1. „Krzyczę, bo Sansa krzyczy"

834 77 90
                                    

Sansa Stark wypiła duszkiem połowę obrzydliwego drinka i skrzywiła się. Połączenie soku pomidorowego i tabasco z alkoholem to był bardzo zły pomysł. Theon Greyjoy określiłby to profanacją, i może Theon nazywał profanacją wszystko, co nie było czystą wódką lub piwem, przy tym miałby absolutną rację. Sama Sansa nigdy by tego nie zamówiła, ale była na imprezie urodzinowej swojego chłopaka, a drinki dla wszystkich zamawiał jego przyjaciel. Nie pamiętała dokładnie, co znajdowało się w każdej szklance, ale na pewno były to okropności podobne do tego, co przed chwilą w siebie wmęczyła. Ogólnie Sansa nie potrzebowała alkoholu, aby dobrze się bawić— piła, ale był to tylko miły dodatek. Nawet ani razu nie była pijana. Co mogło ulec zmianie dzisiejszej nocy.

Chłopakiem Sansy był Joffrey Baratheon i świętował dwudzieste drugie urodziny w towarzystwie właśnie Sansy, swojego najlepszego przyjaciela Ramsaya Boltona i jego dziewczyny Myrandy oraz kilku kolegów, z którymi Sansa nie miała wcześniej wiele styczności. Jeżeli spędzała czas ze znajomymi Joffa to najczęściej z Boltonem, bo jego towarzystwo Baratheon lubił najbardziej i twierdził, że innego nie potrzebował. Sansa jednak nie podzielała jego sympatii do Ramsaya, nie lubiła też Myrandy, a jeżeli miała być szczera, reszta towarzystwa nie sprawiała lepszego wrażenia od tej dwójki. Do klubu przyszła jednak nastawiona pozytywnie, bo przecież będzie miała Joffa, który miał być dzisiaj najważniejszy, w końcu to był jego dzień. Szybko jednak okazało się, że nawet jego obecność nie będzie dla niej pokrzepieniem. Od początku zaczął zachowywać się wobec niej oschle i opryskliwie, a po pewnym czasie poznał na parkiecie jakąś dziewczynę i zaprosił ją do wspólnego świętowania. Dziewczynę, która, bez dwóch zdań, była absolutnie przepiękna. Kiedy Sansa na nią patrzyła, jej żołądek ściskał się, jakby nie jadła cały dzień.

Nie to, że Sansa nie uważała się za atrakcyjną. Lubiła swoją smukłą sylwetkę, delikatnie rumianą cerę, wysokie kości policzkowe i niebieskie oczy. Podobała jej się to, co widziała codziennie w lustrze i wiedziała, że wielu innym osobom też się to podobała. Po prostu byłoby jej łatwiej patrzeć na to, co odwala Joffrey, gdyby tamta dziewczyna nie była taka śliczna. Tak przynajmniej jej się wydawało. Na pewno najbardziej chciałaby, żeby jej chłopak w ogóle nie zachowywał się tak, jak teraz. Wiedziała, że chciał zniszczyć jej samopoczucie i ją ukarać, tylko nie rozumiała, z jakiego powodu. Od kilku dni Joff był w wyśmienitym humorze, ani razu się nie pokłócili i Sansa zaczęła się czuć, jakby to były znowu pierwsze, najpiękniejsze tygodnie ich związku, a tu nagle dzisiaj Baratheon zachowuje się, jakby zrobiła coś okropnego, jest najzwyczajniej w świecie wredny i podły. I, Sansa nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości, doskonale świadomy tego, jaką sprawia jej przykrość.

Dziewczyna, która siedziała na jego kolanach, zaniosła się głośnym śmiechem, odchylając głowę do tyłu, a Joffrey patrzył się na nią jak na ósmy cud świata. Sansie żołądek podszedł do gardła. Nie mogła na to patrzeć. Odwróciła spojrzenie od swojego chłopaka i przeniosła je na tacę z ohydnymi drinkami. Nie wiedziała, jak długo zdzierży siedzenie tutaj, z ludźmi, których nie lubiła, przy ledwo zdalnych do picia drinkach, patrząc na to, jak Joffrey mizdrzy się do jakieś dziewczyny, którą poznał pięć minut temu. Gwałtownie się podniosła i odeszła. Słyszała, że Ramsay za nią woła, ale miała to gdzieś. Była tu dla Joffa, ale skoro on nie zwracał na nią uwagi, nie miała najmniejszego zamiaru tam siedzieć. Wypije jakiegoś naprawdę dobrego drinka przy barze, popatrzy na lepiej bawiących się od niej ludzi i wróci. Jeżeli Joffrey wciąż będzie zajęty swoją nową towarzyszką zadzwoni po Robba, aby po nią przyjechał i stąd zabrał. Tak, to był dobry plan. Tylko jeszcze musiała iść do łazienki.

Po skorzystaniu z toalety jakimś cudem znalazła wolne miejsce przy barze. Usiadła na wysokim krześle i zamówiła swojego ulubionego, truskawkowego drinka. Był co prawda strasznie drogi, ale Sansa uznała, że jej się należy. Po kilku pierwszych łykach jej humor minimalnie, bo minimalnie, ale się poprawił. DJ puścił jedną z jej ulubionych piosenek. Zaczęła obserwować ludzi na parkiecie. Nie potrafiła powiedzieć czemu, ale zawsze lubiła patrzeć, jak inni tańczą. Nawet kiedy sama to robiła, wciąż się rozglądała. Dzisiaj szczególnie wpadł jej w oko tancerz break dance, wokół którego, w bezpiecznej odległości, zebrało się parę osób. Sansa zdecydowanie zmieniłaby jego strój— aż przeszły ją ciarki, gdy zobaczyła jego dres— ale tańczył niesamowicie. Kolejną osobą, od której najchętniej nie odrywałaby wzroku, była dziewczyna bawiąca się w grupie koleżanek. Ona jednak bardziej przykuła jej uwagę ubraniem. Miała na sobie wręcz nieziemską czerwoną sukienkę i Sansa miała ochotę do niej podejść i zapytać, czy może zrobić zdjęcie, aby później ją uszyć.

Restless |PISANE OD NOWA| |Game Of Thrones Modern AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz