - uśmiechnął się.
- Okej, do jutra, papa - przytuliłam się.Następnego dnia po zjedzeniu jakże pysznego, szpitalnego śniadania dostałam smsa od Julie - mojej przyjaciółki.
Julie : Mia, jak się czujesz? Muszę Cię o czymś powiadomić...
Mia : Dobrze się czuję, nie mogę się doczekać kiedy moja mała kruszynka przyjdzie na świat. Coś się stało?
Julie : Oh, Mia... George popełnił samobójstwo, zostawił dla Ciebie list, mam ci go przekazać... To bardzo przykra wiadomość...
...
Julie : Mia, jesteś tam?
Mia : Julie nie mogę przyjąć tego do wiadomości, opowiedz mi wszystko, on miał jakieś problemy? Co się stało?
Julie : Klucz jego śmierci jest w tym liście do Ciebie, masz go otworzyć i przeczytać przy policji, chcą, abyś ty go odczytała, taka była jego ostatnia wola, ale jako, że jesteś tam gdzie jesteś i za parę dni pewnie urodzisz maleństwo, to policja rozumie to i otworzy ten list, jest to twoja decyzja, namyśl się i napisz mi jaką podejmiesz decyzję a ja przekażę ją policji.
Mia : Ja chcę otworzyć ten list.
Julie : Dobrze, policja przyjedzie do ciebie dziś z listem po piętnastej, pasuje ci?
Mia : Pasuje, piętro 3, sala 8 jakby co.
Julie : Okey.
Rozpaczałam wycierając moją zapłakaną twarz chusteczkami. Do sali weszła pielęgniarka z lekarstwami.
- Oh, Mia, dlaczego płaczesz? - spytała zmartwiona zauwarzając moje łzawiące oczy.
- Mój najlepszy przyjaciel... on zabił się... - zaczęłam bardzo głośno szlochać, pielęgniarka Elizabeth mnie przytuliła.
- Mia, teraz musisz być silna, dla dziecka, twoje zamartwianie się może doprowadzić do wczesnego porodu, a tego nie chcemy, trafiłaś tu, bo się za bardzo zamartwiałaś, skarbie, tak nie może być... - rzekła.
- Dziś przyjedzie policja z listem, który mam przy nich odczytać, tam jest klucz jego śmierci, tak się boję, on był szczęśliwym człowiekiem, nie wiem co się stało że tak postąpił...
- Mia, jesteś pewna, że chcesz przeczytać ten list? To będzie cios ponad twoje siły, a musisz się oszczędzać, za parę tygodni nie będziesz sama, będziesz miała swoją kruszynkę, Mia, nie zabraniam Ci, ale sądzę, że nie powinnaś brać tego listu do rąk, będziesz się tylko niepotrzebnie zamartwiać - doradziła.
- Sama już nie wiem, ale skoro od jest adresowany do mnie to jednak chciałabym...
- Mia, mam pomysł - przerwała. - Odczytasz ten list, ale po porodzie, co ty na to? Dogadamy się z policją na taki układ.
- Dobrze, a myślisz, że mam iść na
pogrzeb? - zmartwiłam się czekając na poradę pielęgniarki.- Mia, masz ogromny brzuch, twoja córeczka waży aktualnie ponad 4kg, prawie nie możesz się ruszać, a co dopiero mówić o pogrzebie, Mia, oszczędzaj się, zajmij się swoją księżniczką dobrze ci radzę, zadzwonić do policji aby nie
przyjeżdżali? - spytała.