-A tamta? – alfa wskazał na oddalony róg kaplicy.
-Anne Twist? Ona ma pięćdziesiąt lat... Miała być omega zdolna dać ci dziecko... – Alfa prychnął.
-Nie kobieta. Chłopak. Jest tu wiec jest omega i jest wolny.
-Harry? Um... - coś w głosie alfy zabrzmiało nieprzyjemnie na tyle, że Louis ponownie na niego spojrzał odrywając na chwile wzrok od chłopaka wpatrzonego w kolorowy witraż – Harry jest uszkodzony...
Louis podniósł brwi jeszcze raz obejrzał się na kędzierzawego chłopaka. Dojrzała kobieta trzymała go za dłoń którą głaskała, on jednak zdawał się tego nie zauważać nadal patrząc w okno. Delikatny cień uśmiechu przeszedł przez jego twarz gdy słońce mocniej przebiło przez kolorowe szybki. Na moment na pulchnych policzkach pokazały się dołeczki.
-Jest opóźniony? – zaciekawił się. Alfa zmieszał się.
-Nie od urodzenia. Dwa lata temu miał... um... wypadek. Uderzył się w głowę i tak mu zostało. Fizycznie jest zdrowy. Tylko chyba niewiele rozumie z tego co się wokół niego dzieje...
-To przykre. – Louis zasmucił się, bo omega fizycznie bardzo mu się spodobał. Niemiałby nic przeciwko gdyby jego dzieci miały zielone oczy, dołeczki i kręcone włosy.
-Ale fizycznie nadal jest ok. Anne mówi, że właściwie to on zajmuje się domem kiedy jest w pracy. Sprząta, gotuje, wstawi pralkę jak mu posegreguje kolory, sam się ubiera, wynosi śmieci... Jest bezproblemowy, bo nie będzie się wykłócał o nic jak normalna żona... zrobi co mu każesz i nikomu nie zdradzi sekretów bo praktycznie nie mówi... - w oczach alfy stada błysnęła jakaś myśl. Louis bez pytania mógł odgadnąć jaka kiedy mężczyzna oblizał usta.
Przeszedł obok pierwszych ławek w kaplicy. Siedziały tam śliczne dziewczęta, zdecydowanie za młode by zostać matkami i kilku całkiem ładnych chłopców. Ale poza urodą nie mieli tego czegoś. Doszedł do ostatniej ławki w której siedziała dziwna para omeg. Harry mruczał coś pod nosem przebierając palcami na kolanie. Louis był pewny, że grał na czymś w swojej głowie.
-Anne Twist i Harry Twist? – zapytał siadając ławkę wcześniej i obracając się w ich stronę.
-Anne Twist i Harry Styles... mój syn ma nazwisko po moim pierwszym mężu. – kobieta przyglądała mu się z zaciekawianiem, jednocześnie posyłając zaniepokojone spojrzenie w stronę alfy, swojego byłego męża.
-Rozumiem... - przytaknął skanując twarz chłopaka, która w końcu odwróciła się w jego stronę. Był równie śliczny z bliska co z daleka. I równie bez wyrazu. Jego zielone oczy były szkliste i puste. Różowe usta miał lekko rozchylone na co zwróciła uwagę jego matka i natychmiast domknęła mu dolną szczękę – Harry? Jestem Louis Tomlinson i chciałbym cię zabrać do siebie.
Chłopak nawet nie mrugnął. Za to jego matka poderwała się na równe nogi.
-Des?! Co to znaczy? Powiedziałeś, że to tylko formalność? Że musimy tu być bo skoro wszystkie wolne omego to wszystkie?! Czemu Harry?! On nic z tego nie rozumie!
-Ja też nic z tego nie rozumiem... Louis? – alfa zwrócił się do Tomlinsona, będąc całkowicie zaskoczony.
-To co powiedziałeś miało sens. Harry nic nie rozumie, ale jest fizycznie zdrowy, może dać mi zdrowego syna.
-Nie zgadzam się! – krzyknęła Anne, a echo jej głosu odbiło się od ścian kaplicy – Nie zgadzam się! Już raz go skrzywdzono, nie pozwolę na to znowu!
-Anne nie masz nic do gadania. To ja jestem jego prawnym opiekunem i mogę go oddać komu zechce! – alfa warkną na kobietę i siłą usadził ją z powrotem na ławce. Zaszlochała i objęła obojętnego syna, mierząc obie alfy złym wzrokiem.
YOU ARE READING
Laleczka. Larry Stylinson ZAPOWIEDŹ
FanfictionBardzo lubię pisać "złe" historie. Czasem pojawiają się znikąd, czasem ktoś mnie zainspiruje. Na razie zwiastun, żebym nie zapomniała jak się pisze :) Louis ma plan do wykonania. W dwa lata musi mieć dziecko, żeby nie stracić firmy. Wpada na "ge...