Pov Harry, 10 lat
Nasza grupa się rozrasta, jesteśmy 2 największą mafią w podziemnym świecie czarodziejów. Drugą dlatego że przyjmujemy tylko tych którzy mają geny potworów takich jak demony, elfy, smoki, wilkołaki i nekromanci. I oczywiście wampiry, ale na razie w naszej grupie wampirami są tylko ja i Nick. Największa mafia to Genocide, oni przyjmują wszystkich jak popadnie i mało czasu przeznaczają na szkolenie. U nas żeby wykonywać zlecenia trzeba przejść roczne szkolenie w tym trening cichego poruszania się, walka bronią białą i odporność na ból. Potem jest egzamin, jak się nie zda można pracować w centrali przy dokumentach. No właśnie centrala, przeszukałem akty moich rodziców i znalazłem posiadłość na wyspie Revenge niedaleko Anglii. Okazało się że cała wyspa należy do rodu mojej mamy. Postanowiłem tam umieścić siedzibę główną Monsters. Na różnych zleceniach od mugoli lub czarodziejów spotykałem różne potwory. Postanowiłem im pomóc. Zaprosiłem ich na wyspę Revenge, gdzie osiedlili się pod posiadłością raczej zamkiem. Nasza grupa jest teraz bardzo znana, i u mugoli i u czarodziejów. Jesteśmy bardzo wpływowi, rozrośliśmy się tak zaledwie w rok. W zatoce na wyspie potwory wybudowali miasteczko Exile z szkołą dla różnych ras i stadionem do quidditcha. Za już rok będę w Hogwarcie. Na szczęście będzie tam ze mną Draco. Wymyśliłem plan że jako wampir oszukam Tiarę Przydziału, tak jako wampir mogę to zrobić, żeby umieściła mnie w Gryfindorze. Draco pewnie będzie w Slytherinie. Jako Gryfon będe udawał Złotego Chłopca i pewnie będziemy wrogami, ale tylko udawanymi. Będziemy spotykać się żeby uzgodnić plan w Pokoju Życzeń. Nick powiedział mi o tej ukrytej komnacie. Uzgodniliśmy hasło które oznacza spotkanie brzmi: "Monsters are coming". Jestem fizycznie i mentalnie przygotowany no wyjazd, jeszcze tylko rok.
Time skip o rok, wakacje, 30 lipca
Jutro moje urodziny. Pewnie tylko grupa będzie o tym pamiętać. - Harry odbierz pocztę! - Zawołał wój. Mam nadzieję że będzie tam list z Hogwartu. Podszedłem do drzwi, tak! Widzę go tam, w końcu! Chowam go szybko do kieszeni i zanoszę pozostałe listy do wója. Wchodzę spowrotem do schowku, jest magicznie powiększony. Siadam na łóżku i otwieram list.
Szanowny Panie Haroldzie James Potter!
Ogłaszam że został Pan przyjęty do szkoły magii i czarów Hogwart. Prosimy o napisanie odpowiedzi przez Pana. Przybędzie do Pana czarodziej, żeby zabrać Pana na Pokątną.
Zastępca dyrektora Minerwa Mc Gonagal"
Do tego dołączona była lista przedmiotów do kupienia. Od razu zabrałem się do pisania odpowiedzi.
" Ja Harold James Potter wyrażam chęć uczęszczania do tej szkoły. "
Myślę że tyle wystarczy, później dam to Nickowi do wysłania. Ciekawe kto po mnie przyjdzie? Nick opowiedział mi o czarodziejach w Hogwarcie.
Tego samego dnia wieczorem
- Nick wyślesz to do Hogwartu? - Zapytałem się Gostha. - Dobrze, a nie będą czegoś podejrzewać? - Odpowiedział i zapytał mnie. - Raczej nie. Pewnie pomyślą że wzięła to sowa która zaniosła go. - Powiedziałem i podałem mu list, wtedy Nick powiedział: "acinto tomori" i list zniknął. Pewnie pojawił się na biurku w gabinecie Albusa Dubledora. Ja umiem to zaklęcie tylko na małe odległości. - Harry mam dla ciebie prezent, jutro mnie nie będzie więc dam ci go teraz. - Powiedział Nick i dał mi srebrny pierścień z dziwnym czarnym kamykiem. - To jest kamień który został stworzony z odpadów po kamieniu filozoficznym. Odbija wszystkie zaklęcia, też te niewybaczalne. - Wyjaśnił Nick, poczym przytuliłem go. - Diękuję Ci bardzo Nick. To do zobaczenia za niedługo. - Pożegnałem Nicka i poszedłem.
Pov Snape
Następnego dnia
Niewiem czemu dyrektor kazał akurat mi iść po tego Pottera, chociaż wie że nienawidzę jego ojca. Przystanołem, poczuł że ktoś próbuje dostać mi się do głowy, próbowałem go zatrzymać. Popatrzyłem w kierunku domu Privd Drive 4, gdzie właśnie jest ten ktoś, a tam w oknie zobaczyłem czarną czuprunę i zielone oczy wpatrujace się we mnie. Przeszedł mnie dreszcz. Czekaj! Ktoś dostał się do mojego umysłu! Próbuje go wyrzucić, ale się nie udaję. Popatrzyłem znowu w kierunku okna, nie było go tam. Zobaczyłem że drzwi tego domu się otwierają, wychodzi z nich ten sam chłopiec. Idzie ulicą w moim kierunku. - Dzień dobry, pan pewnie jest tym czarodziejem z Hogwartu? - Zapytał mnie się, ukryłem moje zdziwienie i odpowiedziałem opanowany. - Tak, więc ty jesteś Harry Potter? - Zachichotał cicho. - Tak, Serverusie Snapie. - Czekaj skąd on zna moje imię, przecież nie powinien wiedzieć o czarodziejach. - Skąd wiesz jak się nazywam? - Zapytałem go podejrzliwie. - Oh, ja wiem wiele rzeczy na temat Hogwartu i na pański. - Odpowiedział tajemniczo. - Na przykład uczy Pan eliksirów i jest pon opiekunem Slytherinu, ma pan syna Quieta, którego matka i ciocia umarły w dziwnych okolicznościach. - Dodał, zamurowało mnie, skąd on to wie? - Ską to wiesz? - Zapytałem kiedy zmieniłem mój wyraz twarzy na opanowany. - Ma się tych informatorów. Dobra a teraz chodźmy na Pokątną. - Na mojej twarzy znowu widniało zaskoczenie, ale szybko je opanowałem. Potem złapał mnie za ramię i się teleportowałem.
Pov Harry
Heh, zaskoczenie na twarzy Serverusa to śmieszny widok. Hehehe, zamurowało go, hehehe. Ale wracając do teraźniejszości staliśmy w zaułku przy Dziurawy Kotle. Weszliśmy do środka, kilka twarzy zwróciło się w naszą stronę, potem ktoś krzyknął: - To przecież Harry Potter! - Nagle zrobiło się cicho i wszyscy skierowali na mnię swoje spojrzenia. Wielki tłum ruszył ku mnie żeby jako pierwsi mnie przywitać, czas udawać chłopca-który-nie-chcę-umrzeć. Jakie to męczące. Witałem się z wszystkimi po kolei. Weźcie mnie stąd! A gdyby tak wszystkich zabić? Muahahaha! Nie, Harry opanuj się. Przede mną pojawił się dziwny czarodziej w turbanie. Biła od niego silna czarna magia, ale nie nalerząca do niego, tak jak by ją porzyczył. - D-d-dzień dobry P-p-p-panie Potter. - Zaczął jąkając się. - Je-e-estem p-profesorem w Ho-o-ogwardzie. N-n-nazywam się Q-q-qirel. - Dokończył. Czemu on się tak sztucznie jąka? Tłum ludzi nie dał mu jednak długo mieć mojej uwagę tylko dla siebie. Kiedy już wszyscy sobie poszli do swoich stolików spojrzałem na stojącego z boku Snepa. Skinołem mu głową, przeszliśmy na tyły baru. Mistrz eliksirów wyciągnął różdżkę i wystukał kod na cegłach. Rozsuneły się ukazując pięknę obliczę Pokątnej. Większość ludzi wzdycha z zachwytu za karzdym razem gdy wchodzi tędy ale ja tylko się skrzywiłem na myśl o tych wszystkich ludziach którzy będą mnie obskakiwać. Zauwarzyłem kilka ciekawskich spojrzeń ludzi którzy stali najbliżej mnie, nie umkneło mi też zaciekawione spojrzenie Serverusa. Pewnie nie spodziewał się takiej reakcji. Kiedy wyczuł że mój wzrok jest skierowany na niego opanował się i było czuć od niego tylko obojętność i wielką niechęć. Zrobiłem krok przed siebie, tym samym wchodząc na Pokątną.