Black Stars

Dzień 53

- Kapitanie, jesteś tam?- zapytałem wstając z kanapy i stając przed jednym z okienek znajdujących się na stacji. Spojrzałem w bezkresną przestrzeń pełną palących się gazowych olbrzymów oraz wszelkiego życia nie odkrytego jeszcze przez ludzkość.

- Tak Isac, jestem. Co chcesz znowu? - usłyszałem znużony damski głos wydobywający się z głośników. - A poza tym to mówiłam Ci już, że nazywanie mnie "kapitanie" jest zbędne.
Uśmiechnąłem się pod nosem i odszedłem od okienka.

- Wiesz, że nic się tu nie dzieje? Nudzę się Vena. Masz jakiś pomysł co mogę robić?- westchnąłem wchodząc do kuchni i nastawiając wodę na herbatę. - Mógłbym na przykład wyłączyć sztuczną grawitację na stacji ale wtedy wasze drogocenne sprzęty by zaczęły latać i robić fikołki. Wycieczka obok Słońca-6 też brzmi kusząco ale z tego co wiem, ten statek nie jest aż taki odporny na temperaturę, albo mógłbym...

-Dobra skończ już.- warknęła przerywając mi- Mów co byś chciał.

- Jedyne czego chcę, - powiedziałem uśmiechając się -to wrócić do domu.- Po chwili ciszy z głośników wydobyło się westchnięcie.

- Więc wróć do domu.

- Więc chodź do domu. - usłyszałem po chwili męski głos który był jednocześnie za mną i w mojej głowie.- Czekam.

Spojrzałem w tył. Jedyne co tam się znajdywało to okno. Przybliżyłem się do niego, a w mojej głowie rozległ się śmiech tego samego mężczyzny.

- Kim ty jesteś? - zapytałem szeptem.

Przyłożyłem głowę do zimnej tafli szkła, po czym zacząłem po niej bębnić palcami. Co miał na myśli mówiąc o domu? Muszę znaleźć tego chłopaka. Kierunek... No właśnie... Gdzie mam go szukać? Przecież kosmos jest ogromny.

-^-^-^-^-
Czytam moje stqre ficzki i mi stany depresyjne wracają fuj... jak ja moglqm cos takiego pisać... ;-;

No to tak... teoretycznie pierwszy rozdział ale bardziej taki żeby zapoznać was z książką. Jeśli się podobało to komentarze i gwiazdki mile widziane <3