W całej szkole cuchnęło palonym tłuszczem, 1B sprzedawała żarcie w tym tosty i najwyraźniej ktoś nie przypilnował jednej z partii. Schody jak zawsze były zatłoczone, bo tempe dzidy muszą sobie pogadać stojąc w równym rządku przy wylocie na półpiętro. Plecak, a właściwie worek ze sznurkami był okropnie ciężki (jak w każda środę) a owe sznury wbijały mi sie w ciało rozdzierając mięso. I w sumie to jeszcze nie skończyłem narzekać, ale zobaczyłem Pyre kupującego szarlotkę od pierwszaczków. Pyra jeszcze nie wiedział, że będzie musiał sobie kupić drugą szarlotkę.Pyra nie był zaskoczony, że Szarlotka mu znikła. Ja byłem zaskoczony, że pyra już wcześniej miał dwie. Zajadając jak to nie którzy grzesznie zwą "jabłecznik" (jak mówi słownik polski PWN szarlotka to kruche ciasto lub ciastko z jabłkami, a jabłecznik to rodzaj alkoholu lub placek z jabłkami heretycy i ignoranci. sprawdźcie sobie.) poszliśmy pod naszą stałą miejscówkę zwaną schodami. Tam czekała już na nas najbardziej zachłanna i najbardziej sukowata osóbka w szkole a przy okazji nasza psiapsi Jadwiga Żmija. Oddając jej haracz w postaci resztki spodu od szarlotki usiadłem na swoim miejscu i zacząłem przeglądać fejsbuki.
Fejkowe konto i Story Of My Life LGBT. Jak zawsze pomijam wszystko od dziewczyn i od dziewczyn które uważają się za chłopców (pozdrawiam czarka) i jak zawsze nie znajduję nic ciekawego. Tylko reklamę.
-O proszę! Fartuchy lekarskie po 2.28.
-Bier! - równocześnie powiedzieli Pyra i Żmija
I wtedy właśnie sobie przypomniałem, że nie potrafię pisać dialogów. Tak nam minęła ostatnia przerwa. Jeszcze pod koniec ktoś mi pyskował w internecie, ale już nie zdążyłem odpisać wiec powiedzmy, że pokazałem teraz swą wyższość. No fizyka i do domciu, a nie, zapomniałem o Cezarze.
Jeśli chodzi o fizykę to naprawdę mój konik, jeśli tym nazywamy coś, co lubimy i sprawia mi przyjemność, czek zaraz sprawdzę w PWN. Nie wiem, jednoznacznej opinii nie ma więc przyjmijmy, że to coś, co mi sprawia przyjemność. Znowu się trochę popisałem przed sorem, bo reszta klasy siedziała z nosami w telefonach. Jak zawsze. Wszyscy skończyli już lekcje i szkoła była pusta, a ja wciąż czekałem na Cezara pod salą. Pewnie znowu zapomniał. Ale by było, gdyby mu wstawić nieobecność. Aż przeszedł mnie przyjemy dreszczyk na myśl o zamienieniu się rolami. Minęła jakaś godzina, a w międzyczasie przyszła pani Ela-sprzątaczka. Bardzo Lubie panią Elę i jakoś dziwnie mi mówić, że jest sprzątaczką. Trochę to mało godna nazwa dlatego jak pani Ela jeszcze się pojawi w opowiadaniach to po prostu będzie panią Elą. Więc przyszła pani Ela i zapytała, czy może się zająć salą, powiedziałem że czekam na sora, ale pewnie nie przyjdzie więc niech "robi swoje". Kolejne pół godzinki minęło w ciszy. Przeplatanej dźwiękiem przesuwanych krzesełek. W takich chwilach rzałuję, że nie nosze telefonu. Pani Ela właśnie skończyła piętro, na którym czekałem i poszła targając po schodach wiadra na kolejny poziom budynku. Zniknęła za zakrętem na schodach. Stwierdziłem, że dość tego i podejmując męską decyzję postanowiłem pójść do domu. Ja się spóźniam max. 5 min nie półtorej godziny tak jak on. Jeśli miała być to pedagogiczna zamiana ról (o której nomen omen przed chwilą wspomniałem) to chyba mu nie wyszła. Już miałem schodzić po schodach a tam Cezar. Oboje zatrzymaliśmy się.
-Była już pani Ela?- zapytał z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy
-Była jakieś pół godziny temu. Czekałem na pana, ale już nie mam czasu, dowidzenia.
-Oj tam, oj tam. Teraz nikt nie będzie nam przeszkadzał. - złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w stronę swojej klasy.
Otworzył drzwi zapasowym kluczem, bo ten "oficjalny" miała pani Ela. I zaprowadził mnie na zaplecze pracowni.
CZYTASZ
Chockolate eye
RomanceFantastyczna przygoda sora od Geografi i jego kochanka z klasy plastycznej