Believer.

5K 672 398
                                    

❝my life, my love, my drive, it
came from pain. you made me
a, you made me a believer.❞

———

Jedną z wad Petera Parkera było to, że najpierw robił, a później myślał.

Zawsze ufał swoim pajęczym zmysłom i instynktom, które zazwyczaj ciągnęły go w stronę niebezpieczeństwa. Peter jednak nigdy się nie wahał, stając przed wyborem swojego zdrowia, a życia kogoś innego. Dla niego, jako dla bohatera, jedyną opcją w takich sytuacjach było uratowanie drugiej osoby, nie patrząc na siebie.

W taki właśnie sposób Peter znalazł się na kosmicznym statku, lecącym, z tego, co do tamtej pory wywnioskował, prosto na obcą planetę, na której z całą pewnością nie zostanie przywitany z otwartymi ramionami.

Przyśpieszone bicie serce. Jego dłonie zaraz nie wytrzymają i ześlizgnie się. Coraz ciężej mu się oddychało. Głęboki wdech. Zdjął maskę z twarzy. Kolejny wdech. Czuł, jak jego płuca wręcz płoną, domagając się tlenu.

Wytrzymaj, młody.

Przesłyszał się, czy to naprawdę głos pana Starka? Podobno przed śmiercią słyszy się rzeczy, które chcielibyśmy usłyszeć od danej osoby. Może to już to.

Pomoc jest już drodze. Musisz się puścić, okay? Złapię cię.

Peter potrząsnął głową. Zmusił się, aby spojrzeć w dół. W jego stronę zmierzały dwa, niewielkie punkty; gdyby nie fakt, że pan Stark powiedział mu, że to on, z całą pewnością nie domyśliłby się, co to takiego.

Zanim jednak zdążył zaprotestować przed zeskoczeniem z tak ogromnej wysokości, przez chwilę nieuwagi cały jego plan dotyczący wytrwania na statku do samego końca legł w gruzach. Palce jego lewej dłoni zsunęły się z krawędzi, której się trzymał. Odruchowo spróbował chwycić się czegoś prawą ręką, zajętą przez maskę. Daremnie. Przez kilka sekund mógł obserwować, jak najważniejsza część jego kostiumu, chroniąca jego tożsamość, spada w kierunku Ziemi. Następnie on sam także zaczął udawadniać na własnym przykładzie, jak działa grawitacja.

Gwałtownie wciągnął powietrze do płuc. Poczuł, jak do oczu napływają mu łzy. Zacisnął powieki. Miał ochotę krzyczeć, jednak wiedział, że to na nic.

Chłodny metal delikatnie zbliżył się do jego twarzy, szczelnie ją okrywając, podobnie jak resztę ciała. Coś mocno szarpnęło go w górę. Peter odważył się otworzyć oczy.

Friday, odstaw młodego na ziemię.

Dopiero głos pana Starka uświadomił mu, co się właśnie wydarzyło. Spojrzał na swoje dłonie, a następnie na spadochron nad jego głową. Miał na sobie zbroję pająka, której nie przyjął ostatnim razem, gdy spotkał mężczyznę. Uratował go. Pan Stark uratował mu życie.

Czerwono-złoty punkt poszybował obok niego, zaledwie kilka metrów dalej, sprawiając, że spadochron lekko skręcił. Peter nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że był to Iron Man. Tak samo jak nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że powinien mu pomóc.

— Panie Stark! — krzyknął, chociaż nie miał nawet pewności, czy w jego nowym kostiumie może się z nim porozumiewać. — Panie Stark!

BELIEVER. MCU Peter Parker ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz