klatka 2

3.2K 57 191
                                    

Obudziłam się w mojej klatce tamagoczi. Był już dzień, znowu. Nie wiedziałam co robić to poszłam spać, ale było mi przykro. Kiedy się obudziłam była noc. Ku mojemu zdziwieniu na środku korytarza między klatkami śpiących tamagoczi siedział filip, chyba pijany alkoholem, ale ja nie wiem.

-Co robisz? – zapytałam go

-Czytam smutną poezje – powiedzial nie podnosząc wzroku

-ale dlaczego – odpowiedzialam tez smutna

-fani lubią kiedy znów cierpisz.

To było takie piękne. Jego poświęcenie żeby dawać fanom to co na co zasłużyli.

- dlaczego mnie nie uwolnisz

-chciałbym ale boje się Kuby, on serio jest jakiś pojebany

-KURWAAAA – było tylko słychać z góry

-to ocal przynajmniej amande ja ją kocham.

Filip się rozpłakał. Jestes tamagoczi i nie widziałaś swojego chłopaka od wielu dni, chyba ponad miesiaca, a ty wolisz ocalić ją

-aha tak

-Filip zapłakany zbliżył się do krat i mnie pocałował, jego usta były tak dobre jak Amandy a zarost delikatnie głaskał moją twarz.

-FILIP GDZIE JESTES JA CHYBA COS ROZPIERDOLE

-muszę juz iść, łobuzom lepiej nie odmawiać

Ale przed tym jak sobie poszedł to podał mi swój tomik z poezją i szepnął – tylko jedna z was może uciec...

W srodku był schowany klucz

TAMAGOCZIWhere stories live. Discover now