Kellan's POV
- Właśnie dzwoniła ciotka Margaret! - krzyczy ojciec z korytarza.
Szybko schodzę na dół do salonu. Zastaje tam już mojego ojca, siedzącego na swoim ulubionym, szarym fotelu.
Jak na faceta mój tata ma dość dobry gust i potrafi łączyć kolory. Właśnie dlatego nasz salon wygląda tak jak wygląda, choć mogło to być spowodowane przez częste przebywanie ciotki w naszym domu. Po rozwodzie rodziców często u nas bywała. Gdyby nie ona, mój pokój miałby ściany koloru różu, gdzie mając siedemnaście lat, dawno już z tego wyrosłam.
Szybko siadam naprzeciwko niego, zakładam nogę na nogę i czekam aż zacznie.
- Ciotka mówiła mi że przyszedł do nas jakiś chłopak. Chcesz go przyjąć? - pyta na co ja szybko kiwam przecząco głową. - Mówiła że jest przystojny.
Mój ojciec prowadzi szkołę językową. Przez ostatnie kilka miesięcy uczyłam tam języka francuskiego. Chciałam zacząć zbierać pieniądze na studia, lecz przez Cody'ego nie jestem w stanie już tam przyjść. Było ze mną źle. Nawet bardzo. Dochodziło nawet do samookaleczania. Nie chcę, żeby ostatnia sytuacja się powtórzyła. Dlatego juz tam nie wrócę i nie mam zamiaru wrócić. Ciotka dobrze wie ile dawało mi to radości i satysfakcji ucząc innych mojego ulubionego języku, dlatego ciągle do mnie dzwoni na temat nowych uczniów, chcących indywidualnego nauczania. Do teraz nie wie czemu zrezygnowałam.
- Mówiłam jej, że już tam nie wrócę. - wzdycham po wypowiedzeniu ostatniego zdania przez ojca.
- W takim razie ja muszę. - spoglądam w jego stronę pytająco. - Korepetytor się rozchorował, zostałem tylko ja. - wstaje pomagając sobie przy tym dłońmi.
- Ty przypadkiem nie masz zaraz kolejnych zajęć? - wskazuje na zegar, obok półki z książkami.
- Cholera.
- Dobra. - mówię i szybko wstaję z miejsca. - Jak pójde jeszcze raz, to nic nie powinno się stać.
Przynajmniej mam taką nadzieję...
Gdy znajdujemy się pod budynkiem, przystaje na chwilę i z wielkim trudem, przypominam sobie wszystkie wydarzenia. Szybko je od siebie odrzucam, dodaje sobie pewności siebie i wchodzę do budynku. Od przekroczenia progu, zauważam zdziwione miny pracowników. Odpowiadam im tylko uśmiechem i podchodzę do lady. Chwilę później mój ojciec omija ladę i wchodzi do swojego biura, z którego wychodzi wysoka szatynka. Z początku nie poznaję jej, lecz gdy tylko widzę jej uśmiech, jestem pewna kto to. Charlotte.
- Kellan. - cieszy się na mój widok i przytula. - Dawno cię tu nie było. - ilustruję moją twarz.
- Dość. - szepczę, choć miałam powiedzieć to głośno.
Rozglądam się po pomieszczeniu, w którym zastały wielkie zmiany. Okropny żółty kolor zniknął ze ścian i zastąpił go śnieżnobiały. Podłogi zamiast paneli, wyłożone były teraz drewnianymi kwadratami, a całe umeblowanie było zastąpione nowym. Patrząc na to trochę łatwiej mi tu przebywać, moje wspomnienia nie są aż tak wyraziste.
- Uczeń czeka w twojej starej sali. - powiedziawszy to, podaje mi klucz i wyrwa z zamyślenia.
Kiwam głową i posyłam jej niepewny uśmiech, na co dziewczyna jedynie klepie moje ramię dłonią i oddala się.
Okey. Dasz radę. To tylko jedna lekcja.
Otwieram drzwi i staję jak wmurowana. Nie mogę się ruszyć, a z moich ust wychodzi tylko jedno.
- Cody?
Spoglądam na chłopaka, który wygląda dokładnie jak Cody. Te same ciemne włosy. Te same niebieskie oczy. Ten sam uśmiech. Wszystko dokładnie to samo.
