1

8 0 0
                                    

Siedziłam na starym ogrodowym krześle, które ledwo co utrzymywało mój ciężar ciała.Było lato, żar lał sie z nieba.A zapach potu  oraz papierosów unosił sie w powietrzu. Było samo południe gdy moja rodzicielka. Kazała mi iść do sklepu po piwa. Nie byłam tym zbytnio zdziwiona, więc chwyciłam pieniadze z jej dłoni i poszłam. A na swoim ciele czułam wzrok obleśnych męszczyzn.

Idą do sklepu rozmyślałam jak bardzo jej nie nawidze. I że od dawna nie powiedziałam do niej mama. Bo na takie słowo zasługują rodzic który opiekuje sie swoim skarbem, cieszy sie z jej sukcesów , pcha do przodu gdu stajemy gdzieś po środku celu, wspiera i nagradza ale co najważniejsze , kocha. Ona nie spelniała ani jedenego z tych wymogow . Od kiedy pamietam nie zajmowała sie mną. Kiedyś robił to mój dziadek był jak mama i tata razem. Był wspaniały , zawsze gdy byłam smutna on z uniesioną głową ku niebu mówił że anioł nie chce bym była smutna . Ale niestety przyszedł czas kiedy nad moim domem zebrały sie czarne chmury a w powietrzu było czuć pustke.

Dziadziuś leżał na starej , zpłowiałej kanapie a po niej spływały wodospady żadkiej krwi. Na ziemi leżał nóż. A żyły miał podciete . W jednej chwili cały mój porcelanowy świat został rozbity na drobny mak nie do odbudowania.. A na stole lezał list , niestety pożegnalny. To było dla mnie cos nowego pozegnania znalam tylko gdy wychodzil ktos z domu i mowil dowidzenia . Żegnał się. Ale potem wchodził do domu i mówił dzieńdobry. A teraz zamiast dzieńdobry będą biły kościelne dzwony , a ja będę zapłakana siedzieć w czarne szaty odziana..

MyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz