Zwietrzył woń zwierzyny, po czym ruszył jej tropem. Już prawie czuł słodki smak krwi swojej ofiary. Zatraciwszy się we własnym pragnieniu, przebiegając przez strumień niefortunnie postawił tylną łapę na mokrym kamieniu. Po lesie rozniosło się jego bolesne wycie.
Już wiedział ,że ten tydzień nie będzie dobry. Obolały ruszył w kierunku legowiska, gdzie padł jak długi starając się wypocząć przed następnym dniem.