...ale o co chodzi...?

8 0 0
                                    

...nie wiedzieli, że wcale nie lecą do Czikago. (DAM DAM DAAAAAM)

Wysiedli z samolotu niczego nieświadomi i podekscytowani byciem w Jułesejach. Wsiedli do taksówki.

-Chicago History Museum - powiedział Bartek rzucając z pogardą 50$

-Go by plane - odpowiedział taksówkarz - We're in Washington.

Iza i Bartek spanikowani wybiegli z taksówki i zaczęli wrzeszczeć "WHAT THE F#CK?!". Nie mieli już hajsu, bo wyjebali wszystko na dziwki i koks. 

Szli zmarnowani ulicami Łoszingtonu, gdy zaczęło padać. Wyglądali jak dwa przegrywy, którymi w sumie byli. Nie mieli co jeść, ani gdzie się zatrzymać. Dodatkowo Bartek tęsknił za swoim kotem, którego też zgubił na melanżu. Przysiedli na krawężniku i już mieli podcinać sobie żyły potłuczoną butelką po keczupie, którą znaleźli na śmietniku, lecz nagle zatrzymała się obok nich starsza emigrantka z Meksyku. Spojrzała na te dwa cweluchy i stwierdziła: "Poor babies, I'll take babies home". Przegrywy spojrzały po sobie i nie widząc lepszej opcji wsiadły do auta Meksykanki.

-I'm Consuela - powiedziała i wyczyściła ich szmatką nasączoną cytrynowym płynem do naczyń

-Actually, where are we going? - zapytała Iza, widząc że wyjechali z miasta.

- No, no... I have no money - odpowiedziała dobrodusznie starsza pani, uśmiechając się złowieszczo pod nosem

Brzmiało to niepokojąco, więc przyjaciele postanowili uciec. Szybko zorientowali się, że drzwi są zamknięte od środka. Nie mogli nic zrobić. Nie mieli nawet roamingu. Gdy znów spojrzeli na swoją porywaczkę zauważyli, że ma na twarzy maskę przeciwgazową. Przerażeni próbowali wybić szybę, ale była kuloodporna. Consuela włączyła klimatyzację, z której popłynął dwutlenek węgle w ilości pozwalającej stracić przytomność. Ostatnim co widzieli przed zaśnięciem były te szatańskie oczy Consueli....

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 06, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

CZIKAGOWhere stories live. Discover now