1. Level up?

30 4 3
                                    

W grze nie pozostał nikt prócz mnie i gracza przeciwnej drużyny. Byłam na straconej pozycji, moje hp sięgało jądra Ziemi, a w zasięgu wzroku nie leżała żadna apteczka. Jak to możliwe, że ten gościu przetrwał wszystkie fale zombie, nie zamieniając się w żadnego? Pierwsze co wpadło mi na myśl to cheaty, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. W końcu z takiego wniosku wychodzą jedynie trzylatki, grające w jakieś lamerskie strzelanki.

Wychyliłam się zza rogu w celu znokautowania użytkownika i o mało nie dostałam zawału, kiedy ten wyskoczył z kompletnie innej strony. Jako że byłam zarażona, nie miał innego wyjścia, tylko mnie zabić. Gdyby zrobił inaczej, naprawdę bym się zdziwiła.

Z dwudziestu punktów zdrowia patrzyłam, jak liczby maleją aż do zera i właśnie w tym momencie trzasnęłam z dezaprobatą w biurko.

—Było tak blisko! Kurczeczaczki! —oparłam się o moje czerwone krzesło obrotowe i przetarłam twarz trochę spoconą ręką. Dopiero teraz poczułam ból brzucha, który spowodowany był  brakiem kolacji wcześniejszego wieczoru. Spojrzałam na godzinę na pasku zadań, nim jednak zdążyłam przefiltrować i złapać ostrość w oczach, aby przed nimi rzeczywiście pojawiły się poszczególne cyfry, do pokoju wparowała moja niewyżyta matka.

—Dziecko ty moje, wstawaj, bo... —rodzicielka przeniosła wzrok na mnie... a później na mój włączony komputer. —Czyś ty zwariowała? Znowu zerwałaś nockę na te pierdoły?!

Wydałam z siebie niezidentyfikowany odgłos, by choć trochę zniechęcić ją do kontynuowania rozmowy i powłóczyłam nogami do szafy. Moja mama przewróciła oczami, mrucząc pod nosem, że kiedyś odłączy ten internet i wyrzuci mój komputer za okno. Chciałabym to zobaczyć.

Bez większego namysłu sięgnęłam po trochę za dużą granatową bluzę, czarny t-shirt i wyblakłe czarne jeansy. Mimo że nie należałam do niskich osób, byłam strasznie chuda, gdyby mama znała się na grach, pewnie porównałaby mnie do SCP-096 (nie googlować w nocy albo w ogóle). Wrzuciłam do plecaka przypadkowe podręczniki i zeszyty, licząc, że dzisiaj mi się przydadzą i ruszyłam w stronę wyjścia, w międzyczasie spinając brązowe włosy jasnozieloną gumką. Złapałam z kuchni jakiegoś batona musli i ruszyłam w stronę wyjścia. Założyłam swoje legendarne czarne conversy z kilkoma dziurami, których ponowne zszywanie wydało mi się zbyteczne.

—Oddelegowuję się, poruczniku Wejście Smoka. —krzyknęłam do mamy.

—Przyjęłam, szeregowy Moja Uzależniona Córko.— odpowiedziała, machając z kuchni.

Naprawdę była dobrym człowiekiem, a sądzić może inaczej jedynie osoba, która widziała ją w momencie, kiedy przyłapała mnie zrywającą nockę podczas gry w Simsy.

Złapałam za kierownicę mojej kochanej bryki i ruszyłam w stronę szkoły z muzyką w uszach. W sensie z sountrackiem z Doktora Who w uszach.

*

Nie miałam problemu z nauką, ale nikomu nigdy bym nie przyznała, że pałam do niej wyjątkowo pozytywnymi emocjami. Nawet teraz, gdy wkroczyłam do klasy i usadowiłam się na krześle przed pierwszą lekcją, trudno było mi powstrzymać myśl, żeby po prostu uciec z lekcji. Im dalej, tym lepiej. Oparłam podbródek o dłoń i analizowałam nastrój naszej nauczycielki — pani Howard. Niska, szczupła blondynka uśmiechała się w stronę nieznanej mi uczennicy, która prawidłowo odpowiedziała na jej pytanie. Często zdarzało się, że zapomniałam albo kompletnie nie pamiętałam imion czy twarzy osób z mojej klasy. Wydawało mi się jednak, że nikogo to nadzwyczajnie nie dziwi. Żyłam sobie we własnym świecie i akurat miałam szczęście trafić na środowisko, które to tolerowało.

Do czasu, gdy moje oceny były satysfakcjonujące. I takie były, nie można tego zaprzeczyć, bo siedzenie na lekcji i słuchanie nauczyciela dawały efekty tak dobre, że nie musiałam niczego powtarzać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 01, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

heartshot; girlxgirlWhere stories live. Discover now