Stoję nadal zszokowana, a gdy wszystkie wydarzenia mające tu miejsce do mnie wracają, nie wiele myśląc opuszczam pomieszczenie. Słyszę za sobą krzyk Charlotte, ale lekceważe ją i gdy tylko wychodzę z budynku biegne.
Nie wiem gdzie. Po prostu biegne prosto.
Z moich oczu zaczynają lecieć pojedyńcze łzy. Zcieram je, ale po chwili leci ich jeszcze wiecej, a następnie już płacze.
Zatrzymuje się w opustoszałym miejscu, które porośnięte jest zielenią. Zadyszana upadam na trawę i pozwalam łzą płynąć. Przez moją głowę przechodzą kolejne wspomnienia.
Co on myślał? Że gdy wróci wszystko będzie jak dawniej? Że może mu przebacze? Jestem naiwna, a nawet bardzo, ale po tym co mi zrobił nigdy mu nie wybacze. Choć cholernie tęskniłam to nie chce mieć z nim cokolwiek wspólnego. Tylko po co wrócił? Nie rozumiem tego. Ponoć nigdy mnie nie kochał. Więc czemu tu jest?
Wokół mnie leży wiele śmieci, ale tylko jeden przedmiot rzuca mi się w oczy.
Szklana butelka.
Nie myśląc długo, łapie za butelkę, a następnie z dużą siłą rozbijam ją o beton.
Początkowo chciałam jedynie wyładować swoją złość, ale do głowy przychodzi mi inny pomysł.
Najostrzejszą część butelki przykładam do nadgarstka i dość mocną przejeżdżam nią po skórze. Czuję jak wypływająca krew brudzi całą moją bluzę, ale mam to gdzieś i nacinam nadgarstek jeszcze w paru miejscach.
Cody's POV
Nie myślałem że dziewczyna zareaguje aż tak źle. Wiem że popełniłem ogromy błąd i wiem o jej problemach do których ja doprowadziłem. Nie chciałem po raz kolejny narażać ją na niebezpieczeństwo. Myślałem że choć trochę się ucieszy, że ponownie zobacze jej śliczny uśmiech, że mi wybaczy. Wygląda na to że tylko się łudziłem. Kto by wybaczył osobie, która zrobiła tak okropną rzecz? Kiedy wyjechałem, próbowałem o niej zapomnieć. Ciągłe próby nie okazywały się jednak skuteczne. Przy innych dziewczynach nadal myślałem o Kellan. To było kurewsko irytujace, ale dało mi do myślenia. Stwierdziłem że nadal ją kocham i zawalcze o nią. Lecz teraz nie wiem czy to w ogóle ma sens.
Biegne drogą, którą przed chwilą biegła Kellan. Droga niemiłosiernie mi się dłuży.
Chce być już przy niej.
Mijam kolejne ulice Vancouver. Nie zwracam uwagi na ludzi patrzących na mnie ze zdziwioną miną. Myślę tylko o tym by nic nie stało się dziewczynie. To jest mój obecny priorytet. Może mnie nawet znienawidzić, lecz to byłby mniejszy ból niż stracenie jej na zawsze.
Docieram do budynku porośniętego zielenią i wchodzę do środka z myślą, odnalezienia tam dziewczyny.
Rozglądam się po pomieszczeniu, aż trafiam na Kellen... całą we krwi.
Kellan's POV
Czuje przeszywający ból, który przez moment pozwala mi zapomnieć o Codym. Gdy znów wspomnienia, związane z nim, masowo wracają do mojej głowy, przykładam butelkę do drugiego nadgarstka i ponownie nacinam skórę.
Ból jest jeszcze większy więc próbuje się na nim skupić. Gdy powoli przyzwyczajam się do bólu, postanawiam zrobić jeszcze więcej głębokich nacięć. Po którymś razie z kolei, zaczyna kręcić mi się w głowie i czuje, że zaczynam tracić kontakt ze światem.
Całkowicie zapominam o sprawie Cody'ego i daje bólowi zawładnąć mym ciałem. Zaczynam się trząść. Chwilę później czuję jak moja głowa spotyka się z zimnym betonem.
- Kellan! Kellan! - czuje jak ktoś mną szturcha, ale ja nie mam siły nawet na ruch powiekami.
Czuje kolejne szturchniecia, aż w końcu czerń mnie dopada i całkowicie tracę kontakt ze światem.
